niedziela, 10 kwietnia 2016

VOO VOO w "Blue Note", Poznań, 9 kwietnia 2016

Wczoraj "Nawiedzone Studio", w obsadzie: Tomek Ziółkowski i moja nie do końca skromna osoba, wybrało się do "Blue Note" na Voo Voo. Po raz pierwszy. Nigdy do tej pory nie uczestniczyłem w koncercie Wagla i jego kompanów. Przyznam, że choć cenię ich twórczość, to nie słucham jej namiętnie. Jednak, gdy organizujący całą tę uroczystość Krzysiek Ranus zaproponował wybranie się do klubu przy ul. Kościuszki, to....
Już na miejscu wyjawiłem Tomkowi, ze sporym uczuciem wstydu, iż w płytowej kolekcji posiadam jedynie na analogu "Sno-Powiązałkę", do tego nie słuchaną chyba ze dwie- lub dwie i pół dekady. Jednak w trakcie show przypomniałem jeszcze, że na polskiej półce z kompaktami leżakuje od blisko dziesięciu lat zafoliowana "Voo Voo - Trójka Live!", którą to w swoim czasie wydał codziennik "Rzeczpospolita". Wówczas pojawiła się cała seria koncertowo-Trójkowych płyt, m.in. Lady Pank, Republika,...., no i także Voo Voo. Kupiłem ją jako jedną z trzech, lecz postawiłem w regale, zapominając o jej istnieniu do wczoraj. Miło było zatem z niespodzianką sięgnąć po nożyk, przeciąć folię i nastawić w odtwarzaczu CD. Urządziłem sobie w chałupie pokoncertowy bis.
No ale.... to tylko preludium do krótkiego rozwinięcia i jeszcze krótszej pointy.
Waglewski wygląda jak Fish. Ta sama rytmika profilu czaszki, identyczna artystyczna łysina, gdzieniegdzie przyozdobiona przebijającymi się odrostami, ponadto dostojna (ale nie hipsterska) długa broda, elegancki tatuaż na szyi.... Marynareczka rodem z kawalerii, spodnie rurki, no i TA osobowość. Reszta ekipy wiadomo; perkusja, kontrabas, no i Mateusz Pospieszalski na saksie. A raczej na saksofonach, bo widziałem dwa. Tak samo jak Wojciech Waglewski, który w regale trzymał bodaj z siedem czy osiem gitar. I po kolei po nie sięgał. Przywieźli ze sobą jeszcze muzyka dodatkowego, który w drugiej części występu (koncert z przerwą, jak w teatrze) grał na jakimś hindusko-podobnym sitarze, czy czymś w tym rodzaju.
Waglewski w dobrze znanym sobie stylu przywitał zespół, rzucił jedną czy drugą anekdotkę, a wszystko to przy zachowaniu naturalnej powagi, co jeszcze bardziej wzmagało ogólny dobry nastrój na sali. Myślę sobie, że napicie się wódki z tym człowiekiem, byłoby czymś pouczającym i ekscytującym zarazem.
Voo Voo grają rocka. Ale nie takiego klasyfikowalnego. Jest w nim wszystko. Bywają "normalne" piosenki, by po chwili muzycy odjechali w rejony transowo-narkotyczne. Muzyka etniczna, rodem z klimatów wytwórni Real World, przechodzi do okolic King Crimson, czasem i Jimiego Hendrixa, wielokulturowego i zarazem wielobarwnego bluesa, tak samoż folku, jazzu, awangardy, różnych eksperymentów, a często po prostu zabaw. I licho wie, co tam jeszcze. A wszystko jest konsekwentne i pasuje jak ulał.
Naprawdę fajny koncert. Potrzebowałem takowego. Dał mi kopa. Szczególnie po ostatnim tygodniu, w którym zwymiotowałem wszystkie grzechy mojego łakomstwa. A bałem się nie dotrzeć, albowiem jeszcze kilka godzin wcześniej niemal słaniałem się na nogach. Ciśnienie 106/60, zero apetytu, itd.... Żonka pragnąc doprowadzić mnie do stanu używalności zaopatrzyła kuchnię w młode ziemniaki, świeżą sałatę, wykwintne soczyste mięsko, itd...itd..., a mnie wszystko smakowało tak samo - jak karton, w dodatku bez soli. W "Blue Note" trzy szklanki Coca Coli z lodem i cytrynką przywróciły światełko w tunelu. Zaś sam koncert Voo Voo dodał adrenaliny. Ekstra!





Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"



VOO VOO w Trójce! na chwilę przed "historycznym rozplombowaniem"
Niestety stanie na balkonie przy ruszającym się tłumie nie zaowocowało dobrymi zdjęciami.
Wczorajsza wiosna na Osiedlu Przyjaźni.
Tutaj to samo, tyle że z większej perspektywy
Nasze bilety, jeszcze dziewicze

==================================
==================================