czwartek, 14 listopada 2024

new england

Dumnie się napuszę. Stanęło powodem. Nareszcie wyrwałem na kompakcie nowiznę! New England "New England". Absolutnie cudowny debiut Amerykanów, rzecz z rocznika tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego dziewiątego. Jedna z moich życiówek. Dotąd pieściłem jedynie winyl, ale to nie to samo. Wydany przed dwoma laty zremasterowany kompakt lśni w dźwięku, okładce, satysfakcjonującej książeczce oraz dodatkowymi nagraniami. I jakież rajcowne stare zdjęcia, w tym labele singli - z epoki - co także potrzebne radiowcowi treści. Wytwórnia Rock Candy Records wymiata! - nie po raz pierwszy, zresztą.
Dawną na potrzeby audycji przegrywkę z winylu mogę już zamknąć w sejfie z innymi niepotrzebnymi. Bo, oto wyśmienicie kręci się compact disc. Najlepszy nośnik, choć obecnie w odwrocie.
Sprawdziłem, ostatnia u mnie emisja New England w czerwcu dwa tysiące dwudziestego trzeciego, wcześniejsze w czerwcu dwa tysiące piętnastego i dwunastego. Ale kto by pamiętał. Zapewne było jeszcze parę wcześniej, jednak przed dwa tysiące dziesiątym nie prowadziłem blogowej ewidencji, a ryć po zeszytach... sami rozumiecie.
Nazwa New England dotyczy regionu pochodzenia zespołu, który wywodzi się z Bostonu w stanie Massachusetts, a stan Massachusetts to region New England. I wszystko jasne.
Istnieli krótko, nie licząc kilku niepotrzebnych i nic niedających reaktywacji. Zatem, w grę wchodzą trzy albumy wydane w latach 1979-81, z których pierwszy jest absolutnie najlepszy. Pójdę dalej, genialny! To jedna z najbardziej okazałych AOR'owych płyt, której producentami Mike Stone (facio od paru rzeczy dla Queen, Foreigner, Journey, Whitesnake czy April Wine) oraz gitarzysta, do tego mój ulubiony głos Kiss, Paul Stanley. Panowie idealnie wyczuli intencje ówczesnych już niemal trzydziestolatków, a więc nie najmłodszych pretendentów na idoli młodzieży. Każdy, kto jednak kuma ich debiut'album wie, że byli rockowymi w dobrym tego słowa znaczeniu modnisiami i trochę szkoda, iż dziś ta bezbłędna płyta stała się nieco zapomniana.
Liderem formacji, wokalista i gitarzysta John Fannon, zaś jego kompani Jimmy Waldo, Hirsh Gardner oraz Gary Shea, już po rozpadzie New England, wraz z gitarowym wymiataczem Vinniem Vincentem, założyli metalowy Warrior. Ale my zajmujemy się teraz "New England". Wspomnień czar. Słodki rock, z kapitalnymi, wślizgującymi się do mego wnętrza i gnieżdżącymi nieprzerwanie w nim melodiami. Ku różnorodności, otrzymujemy niekiedy romantyczny nastrój, ale i szczyptę młodzieńczego buntu, wręcz pożądanej niegrzeczności.
Nie umiem wyróżnić żadnej z dziesięciu piosenek, kocham je wszystkie i jestem absolutnie nieobiektywny. Posłuchajcie na odpowiedniej regulacji i najlepiej jeśli pochodzicie z rocznika, np. sześćdziesiątego piątego. Wszyscy ówcześni, jak ja trzynastolatkowie, od razu przyporządkują tę muzykę dawnemu wystrojowi ulic, modzie, technologii i czemu nie tylko. Przywołajmy czarno-białe telewizory, spodnie dzwony, koszule z szerokimi kołnierzykami i rozpiętymi trzema od góry guzikami, na parkingach syreny, warszawy i równie brzydkie skody. Chociaż, w tym samym czasie, w New England parkowały lincolny, chevrolety i inne fordy. Ludzie jednak wszędzie podobni, o identycznym zapotrzebowaniu na emocje, muzykę, miłość.
Słucham tej płyty, nie wiem już, który raz, lecz po raz pierwszy ze zremasterowanego kompaktu. I jest cudownie.

andy


"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 24.00
na 100,9 FM Poznań (Radiooznań) lub radiopoznan.fm

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl