wtorek, 26 kwietnia 2016

lody truskawkowe i pączek skąpany w lukrze

Lekarka postraszyła rano, że nerki źle ciągną. Dużo pić i jeszcze raz pić. I jak tu się zmusić? Jadę do roboty i myślę, co by tu, by się przemóc. Po drodze wleciałem do Saturna po Marka Knopflera z Evelyn Glennie do filmu "Altamira". Nowość. Cena jak to u nich ostatnio wyżyłowana - 49,99 zł. Gdyby mogli, to najchętniej trzasnęliby 50,09, ale to już piątka na przedzie. Scyrbato nieco. Kupiłem, choć czuję, że moja przygoda z tą siecią pomału dobiega końca. Jest taka sympatyczna internetowa siedziba, zwie się "Świat Książki". Sporo tam nowości w atrakcyjnych cenach, więc nikt nie będzie nas po kieszeniach łoić. Dla przykładu płyta, o której mowa, do zamówienia w ciągu 24h za 46,50 zł. Jedna płyta, druga płyta, no i pewnie piąta lub szósta już wyjdzie gratis.
W Saturnie przy dziale z kompaktami pustki. Przejrzałem półki i z zapisków sprawdziłem ewentualne nowości. Nic, dosłownie nic. Powinienem zmienić zainteresowania, bo pod Beyonce i Justinem Bieberem półki się uginają. Nie ma to jak frajerskie zamawianie. Zapewne kierownik działu muzycznego jest człowiekiem młodszego pokolenia, wychowanym na R&B/hip-hop/funky/soul/jazziku, i pojęcie wysmakowanej muzyki go ominęło. Wystarczy przejrzeć tylko sam dział nowości - oferta przyprawia o mdłości. Nie ma czego szukać, bo to, co na półkach fajne, to już każdy od dawna posiada. To samo tyczy sporego działu przecen (ceny po ok.20-30 zł). I co z tego, że są tam Vangelisy, Coldplaye, Whitney Houstonki, soundtracki do "Twin Peaks" czy "Gladiatora" - przecież to są płyty, które większość ludu kupiło w dniu premiery, ewentualnie niedługo później. Zabrałem co moje i pojechałem zdać PITa, by na ostatnią chwilą nie stać później w kilometrowych kolejkach.
Pozostała godzinka, więc szybka wizyta na Poczcie, a później w głowie zaczęło kusić. Idę i myślę, myślę i myślę, aż w końcu patrzę - eureka, jest! McDonald. Lody w polewie truskawkowej z bitą śmietaną. Jezu jak cudownie można rozpocząć dzień. Lekarka kazała dużo pić, więc zatem na słodko i śmietankowo. W sąsiadującym spożywczaku na dobitkę jeszcze butla Nestea i pączek - cały skąpany w lukrze. Noooo!, i oto jestem. Żyję! Przychodzę do roboty, szef z krzywą i jak zwykle niezadowoloną gębą patrzy, podając wytyczne. Mówię, że najpierw pączek, a robota może poczekać. Krzywi się łajza na me pyskolenie, ale przełyka kluchę goryczy. Co tam, szefa też trzeba sobie wychować.





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"