PATTI SMITH - "Banga" - (COLUMBIA RECORDS) - ***1/2
O późnych płytach artystek takich jak Patti Smith, zazwyczaj mawia się, że dane dzieło zostało stworzone przez muzyka dojrzałego, który(a) wie czego chce, gdyż jest doświadczony, a co za tym idzie, posiada wiele mądrości życiowych, które nie tylko przeczytał czy zobaczył, ale i poczuł na własnej skórze.
Patti Smith zawsze trzymała sztamę z intelektualną stroną rocka. Wyrastając na buncie, wściekłości i innych manifestacjach swej odrębności, aby z czasem obnażyć coraz większą wrażliwość na piękno życia , ludzi, świata,...
Wszystko to znajdziemy także na tej płycie. Wcale nie tak innej od jakiejkolwiek z wcześniejszych. Patti śpiew nie zmienił się nic a nic, od czasów sławetnego debiutu "Horses" (1975). Wciąż jest tak samo przejmujący, bolesny, jak i donośny.
Jako, że jest artystką pełną parą, zależy jej, by odbiorca nie tylko słuchał pięknego głosu, czy akompaniujących zespołowych kolegów (gitara, bas, perkusja, instr.klawiszowe) , lecz by posłuchał także treści każdego utworu. Albowiem każdy z nich jest dla niej czymś wyjątkowo ważnym. Stąd też starannie przygotowana książeczka, z której dowiadujemy się na przykład, że otwierający utwór "Amerigo", traktuje o włoskim podróżniku Amerigo Vespuccim, i o jego słynnej wyprawie z 1497 roku. A następny "April Fool", odnosi się do prima aprillisowej daty urodzin Mikołaja Gogola. Zresztą Patti Smith jako nad wyraz zainteresowana kulturą Rosji, daje temu wyraz jeszcze w kompozycjach "Tarkovsky (The Second Stop Is Jupiter)" oraz w tytułowym "Banga". Pierwszy z nich dotyczy Andrieja Tarkovsky'ego - radzieckiego filmowca. Drugi zaś nawiązuje do psa imieniem Banga, występującego w "Mistrzu i Małgorzacie" - Michaiła Bułhakowa.
Ponadto, artystka uwrażliwia nas na ub.roczną tragedię w Japonii , związaną z trzęsieniem ziemi ("Fuji-san"), bądź składa hołd niedawno zmarłej Amy Winehouse ("This Is The Girl").
Powyższe fakty wskazują, iż jest to płyta nie tylko do słuchania, ale i do przeczytania. Oczywiście, ważne to wszystko będzie dla nas, głównie na początku poznawania tego dzieła, później pozostanie już tylko na wieki ten niesamowicie bolesny śpiew, no i sama muzyka. Jak najbardziej rockowa, ale z rzadka hałaśliwa. Jedynie czasem tylko o nieco podwyższonym tonie, jak we wspomnianych już utworach "Fuji-san" czy "Banga" (tutaj na gitarze i perkusji zagrał znany aktor Johnny Depp - przyjaciel autorki).
W większości dominują jednak kompozycje nastrojowe, balladowe, a czasem i także melorecytowane, jak: "Tarkovsky..." czy "Amerigo".
Wszystkie są bardzo piękne, choć polecałbym zwrócić szczególną uwagę na balladę "Maria". To podniosły utwór, z marszową perkusją, delikatnie snującym się pianinem i na wpół-śpiewającą oraz melorecytującą Patti, której głos wypowiada więcej, niż tuziny napisanych słów. Jeśli już o balladach mowa, jest tutaj jeszcze taka piosenka "Seneca", z prowadzącą przez całość gitarą akustyczną i prześlicznymi smyczkami. Dostojny to utwór. I z taką samą gracją zaśpiewany.
Tak się złożyło, że najmocniejszymi atutami "Banga" są ballady, i takowa również kończy ten album. A jest nią "After The Gold Rush". Stary poczciwy klasyk Neila Younga. Oboje potrafią w śpiewie okazać ból jak mało kto, i oboje powinni kiedyś to razem zaśpiewać. Właśnie Patti Smith udowodniła, że w pełni na to zasługuje. No i jeszcze ta poruszająca ostatnia minuta tego utworu, w której do głosu Patti dochodzi dziecięca dośpiewywana coda. Tak, że aż sama autorka tej płyty milknie, i pozwala wyśpiewać się małej duszyczce.
Acha, jest jeszcze jeden dodatkowy utwór "Just Kids". Dodany tylko do limitowanej edycji, wydanej zresztą efektownie w formie książki. Nie wiedzieć dlaczego, nie mógł się on pojawić w podstawowej wersji płyty. Przecież tak bardzo do niej pasuje. Tak samo jak przejmujący śpiew czy melorecytacja naszej bohaterki.
Nie wspomniałem jeszcze o kilku utworach. Może dlatego, że płyta długa (63 minuty), a i o wszystkim nie da się tak w kilku słowach. Ale może jeszcze polecę jeden melorecytowany utwór , taki ponad 10-minutowy, jakim jest "Constantine's Dream" (z fajnymi schizofrenicznymi skrzypcami, niczym jak u Curved Air lub String Driven Thing). Troszkę przypominający mi klimatem "The End" The Doors, wraz z obrazem do "Czasu Apokalipsy" i jeszcze domieszką nagrania "Chocolate" , otwierającego najnowszą płytę Tindersticks. Zresztą, posłuchajcie proszę sami.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)
nawiedzonestudio.boo.pl