czwartek, 12 lipca 2018

bruździński

Chorwaci i Francja idą na mistrza. Od początku obie ekipy wyróżniające. Choć naprawdę wszystko mi jedno, kto ostatecznie zatriumfuje. Nie kibicuję nikomu, poza naszą Reprezentacją oraz poznańskimi: Wartą i Lechem. Jakoś nie potrafię się zaangażować uczuciowo w inne drużyny. Stać się fanem Anglii, Barcelony, Realu czy Brazylii. Wychodzi więc ze mnie patriota. Muszę jeszcze tylko dokupić odpowiednią koszulkę. Byle w określonej dla orła kolorystyce, by na mnie nie nabruździli, choć aktualniej byłoby: bruździński.
Tchórz z tego Domagoja Vidy. Też bym takiego dezertera wygwizdał. Jeśli się coś deklaruje, to trzeba wytrwale, z przekonaniem, do końca. A z niego taki bojownik od siedmiu boleści. Tupniesz, gość w nogi.
Całkiem niezły półfinał Chorwacji z Anglią, przedwczorajszy zaś Francji z Belgią nudny i rażący nieporadnością Belgów. Myślę jednak, że w ogóle najciekawsze boje toczyły się w grupach.
Cieszy nadchodzący finał o ludzkiej godzinie. Przynajmniej nie wpłynie na Nawiedzone Studio. Musieliby przez trzy godziny strzelać karne - co jednak możliwym jest. Przed kilkoma laty odbył się pewien mecz w tenisie ziemnym, który trwał od wieczora do rana. Oby nie było replaya.
Jerzy Brzęczek bierze w obroty narodową kadrę. Widać jeden w miarę udany sezon z Wisłą Płock wystarczył. PZPN wyszło z założenia, że na obecny team taki szkoleniowiec jak znalazł. Ale zaraz, jak to, przecież w czerwcowym rankingu FIFA: Polska ósma, a Chorwacja dwudziesta. A może FIFA zamiast futbolu oceniała dziewczyny?
Przeczytałem, że jakiś kwakliwy raper Drake - kolejne gówno dla słyszących inaczej - pokonał Beatlesów, ponieważ w pierwszej setce zestawienia amerykańskiego Billboardu uplasował jednocześnie siedem songów. Rozumiem, że Beatlesi zapewne mieli ich sześć. Nie liczy się więc sprzedaż płyt, przecież dzisiejsze pokolenie drwi z takich starców - jak ja - fajansiarskim streamingiem. Dzięki ilościom odtworzeń w srajfonach i srajtopach nabijają sukces pseudo muzycznym bełkotom. Ciekawe, ile by ten srejk-drejk miał singli w topowej setce, gdyby jego "fani" mieli wyłożyć piętnaście dolców na fizyczne CD lub dwadzieścia na LP. Posraliby się, gdyby musieli zapłacić za muzykę. A tak, dzisiaj wartość artysty mierzy się pyknięciem myszką w "odtwórz" i "odtwórz ponownie". Inna sprawa, że odpowiednia ilość kliknięć zwiera się w teoretycznie sprzedany nośnik. Ktoś sprzedaż muzyki wyliczył poprzez ilość wyemitowanych reklam. Się porobiło panie dzieju. Dobrze, że nie jesteśmy długowieczni, nie wyobrażam sobie świata za trzydzieści lat. O ile w ogóle do tamtego czasu dotrwa muzyka. Obym już nie musiał gościć na tym łez padole.
Najbliższe Nawiedzone normalnie, jednak 22 lipca mam zamiar zamoczyć dupsko w słonej wodzie. Ale o tym sobie jeszcze w niedzielę słówko szepniemy.







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"