czwartek, 26 lipca 2018

JERZY MILIAN - "Orkiestra Rozrywkowa PR i TV w Katowicach - 1975-1977 - Dyryguje Jerzy Milian" - (2018) - reedycja









JERZY MILIAN
"Orkiestra Rozrywkowa PR i TV w Katowicach - 1975-1977 - Dyryguje Jerzy Milian"
(WARNER MUSIC POLAND)

****






Odnoszę wrażenie, iż w ostatnich kilku latach wydano więcej płyt zmarłemu niedawno Jerzemu Milianowi, niż w najbardziej aktywnej dla niego epoce. Jeszcze nie ostygło "przed chwilą" opublikowane CD firmy GAD Records "Pretekst.", a już na pojedynczym kompakcie wyrosła reedycja dwóch albumów Mistrza: "Jerzy Milian Orkiestra Rozrywkowa PRiTV w Katowicach" (1975) oraz "Orkiestra Rozrywkowa PRiTV w Katowicach Dyrygent: Jerzy Milian" (1977). Tytuły ich być może mało wyszukane, jednak muzyka w dużej mierze wyborna. Przy czym należy dostrzec, że pierwszy z nich pojawił się także nieco wcześniej na samodzielnym wznowieniu winylowym. Ciekawe czasy nastały, obecnie ta muzyka przeżywa swoisty renesans, podczas gdy za moich szczenięcych lat przeceniano ją niemal w każdej osiedlowej księgarni. Dotyczy to także niektórych tytułów po latach docenionych Novi Singers lub niektórych numerów z serii Polish Jazz. Ale to dobrze, bo i ja przez ten czas również dojrzałem do twórczości Jerzego Miliana.
Dla przypomnienia; Jerzy Milian - muzyk jazzowy, do tego artysta malarz. Może dlatego tak potrafił malować nutami. Urodzony, i w dużej mierze wykształcony w mym rodzinnym Poznaniu, choć perfekcyjnie dokształcony już na studiach w Berlinie.
Wydanemu właśnie CD Warner Music Poland należy poszukać zaszczytnego miejsca w domowej płytotece, z koniecznym dopiskiem: Szanujmy wspomnienia, czyli cudze chwalicie, swego nie znacie.
Nie twierdzę, że bezkrytycznie chłonę wszystkie wizje Miliana, albowiem z zawartych tu 24 kompozycji, odrzuciłbym tych kilka mniej nostalgiczno-refleksyjnych. Jednak, gdy Maestro już wespnie się na odpowiednią częstotliwość, to...
Nie muszę tej płyty polecać wszelakim specjalistom od scratch'owania, ci już wiele lat temu powycinali z niej co cenniejsze fragmenty na użytek bywalców hipsterskich klubów. Zresztą, muzyki Miliana najlepiej posłuchać w takiej formule, w jakiej przyszła na świat. Bez upiększeń, unowocześnień, wycinków, strzępów, remiksów, czy tym podobnych ingerencji. Tak tak, wiem, że to jazz, a ja przecież taki zadeklarowany fanatyk rocka, niemniej stawiam przekonanie, iż nawet jeszcze więksi rockowi ortodoksi znajdą tutaj wiele dla siebie. Przede wszystkim, już choćby samo instrumentarium, które niejednokrotnie z chęcią aprobowali nawet najwięksi twórcy rocka. Dlatego proszę posłuchać tej bardzo melodyjnej, choć zarazem niebanalnej muzyki, na której czele wibrafonista Jerzy Milian, plus równie dźwiękowo namacalni: Piotr Kałużny przy fortepianie, Jerzy Jarosik - grający na flecie, niczym Jethro Tull'owski Ian Anderson, ponadto Mieczysław Dancewicz na altówce, oraz wokalizujący tandem: Teresa Sikora i Jan Opyrchał. Jeśli ktoś lubi "beztekstowe" śpiewanie, w rodzaju Novi Singers czy Urszuli Dudziak, pokocha tę płytę/płyty bezlitośnie.
Ze szczególnym naciskiem polecam materiał z longplaya wydanego pierwotnie w 1975 roku (o numerze katalogowym Polskich Nagrań, SX 1278). Już od inicjującego go nagrania "Wśród Pampasów" wiemy, że będzie dobrze, a może nawet jeszcze lepiej. Fuzja symfonii, plus wokalizy, do tego indywidualne popisy wyżej wymienionych muzyków, dają powabny efekt, bez najmniejszej opryszczki.
W tej muzyce bywa rozmarzenie, refleksyjnie, by ni stąd, ni zowąd rozwinęły się nuty pełne optymizmu. Otrzymujemy więc pełen wachlarz nastrojów, który w dużym stopniu idealnie korespondowałby ze sztuką filmową, bądź kadrami naszej wyobraźni. 
Wspomniałem o Jethro Tull'owym tonie niektórych kompozycji, proszę więc sprawdzić wiarygodność mych słów, choćby na sprawą "Czasem Bez Tercji" lub "Szklana Pryzma", przy okazji nie gubiąc po drodze innych okazałych fragmentów, co "Gacek", "Street 2000" i jeszcze kilku innych.
Trzeba mieć tę płytę, koniecznie. Warto się pospieszyć, takie reedycje nie trwają wieczne. Jednocześnie mała dygresja; przesłuchujmy płyty zaraz po nabyciu. Niech przestrogą będzie pierwszy nakład winylowej reedycji płyty SX 1278, który okazał się wadliwy. Nie warto więc kupować z myślą o postawieniu na półce, ponieważ album kultowy i od lat jakby znajomy, naprawdę dobrze go od razu przesłuchać.







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"