Dawno nie byłem w Saturnie. Tym w City Center. Teraz już w zasadzie to nawet w Avenidzie (jak by nie można było po naszemu: Aleja), bo nazwa City Center się wysłużyła. A raczej źle kojarzona z co rusz opadającym sufitem, więc suma sumarum pomyślano, że lepiej nazwać całość egzotyczniej, a tym samym odciąć się od niechlubnej i nie tak dawnej przeszłości.
Zaklepałem drogą internetową płytę, po którą i tak trza było się udać osobiście, więc była okazja odwiedzić wywalony na ostatnim piętrze, i samiuśkim końcu tego molocha, market. W punkcie odbiorczym oczekiwano tylko Masłowskiego. Gdy zarzuciłem "jestem po zamówioną płytę CD", pani nawet nie dopytywała o godność, bo nic innego już na nikogo nie czekało. Zamiast od razu uiścić należność w kasie i ponownie depnąć butem kilkaset metrów ku wyjściu, postanowiłem rzucić okiem po znacznie uszczuplonym dziale płytowym. Cały alfabet zagraniczny, plus muzyka polska i ewentualne tematyczne działy, mieszczą się obecnie w jednym rzędzie. Mało tych płyt, coraz mniej i mniej, ale i tak zbyt dużo, jak na chmary niekupujących. Tylko jedna w średnim wieku dama przeczesywała kompakty, choć jej koszyk świecił pustkami. Atmosfera stoiska też nie zachęcała do robienia zakupów, a nawet do zagoszczenia przy półkach na choćby dłużej. Z głośników wydobywał się jakiś obrzydliwy rap, i nikt na mój widok nie zapragnął go zastąpić czymkolwiek dającym się posłuchać. W "moim" Pestkowym Saturnie też słuchają podobnych gówien, choć ostatnio bez proszenia dostałem rabat. Czy oni się poumawiali? A może warunkiem przyjęcia do takiej roboty jest zryty łeb, wyzbyty jakichkolwiek objawów dobrego gustu. Sam już nie wiem. Ale kogo oni chcą taką czkawką zarazić? Przecież nie moje pokolenie. A to jedyne pokolenie jeszcze kupujące płyty. Po co więc promować chujowy hip hop czy inne pierdolenie na tle bekających sampli, skoro gówniażerka i tak ma to w nosie, bo rżnie muzę z sieci. Powinni stworzyć osobne stanowisko "muzyczny degustator-podawca", po czym zatrudnić takich ludzi, jak ja, a wówczas nastałaby szansa przywrócenia dobrego gustu w narodzie. My się później dziwimy, skąd u ludzi takie umysłowe pojebstwa, jak słuchanie rapu, wspieranie PiSu lub alergie na wiosenne piękno. Nie dalej, jak dzisiaj, pewien młody jegomość oznajmił, że gdy w firmie podgłośnił radioodbiornik słysząc głos Anny Jantar, to wyrwał się jakiś wrzaskliwy cymbał: "ścisz ten syf, bo zwariuję". Nawet frajer nie zdaje sobie sprawy, że na zwariowanie w jego konkretnym przypadku jest już mocno za późno.
Przepraszam za zbyt dużą ilość nieparlamentarnych określeń, ale lubię artykułować wyraziście i dotkliwie.
Coś wisi w powietrzu. Nie jest normalnie. Nie tylko we mnie wstępuje agresja, gdy dostrzegam to, co złe, ale najgorsze, że wszyscy chodzimy jacyś podminowani. Mało empatii, dobrych duszków, jeszcze mniej przychylnych prądów, a jeszcze ten, jak mu tam... Kaczyński, obwieszcza, że na przyjazd Trumpa, będą u nas tłumy.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"