Pierwszy live dostąpiłem w katowickim Spodku, bodaj przed pięcioma laty. Pełna ekscytacja, ale to już historia, liczy się tu i teraz.
Bilet/prezent skapnął mi się od ubiegłorocznego gwiazdora. Poprosiłem o najtańszy i taki też wylądował pod choinką. Najdalsze z możliwych miejsc, pierwszy rząd przy barierkach na antresoli, za mną jeszcze tylko dwa rzędy, i koniec sali - całkowicie zresztą wypełnionej. Dlatego nie ma zdjęć. Przejrzałem dokonane i są równie nieczytelne, co obraz z kamer monitoringów.
Chris Norman w formie. I wciąż ten sam cudownie zadziorny głos. Doskonale sprawdzający się w każdym repertuarze - i tym na rockowo, i na akustycznie. Setlista opiewała na dobre dwa tuziny. I 'niestety', na parę absolutnie rewelacyjnych nut z ostatniej płyty "Junction 55", której wciąż nie zdobyłem. Planowałem kupić wczoraj, zabrałem dużo forsy na zaległości i ewentualne niespodzianki, jednak, ku memu rozczarowaniu, nie dowieziono stoiska z kompaktami. Musiał więc wystarczyć sam show.
Do telefonu zapisałem tytuły zaserwowanych piosenek z "Junction 55", i tylko mam nadzieję, iż tak właśnie się nazywają: "Crazy" oraz "Picture Of You". Były też kawałki z poprzedniego albumu "Just A Man" (całkiem rockowe "Low Life" oraz, bodaj "Good Enough For Rock'n'Roll" - czy jakoś tak), którego również wciąż nie udało mi się namierzyć. Strasznie mi łyso, że ja, taki fan, a płyt nie umiem sobie zorganizować. Tak to jest, gdy dysponuje się jedynie gotówką i kupowanie przez net w przypadku indywidualnego importu przeszkodą. Wierzę ów niedobry stan jak najprędzej odmienić. Ale powróćmy na koncertu łono, mnóstwo repertuaru Smokie. I te piosenki wywoływały nie lada emocje. Ludzi zrywało z krzesełek i wbijali pod scenę. Ochrona odradzała, Gwiazda wieczoru zachęcała. I tak być powinno. No więc, popatrzmy na obowiązujący smokie'owaty repertuar: "Lay Back In The Arms Of Someone", "Pass It Around", "It's Your Life", "For A Few Dollars More", "Living Next Door To Alice", "I'll Meet You At Midnight", "Needles And Pins" czy "Don't Play Your Rock 'n' Roll To Me". Na tym nie koniec, na akustycznie jeszcze "If You Think You Know How To Love Me" oraz "Mexican Girl" - na trzy gitary, bas, klawisze oraz perkusję. I z przytupem, żadne nudy na pudy. Ach, no i jeszcze "Wild Wild Angels", które poszło na pierwszy bis. Na drugi bis, egzotyczne "Straight To My Heart" oraz "Whisky & Water" - numery, odpowiednio z płyt "Don't Knock The Rock" oraz "There And Back". A propos "There And Back", z niej mieliśmy jeszcze szalenie popularne i gorąco przyjęte "Gypsy Queen", zaś z wcześniej wspomnianego "Don't Knock The Rock", repertuar dodatkowo wzbogaciło "Sun Is Rising". Dorzucę jeszcze tytuły: "Stumblin' In", "Midnight Lady" oraz, uwaga!, "The Boxer" - ze śpiewnika Simona i Garfunkela. I to już zdaje się wszystko. Aczkolwiek, widnieje możliwość, iż pominąłem ze dwa lub trzy tytuły. Tyle na gorąco. Emocji i wzruszeń opisywać nie będę, ponieważ to już sfera indywidualnych doznań i smaków.
Gdybym o czymś jednak zapomniał, zsuplementuję się w dodatkowym miejscu.
andy
P.S. A tak, dopiszę jeszcze "Fly Away" (z dobrego LP "Crossover"). Byłbym przeoczył. Się Andy'emu właśnie przypomniało.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub afera.com.pl
w każdy poniedziałek od 22.07 do 24.00
na 100,9 FM Poznań (Radiooznań) lub radiopoznan.fm