wtorek, 24 lipca 2018

i po wakacjach

nazbierałem tych kamieni
Blisko tydzień, a jak szybko minęło. Było intensywnie, ciekawie, przyjemnie, przyjacielsko. Dwa dni deszczowe i cztery słoneczne. Dla nas z Żonką jednak pogoda nie odgrywa nadrzędnej roli. My zawsze miewamy tyle pomysłów na nadmorskie wakacje, że każdy czas wykorzystujemy maksymalnie.
Czy uwierzycie drodzy Państwo, że przez tych kilka dni nie zjadłem nawet jednej kromki chleba? Nie trzeba było, tyle tam innych atrakcji. Chyba, że za chleb uznamy okazjonalne chrupkie pieczywo. Dlatego z wielką rozkoszą po powrocie do domu wsunąłem niemały kawał bagietki. W lodówce znalazłem jeszcze zapomnianą puszkę ryb w sosie pomidorowym, tym samym nadal byłem blisko morza.
Wróciliśmy z Żonką cali i zdrowi, choć tuż za Trzcianką zrobiło się gorąco, gdy przed auta maską przebiegła sarna. Beztrosko, zupełnie jakby przez cały czas była jeszcze w lesie. Piękne zwierzę. Dobrze, że nie było w pobliżu mojego kolegi łowczego.
Na pożegnanie ucałowałem morze jeszcze przed południem. Temperatura wody 20,5 stopnia, a powietrza 23 stopnie - choć odczuwalna 33. I na co mi Chorwacja, z tymi ich brzegami usłanymi w kamlotach oraz zasoloną wodą po skręt jelit?. Ale ok, ma być zagranica, więc w przyszłym roku prawdopodobnie Włochy - tak uradziliśmy z Żonką .
idealnie
Na pożegnalnej obiadowej tacce dorsz. Bardzo smaczny, choć tego od Rewińskiego z Kołobrzegu nie przebije nic. Miewa on tak powyginaną chrupiącą złocistą panierkę, że aż z podniecenia zęby drżą.
Jeszcze jedno spostrzeżenie. Coraz więcej dociera do nas Niemców i Skandynawów. Zawsze ich było nieco, lecz w tym roku zatrzęsienie. Bardzo dobrze, znaczy podoba im się. Ktoś powie: przyjeżdżają, bo tanio. Być może, ale chyba nikt nie pojedzie w okropne miejsce tylko z powodu atrakcyjnej ceny.
W ostatnich dniach zarzucałem zdjęciami. Miernej jakości, ale zawsze są. Obecne pokolenia w ogóle nie robią zdjęć. Nic po nich nie zostanie. Myślę tu o zdjęciach na papierze, które później trzymamy w klaserze, bowiem fotki zapisywane na pendrajwach, tak jakby ich nie było. O nich się nie pamięta, tym samym nie powraca, a najczęściej kasuje lub gubi. A ja lubię poprzewracać albumowe strony, podotykać fotki, powyciągać, przystanąć przy jednej lub drugiej, no i powspominać. Tego rytuału nigdy nie pokona żaden rzutnik czy inny automat.
Poniżej ostatnia porcja zdjęć z poniedziałku 23 lipca. Więcej nie będzie, obiecuję. Tym samym zamykam wrota do moich tegorocznych wakacji.






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"



nie wszyscy przestrzegają
cóż za niebo
od rana tłumy
kartografia na każdym kroku
pomarzmy sobie, bo w lodówce już tylko wątrobianka z osiedlowej budki
spotkałem Złotą Rybkę
wszyscy mają tylko najlepszą
 prawdziwy przysmak mego dzieciństwa, lecz teraz nie znalazłem dla niego miejsca w brzuchu
jedno z wielu menu
eee tam, wybuchowe, to serwuję tylko ja

trudno przejść obojętnie
atrakcje dla gówniażerki
przechodziłem obok Białego Domu
Takiej zieleni będzie mi brakowało na moim dziedzińcu.

powrotne sporadyczne chmury...
... urocze
a to już pływak na jeziorze w Czaplinku
Jezioro w Czaplinku w bardzo mazurskim stylu.
Najurokliwsze jezioro na trasie Poznań-Morze Bałtyckie
Tu mamy jeszcze jego fragment
po drodze wiele bocianich gniazd
w drodze...
polskie drogi
Żona twierdzi, że benzyna w Poznaniu tańsza.

Przywiozłem na wspominek czar.