No to mamy lato. Nawet się nie spostrzegłem jak ta wiosna przeleciała. Była zdecydowanie zbyt krótka. Tym bardziej, że jej pierwszy miesiąc stał pod znakiem chłodu i braku słońca.
Troszkę przeraża ten uciekający (bo "upływający" brzmi nazbyt łagodnie) czas. Miesiąc goni miesiąc, pory roku wzajemnie się prześcigają... A ja już w październiku 52 lata, choć dopiero było 25. Szybko te cyferki dokonały roszady. Pamiętam jak inżynier Stefan Karwowski, przy podobnej okazji, wpadł w refleksyjny ton, zastanawiając się, ile mu jeszcze pozostało sopockich festiwali, a ile mundiali... Ja też tak czasem kalkuluję. Może załapię się jeszcze na jakąś jedną płytę Rogera Watersa, skoro muzyk zechce ją zrealizować w okolicach 2042 roku. Wszak pomiędzy najnowszą "Is This The Life We Really Want?" a "Amused To Death" zarysowała się właśnie ćwierćwieczna przerwa. Nie licząc powtykanych gdzieniegdzie pojedynczych ekstra kwiatków.
Kilka dni temu pojechałem do roboty autobusem inną linią, niż zazwyczaj, i przekroczyłem na dziesięciominutowym bilecie czas o trzy minuty. I proszę sobie wyobrazić, że bez problemu dostrzegłem wsiadających kanarów (mam na nich nosa), więc zero paniki, ponieważ byłem przekonany, że nadal się mieszczę w czasie. A tu pada: "przekroczył pan czas o trzy minuty". Zdębiałem. On zresztą też - jak by to rzekł docent Furman. Ja na drzewo, on za mną, ja z drzewa, on za mną, więc ja do wody, no a muszę powiedzieć, że było minus dwadzieścia stopni, więc ja z tej wody wyskoczyłem jak poparzony...." - przypomina mi się ciąg dalszy wywodu Zenobiusza Furmana względem panny Ewy. Kanar jednak grzecznie, choć niechętnie oddał bilet - odpuścił mi znaczy, lecz.... autobus wciąż nie docierał do przystanku... przez co po upływie kolejnej minuty kanarzysko powróciło i poinformowało, że on jednak musi wypisać pół mandatu (70 zł) za przekroczenie czasu do pięciu minut. Chyba mam coś w sobie, bo na zarzucone z mej strony: "niech mi pan tego nie robi", facet odpuścił. Obaj kontrolerzy wysiedli ze mną na najbliższym przystanku, dzięki temu nawet pogadaliśmy o ich ciężkiej, szczególnie w upale, robocie, po czym obaj udali się do spożywczaka - zapewne po płyny uzupełniające. Na odchodne zarzuciłem "wielu łapiecie?", na co bez namysłu odezwał się ten drugi: "tylu, ilu trzeba". No tak, głupie pytanie. A więc dobra passa trwa - zero mandatów. Jeszcze nigdy przenigdy. Choć moja Żonka już miała za przekroczenie na liczniku, a było to w takiej mieścince Resko. To takie "sympatyczne" zadupie na trzeciorzędnej drodze odśnieżania ku morzu.
Jako knajder, podczas pobytu na któryś wakacjach u boku rodziców, pewnego razu dostrzegłem po drugiej stronie ulicy w kiosku jakiś interesujący mnie model samochodziku lub żołnierzyka, więc szpula do okienka, a tu przeraźliwy sędziowski gwizdek i przywołujący mnie wskazującym uginający się palec sprawiedliwości. Pan mundurowy dupskiem usadowiony na Gazeli zdejmuje hełm i prosi o legitkę, celem spisania i wlepienia mandatu. No to Masłowski w ryk. Łzy polały się wartkim strumieniem po koszuli z napisem: "ja jestem king Bruce Lee karate mistrz", że aż się pan władza przestraszył. Na szczęście szybko ogień ugasił będący w pobliżu Tata, który po całym zajściu przekazał od pana mundurowego pouczenie, co niestety uznałem za otwartą furtkę do kolejnego naginania przepisów. Do dzisiaj lubię sobie przeskoczyć na czerwonym, bądź nagiąć dziesięciominutowy bilet (gdy nie mam doładowanej Peki) na trochę przed- lub po czasie.
Piosenka na dziś: Uwaga !!! bo będzie poza-albumowy smaczek. Cigarettes After Sex "Keep On Loving You". Tak tak, cover Reo Speedwagon. Nie do kupienia na fizycznym CD, a jedynie drogą strumieniową. "Gotycki" Krzysiek się szarpnął, wysupłał z sakwy dwa dolce, plus kilkadziesiąt cenciszów (ta końcówka to haracz manipulacyjny), i oto są dwa kawałki. Sprzed kilku lat, ale dla przecież bardzo nowe, ponieważ w ogóle do całkiem niedawna nie miałem pojęcia o tym jakże fajnym zespole.
Chciałem się do tego dolca z nagórką dorzucić, ale Krzysiek, że nie i nie, więc stanęło, że następny tego typu cyfrowy mus, fundnę ja. Puszczę Szanownym Państwu w niedzielę - że tak to nieradiowo ujmę. Bo puścić to można bąka, a piosenkę zagrać, zaprezentować, zapodać, nastawić, wyemitować.... Tak samo, jak ceny nie da się upuścić, a opuścić. Zatem winno być "opust", nie "upust". Ceny opuszczamy, nie upuszczamy. Ale tym niech się martwią sprzedawcy galerii, którym każdego stycznia przychodzi to skomplikowane słowo i tak zastępować wyprzedażowym, i jakże powszechnie zrozumiałym: "sale".
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"