poniedziałek, 5 czerwca 2023

"NAWIEDZONE STUDIO" - program z 4 czerwca 2023 / Radio na 98,6 FM Poznań









"NAWIEDZONE STUDIO"
wydanie z 4 czerwca 2023
(
z niedzieli na poniedziałek, start godz. 22.00, a potem najlepsze granie w eterze do 2-giej w nocy)
 
98,6 FM Poznań oraz w sieci
realizacja i
prowadzenie: Andy

 

VINCE NEIL "Exposed" (1993) -- amerykańska edycja solowego debiutu wokalisty Mötley Crüe. Wciąż gra jak żyleta. Pomimo nieustających udoskonaleń technologicznych, stale upiększanych wydań i co rusz nowych remasteringów, ta edycja ciągnie z siłą odrzutowca. -- W stosownej dla tego albumu epoce sprowadzałem go ze specjalnego importowego katalogu i cieszyłem się jak dzieciak, bo w naszych sklepach płyta nie występowała. Zarówno wtedy, jak i później. A dzisiaj, tym bardziej.
- Sister Of Pain
- Set Me Free - {Sweet cover}

AXEL RUDI PELL "The Ballads VI" (2023) -- to już szósta część hard'n'heavy przytulasków srebrnowłosego gitarzysty grającego w duchu raczej muzealnych dokonań Deep Purple, Rainbow czy Scorpions. Tym razem aż pięć nowych numerów, więc składak z tego połowiczny. Najnowsze covery ze śpiewnika Joan Baez i Kansas może przysłowiowej dupy nie urywają, ale kupno tej płyty było dla mnie swego rodzaju obowiązkiem, skoro do tej pory żadnego albumu Axela nie przeoczyłem.
- Morning Star
- Diamonds And Rust - {Joan Baez cover}

STARSHIP "Greatest Hits (Ten Years And Change 1979-1991)" (1991) -- musiałem się względem poprzedniego tygodnia co do Starship zsuplementować. Zachwycony koncertem z Vancouver z 1983 roku, nadal o nim myślę, tym samym nie potrafię ot tak, po jednej radiowej emisji, zakończyć reminiscencji o tej bombowej grupie.
- Stranger - {oryginalnie na albumie Jefferson Starship "Modern Times" /1981/}
- Good Heart - {utwór premierowy}

MIKE OLDFIELD "Tubular Bells" - 50th Anniversary Edition (1973 / reedycja 2023} -- to było pewne jak dwa razy dwa cztery, że wytwórnia (choć już nie Virgin, a Mercury) nie przepuści pocelebrowania pięćdziesiątki 'dzwonów' jej najświeższą edycją. Do tej pory naciski kładziono na nowe szaty graficzne oraz aktualne dla konkretnych roczników emisje brzmieniowe, jednak tym razem ktoś pomyślał, iż to już nie wystarczy. A zatem, na jednym CD cały klasyczny album i aż trzy bonusy, na co wersja winylowa potrzebowała dodatkowej płyty, a w konsekwencji wyższej ceny. Szkoda, że Maestro ostatecznie zrezygnował z 'czwórki' Dzwonów, sprawę konkludując jedynie w miarę ukończonym do nich intro. W miarę, ponieważ to tylko demo, a więc jedynie brudnopis. I co gorsza, Oldfield zagroził, iż może to być jego ostatnie słowo.
- Tubular Bells / In Dulci Jubilo - {music for the Opening Ceremony of the London 2012 Olympic Games}
- Tubular Bells 4 intro

YES "Mirror To The Sky" (2023) -- z każdym posłuchaniem coraz lepsza płyta. A w zasadzie, dwie. I tej drugiej, o statusie: dodatkowej, nie lekceważyłbym, albowiem wszystkie trzy z niej utwory fantastyczne. I niech sobie gdekają marudy, że Jon Davison bezczelnie podszywa się pod Jona Andersona. No to co? Ale to też trzeba umieć. Poza tym, Davison już mnie nie wkurza, jak przy pierwszym z nim albumie, a i nawet wcześnej, kiedy znałem go już z Yes'owej podróby, grupy Glass Hammer. Zacząłem jego głos traktować jak kolejny instrument i wszystko przekuło się w atut. Poza tym, z rozkoszą słucham gitarowych kombinacji/przeplatanek Steve'a Howe'a, który na całości zagrał obłędnie. Baśniowo wręcz. Zupełnie z takim charakterem, do jakiego zobowiązuje kolejna genialna okładka Rogera Deana. Nie mogę się napatrzeć na tego tajemniczego, schowanego w zamgleniu wojownika, przemierzającego cienkim kamienistym pasem wśród strzelistych skał na tle gwiezdnego oceanu. Ależ wyobraźnia i wykonanie. Tak mi się podoba, że ustawiłem nawet jako tapetę w nowiuśkim Samsungu.
- Unknown Place

SIMPLY RED "Time" (2023) -- koniecznie kupcie tę płytę. Dawno Simply Red nie byli równie fajni. Tak atrakcyjni i wszechstronni, w było nie było, zwyczajnych piosenkach. Ale one wcale nie są takie zwyczajne. Rudzielec wciąż śpiewa namiętnie, co jest pewnym obowiązkiem, ale posłuchajcie, co czyni cała sekcja. Ależ grają te melodyjne kombinacje na soul i jazz. Ucha oderwać nie sposób. A jeszcze jakie mądre teksty. Koniec bzdurek o letnich uczuciach, Mick Hucknall to człek doświadczony, tak też artykułuje o swoim świecie równie stosownie względem lat na nim przebytych. Podoba mi się ogólna myśl wypływająca, choćby z takiego "Hey Mister", gdzie wciąż bujnowłosy Mick wali prosto w burczymuchy, aby ci skończyli z marudzeniem i docenili to, co posiadają, a i popatrzyli na tych, którzy nie mają. -- Wersja deluxe zawiera twardy digibook oraz trzy numery ekstra, a wszystko nagrane na żywo dla BBC, bez oklasków. I nic to, że utwór 13-ty jest 14-tym i na odwrót, za to posłuchajcie 'piętnastki'. Otrzymujemy cover Wings, dawnej grupy Paula McCartneya, do ich przecudownego "My Love". Sprawdźcie, o ile nie dotrwaliście do późnej emisji na moim FM.
- Better With You
- Just Like You
- My Love - {Wings cover}

