środa, 19 września 2012

ECLIPSE - "Bleed & Scream" - (2012) -

ECLIPSE - "Bleed & Scream" - (FRONTIERS RECORDS) -  ***1/2



"Bleed And Scream" jest drugą płytą jaką poznałem, i przy okazji najnowszą, szwedzkiego Eclipse. Choć jak sprawdziłem, już w sumie czwartą w dorobku tejże grupy.
O ile poprzedni longplay "Are You Ready To Rock" (2008), był zbiorem poprawnych kompozycji z okolic melodic hard rocka, o tyle wydany niedawno "Bleed And Scream" jest po prostu znakomity. I nie ma w moich słowach najmniejszej przesady.
Nie ukrywam, że początkowo nie podszedłem do tego albumu z wielkim entuzjazmem, spodziewając się po prostu kolejnej średniej jakości pop-metalizującej produkcji. Z reguły zespoły, które błądzą po obrzeżach wysokiego poziomu wykonawczego w tego typu graniu, nie przedostają się do elity, jeśli nie błysną od samego początku czymś szczególnym. Dlatego wręcz oniemiałem, gdy pewnego wieczoru zupełnie od niechcenia nastawiłem tę płytę, najprawdopodobniej tylko po to, by ją zaliczyć. Już po pierwszym przesłuchaniu poczułem, że dzieje się tutaj coś niezwykłego. Każde następne spotkanie z tą płytą, było niemal taką frajdą jak u każdego faceta pierwsze randki ze swą lubą.
O ile otwierający tę płytę numer "Wake Me Up" nie zwiastował jeszcze niczego niezwykłego, o tylko kilka kolejnych wgniotło mnie w ścianę, zupełnie jak niejedną z postaci mych ulubionych kreskówek ze stajni Hanna-Barbera. Nie wiem co takiego wydarzyło się w głowie Erika Martenssona (lidera grupy - przy okazji wokalisty, gitarzysty i basisty zarazem), a i być może także w umysłach jego kompanów, ale przemiana Eclipse w stosunku do swego poprzedniego albumu, jest bliska poziomu dźwignięcia się z oślej ławki do roli prymusa.
Warto zaznaczyć przy okazji, że zespół ten nie zdołał do tej pory liznąć jakiejś większej sławy, pomimo iż Erik Martensson grywa równolegle z kapitalnym trio W.E.T. - u boku Jeffa Scotta Soto, a także do CV może dopisać sobie współpracę z takimi znakomitościami jak: Jimi Jamison (wokalista Survivor) czy grupa Giant. I to nie jako jakiś tam chórzysta lub gitarowa sesyjna plomba, tylko często występuje jako współkompozytor lub pomysłodawca.
Nie wyobrażam sobie, by w miarę entuzjastycznego człowieka, nie poderwały kompozycje w rodzaju "Bleed And Scream", "Ain't Dead Yet" czy "Battlegrounds". Solówki gitarowe Magnusa Henrikssona, poparte pięknymi partiami klawiszowymi Johana Berlina, po prostu muszą pobudzić zmysły każdego wielbiciela artystycznego rocka. Nawet jeśli w taki oto artystyczny sposób, gra się tylko zwykłe piosenki zwrotkowo-refrenowe. Jak w tym przypadku.
To właśnie poprzez tak wyrażane emocje i nietuzinkowe do nich podejście, Eclipse udowadniają nam, że wiele jest w tej muzyce wciąż do zaproponowania. Pomimo, iż smutni tego świata, dawno temu zakopali takie granie w wieczystym grobowcu.
Proszę się przyjrzeć kompozycji "A Bitter Taste". Jej podniosłość, a także konstrukcja i dramaturgia, wcale nie odbiega swoistym urokiem od najlepszych dokonań u na przykład metalurgów z Hammerfall czy progresywnych mistrzów prozy życia jakimi są Marillion. I choć każda z tych grup tworzy w osobnym świecie muzyki, to podejście do sztuki, i jej wiarygodność, wyrażają wspólnym mianownikiem.
Wyrzucenie z mego rękawa kolejnej lawiny pochlebstw względem pozostałych kompozycji z "Bleed And Scream", mogłoby tylko zaszkodzić wiarygodności temu co napisałem już powyżej. W ramach zasady - co za dużo to niezdrowo. Dlatego Moi Drodzy, jak świetnymi utworami są "Falling Down", "S.O.S." czy co zrobić może z nami genialna galopada "After The End Of The World", ktora przy okazji finalizuje całość, to już powinniście przekonać się sami. Oczywiście nie stawiam nad nikim złowieszczego topora przymusu wielbienia tego typu twórczości, wszak uważam, że zawsze można obcować przecież z muzyką na poziomie "wciąż tych samych przebojów".



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl