wtorek, 31 lipca 2012

HARDLINE "Danger Zone" (2012), MICHAEL THOMPSON BAND "Future Past" (2012), WIGELIUS "R3INV3NT1ONS" (2012)

HARDLINE - "Danger Zone" - (FRONTIERS RECORDS) - 
MICHAEL THOMPSON BAND - "Future Past" - (FRONTIERS RECORDS) -
WIGELIUS - "R3INV3NT1ONS" - czyli "Reinventions - (FRONTIERS RECORDS) -



Włoska wytwórnia Frontiers Records od bardzo wielu lat specjalizuje się w melodyjnym rocku, hard rocku czy lekkim metalu. Lansując przy tym młodych wykonawców, bądź przypominając dawne gwiazdy, których popularność z biegiem lat mocno wyblakła. Dzięki temu labelowi zaistniało wiele płyt i grup, które nie miałyby żadnych szans w zetknięciu z dzisiejszymi brutalnymi prawidłami rynku komercyjnego.
Nie zawsze rozpisuję się o każdej płycie oznakowanej logo Frontiers, by czasem nie zostać posądzonym o jakieś biznesowe powinowactwo, choć posiadając słabość do tego koncernu, chętnie czyniłbym tak przy każdej nadarzającej się okazji.
W ostatnim czasie przyszło w nim na świat kilka płyt, o których chciałbym słówko poniżej.
Na pierwszy rzut niech pójdzie nowe dzieło amerykańskiej grupy Hardline. "Danger Zone", jest czwartym albumem studyjnym grupy, dowodzonej niegdyś przez braci Gioeli, z których to ostał się już tylko ten bardziej popularny, i śpiewający zarazem Johnny Gioeli. Znany przede wszystkim z zespołu Axel Rudi Pella, którego to zespołu ostatnie akcje ponownie poszły do góry. Niech nie oznacza to, że śladem za tym, każda płyta podpisana śpiewającym nazwiskiem Gioeli'ego, od razu musi jawić się złotem. Nowe dzieło Hardline jest zbiorem dwunastu przyzwoitych i miłych dla ucha piosenek, o nośnej sile melodyjnego hard rocka. Co powinno stanowić w sumie zarzut in plus. Niestety, płyta posiada dość monotonny charakter, a do tego w wyjątkowo szablonowy i nudny sposób została rozpisana na nuty. Niemal każda zwrotka czy refren, kłują po uszach takimi samymi "emocjami", eksplodującymi z płuc Gioeliego. Brak tutaj podziału na frazy smutniejsze czy bardziej radosne. Wszystko pędzi niczym po jednej i równej płaszczyźnie. Przez co "Danger Zone", pełni raczej rolę typowego "muzaka", który ani nie rani, ani nie wzmaga też adrenaliny. Ot po prostu, tylko miło buja, nie pozostawiając żadnych cielesnych obrażeń. Tak przecież ważnych dla każdego muzycznego serca, pragnącego zaschniętych krwistych pręg.
Szkoda, że nic już nie pozostało po czasach z choćby debiutanckiego dzieła Hardline'ów, jakim było "Double Eclipse" (1992).  No, ale tam bądź co bądź, swoje pomysły dorzucali przecież tacy ludzie jak Neal Schon - doskonały gitarzysta Journey, czy Deen Castronovo - także wyborny muzyk (perkusista znany choćby z Bad English)
Duże lepsze wrażenie pozostawia po sobie długo oczekiwany album znakomitego amerykańskiego gitarzysty Michaela Thompsona, którego debiutanckie dzieło z 1989 roku, jako "Michael Thompson Band", może stanowić za wzór tworzenia ładnych melodii i podawania ich w nieszablonowy sposób. Ze szczególnym uwzględnieniem doskonałych partii gitarowych samego lidera. Kilka lat temu właśnie wytwórnia Frontiers dokonała reedycji tamtej wyśmienitej płyty, a teraz serwuje nam całkiem nowy album "Future Past". Tytuł jego już zdradza wiele. Otóż, otrzymujemy na nim utwory skomponowane przez Thompsona i jego współpracowników, w ciągu ostatniego okresu, jak i rzeczy napisane dużo wcześniej, które dopiero teraz doczekały się swej premiery. Warto także zaznaczyć, że Thompson to nie byle kto, bo choć solo tworzy z rzadka, to posiada niemały wkład kompozytorsko-wirtuozerski we współpracy nawet z największymi gwiazdami pop/rock z naszego globu, jak choćby: Cher, Madonna, Joe Cocker, Michael Jackson czy Michael Buble. Tak więc, wystarczy zajrzeć do niejednej książeczki płyty swojego pupila, by znaleźć w niej pośród muzyków sesyjnych nazwisko Michaela Thompsona. Muzyk ten ogranicza się do komponowania oraz głównie do gry na gitarze, a czasem także i instrumentach klawiszowych. Ponadto daje pracę perkusiście, basiście, także kilku zaproszonym gościom od dodatkowych instrumentów, no i rzecz jasna bardzo dobremu wokaliście Larry'emu Kingowi (z mało znanej u nas grupy Soleil Moon, żeby nie powiedzieć: nieznanej w ogóle!).
"Future Past", stanowi wysmakowaną kolekcję kompozytorsko-aranżacyjną, która powinna przypaść do gustu odbiorcom wysublimowanej odmiany gitarowego rocka, w której oprócz ciekawych i chwytliwych melodii, liczą się także efektowne zagrywki, przejścia, kombinacje,....  Wszystko to zostało podane tutaj w  formie eleganckiej, także szansa wielka, by płyta ta, przypadła do gustu fanom Toto czy Foreigner, ale i także Joe Cockera , bądź Michaela Boltona.
Mnie najbardziej spodobały się ballady "When You Love Someone" (ta szczególnie piękna)  i "Break Me Down", a ponadto przedfinałowy "Can't Miss", brzmiący niczym jakiś kolejny filmowy hit grupy Survivor, Kenny'ego Logginsa czy Eddie'ego Money'a. Z epoki, której już nie ma, gdyż dzisiejsze kinowe hity, to albo durny rap , albo mdlący r&b.
O ostatniej trzeciej płycie z tutaj że opisywanych, a przy okazji debiutującej właśnie szwedzkiej grupie Wigelius, da się powiedzieć tyle, że panowie ci bardzo pragną połączyć melodyjność z epoki 80's z metalizującym tempem, jakie w tej odmianie słodyczy wciąż mocno się ma u naszych północnych "zabałtyckich" sąsiadów. Troszkę pod tym względem muzycy Wigelius chcą stać się drugimi H.E.A.T., The Magnificent, Sha-Boom , a być może i nawet zasłużonymi Europe.  I daj Panie Boże, łaskę tej czwórce ambitnych chłopaków, którzy muszą się jeszcze jednak sporo nauczyć. Pomimo, iż nieźle grają i brzmią (zasługa producenta Daniela Floresa), jednak przydałaby się jakaś cudotwórcza wena kompozytorska. Bowiem z dwunastu zawartych tutaj kompozycji, tylko otwierająca "Angeline", jawi się swoistym urokiem, reszta niestety spływa niczym jednolity potok lukru. Te same tempa, chóralne refreniki, czy solóweczki gitarowo-klawiszowe, są do siebie tak boleśnie podobne, że brnąc wraz z tą płytą do przodu, kompletnie zatraciłem orientację, w którym jej momencie jestem. Uczucie to niestety nie poprawia się nawet po piątym czy dziesiątym przesłuchaniu. Ot, kolejna płyta ambitnego pop-metalizującego zespołu, któremu bardzo zależy by stanąć w jednym szeregu z dawnymi swymi idolami (a są fanami Van Halen, Journey czy Whitesnake), jednak do nich brakuje muzykom jeszcze wielu rzeczy. Przede wszystkim, takiego prawdziwego pomysłu na siebie.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl