Wczoraj na fejsbuku po raz pierwszy zaprosiłem Słuchaczy do posłuchania Nawiedzonego Studia. To moje duże wydarzenie. Nigdy nie lubiłem naszej klasy, także nie byłem i nie jestem fanem fejsbuków czy twitterów, choć na każdym z owych mam pozakładane konta. Być może kiedyś załapię na to bakcyla . Na razie tylko robię eksperymenty. To znaczy, robię je na sobie.
Zapisałem na swoim profilu, że dzisiaj zagram dużo z dawnych, albo i jeszcze dawniejszych płyt. Jakoś tak się składa, że na początku każdego roku słucham ich szczególnie dużo. Nie wiem dlaczego, ale jest mi z tym dobrze.
Pomimo tego, trzymam rękę na pulsie i zapisuję daty nadchodzących premier. W tym roku pojawiły się już nowe albumy Riverside, New Order (z archiwalnym materiałem) Biffy Clyro, Unitopia, Mike'a Oldfielda czy Helloween, a już za chwilę pojawią się: Saxon, Krokus, Steven Wilson, Clive Nolan, i wiele innych. A to dopiero początek roku. Sporo tego, prawda?. Kiedy tego wszystkiego posłuchać? Czyż to nie piękne zmartwienia?
Wierzę, że każdy z tychże artystów dał z siebie wszystko. Bo co na przykład sądzić o takiej Toni Braxton, która właśnie doszła do wniosku, że już jej się nie chce. Że muzyka ją nie bawi, straciła dla niej sens... Sprzedała ponad sześćdziesiąt milionów płyt - i wystarczy. No cóż..., można i tak. Ja jednak nie wyobrażam sobie pewnej porannej pobudki, zaparzenia kawy, i stwierdzenia, że od dzisiaj już nie muzyka, a film. Dla Toni Braxton była to jednak naturalna konsekwencja. Pomyśleć , że gdyby ta pani nie odniosła tak spektakularnego sukcesu, to dobijałaby się zapewne od dawna na zawodniczkę do jakiegoś kulinarnego szoł, albo wyjawiłaby, że jej największą pasją są podróże. Najlepiej do jak najdroższych hoteli, bo zyskanie należytej akceptacji wśród tzw."grona przyjaciół", tylko tak jest możliwe. Jeden wielki pic na wodę. Pomyśleć, że po całym tym bałaganie pozostanie tylko kilka przyjemnych melodyjek, a wszelkie ideały zostają spłukane w klozecie.
Z innej parafii donoszą, że wygrany mecz Polaków z Rumunami (4:1), został anulowany, ponieważ piłkarze z księstwa Draculi dokonali ośmiu zmian, a w tym towarzyskim meczu wolno było tylko sześć. W związku z tym, zdobyte punkty przez naszych futbolistów nie zostaną dodane do ogólnego rankingu. Brawo! Zawsze "polaczki" po tyłkach oberwą. Nawet jak wreszcie wygrają. Kurcze, proponuję zatem przy najbliższych surowych batach z Ukrainą, także przekręcić liczbę zmian, i grać w ten sposób tak wiele dodatkowych spotkań, aż wreszcie wygramy. To dobry patent na mistrzostwo świata. A zresztą, o czym tu mówić? Mecz ze słabiutkimi Irlandczykami skompromitował nas doszczętnie. Najgorsze jest to, że ja jestem prawdziwy kibic, a więc szybko otrząsam się z każdej porażki, by po chwili znowu wierzyć i kibicować. Czego wszystkim życzę.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)
nawiedzonestudio.boo.pl