MICHAEL THOMPSON BAND "The Love Goes On" (2023) -- kilka tygodni zwlekałem z prezentacją tej płyty. Ale wcale nie jest mi głupio. Czasem tak bywa, że coś nie chce się wstrzelić w nastrój całości i potrzeba wychwycić ten konkretny moment. Trochę się wczoraj o tej płycie naopowiadałem, przez co nie chce mi się teraz po sobie przepisywać. Zresztą, jeśli zacznę uprawiać taką politykę, słuchanie moich programów okaże się zbędne.
- In Your Arms
- My Forever June

TONY JOE WHITE "Closer To The Truth" (1991) -- Tina Turner in memoriam -- ten zmarły przed kilkoma laty nastrojowy, a pochodzący z Luizjany bluesman, stworzył dla Tiny aż cztery kompozycje na album "Foreign Affair" /1989/. I, w zasadzie sam nie miał wobec nich zamiaru, jednak, gdy te odniosły sukces, postanowił je wziąć na swój ruszt, nadać inne odzienie i wbić na jeden ze swych najbliższych albumów. I oto on. Bardzo lubię, a oprócz mnie wyłowiło go jeszcze pół miliona innych w świecie entuzjastów. Obok 'Tiny-owego' "Steamy Windows", mamy tu jeszcze "Undercover Agent For The Blues". Ale to na inną okazję.
- Steamy Windows

TINA TURNER "Break Every Rule" (1986) -- Tina Turner in memoriam -- fantastyczna płyta. Tak dobra, jak wcześniejsza "Private Dancer", choć nie tak dobrze sprzedana i niżej przez krytyków wyceniona. 1986 rok był przewspaniały, i wiecie o tym, Drodzy Państwo. Album "Break Every Rule" jego przedstawicielem, a raczej przedstawicielką. W tym wypadku potrzebna feminatywa, wszak sprawa dotyczy 'babci' Tiny. Tak wtedy ją określano, a przecież była tylko trochę po czterdziestce, za to biła ciałem i doświadczeniem wszystkie trzpiotki. -- Czego, a raczej kogo tutaj nie ma. Ponownie Mark Knopfler i Rupert Hine, co również Terry Britten, ale i też Bryan Adams. Napracowali się kompozytorsko bądź produkcyjnie, albo, i przy jednym, i drugim. No i mamy tu moją ulubioną piosenkę Tiny - rockowe i emocjonalne "Break Every Rule". Widok z góry najwyższej. Pamiętam z tym numerem pierwszy raz. Szampańsko przybył do mego życia, na uśmiechniętym jego etapie, kiedy tej muzyki słuchałem tak głośno!, tak szaleńczo! jak na temperament dwudziestojednolatka przystało. A przecież jeszcze niesamowita finałowa ballada "I'll Be Thunder". Cóż za atmosfera. Odpowiedzialny za jej charakter Rupert Hine, o którym też wczoraj trochę było.
- Break Every Rule
- Paradise Is Here
- I'll Be Thunder

THINKMAN "Hard Hat Zone" (1990) -- grupa Ruperta Hine'a. Wydali trzy albumy, ten jest ich ostatnim.
- Act Of Love

THINKMAN "Life Is A Full Time Occupation" (1988) -- kiedyś tej muzyki sporo nastawiałem w winogradzkim Radio Fan, i choć do teraz noszę uczucie dobrze wykonanej misji, zauważam upływ lat i rotację odbiorców, więc pewne sprawy trzeba wziąć za łeb, i od początku.
- Slow Game

CHRIS DE BURGH "Man On The Line" (1984) -- Tina Turner in memoriam -- moja ulubiona płyta Pana Krzyśka. Producenckie, często też instrumentalne oraz aranżacyjne dzieło Ruperta Hine'a. Mamy tu gościnny, wręcz trzcinkowo słyszalny występ Tiny, która w "The Sound Of A Gun", gdzieś w jego refrenie, dosłownie dośpiewuje szepty. Ale jest, i to 'jest', musiało się u mnie pojawić.
- The Sound Of A Gun - {gościnnie Tina Turner}

ERIC CLAPTON "August" (1986) -- Tina Turner in memoriam -- kapitalne coś! i absolutnie żałuję, że Clapton nie zdobył się na więcej w podobnym stylu albumów. Nie ma tu klasycznego bluesa, w zamian jest rock na lekko, tak lekko, jak niemal satynowa, kraciasta marynarka Mistrza. Płyta opiewa w piękne żywioły i ballady, a wszystko podlane bluesem po godzinach. Wyluzowanym, takim pomiędzy drugą a trzecią szklaneczką, rzecz jasna w odpowiednim towarzystwie. A mamy tu m.in. Phila Collinsa, co od ręki gwarantuje dobrą atmosferę. W tamtym okresie Clapton i Collins mocno ze sobą trzymali, nagrywali, koncertowali... Lecz na tej płycie jest jeszcze Robert Cray, Gary Brooker, czy saksiarz Michael Brecker oraz trębacz Randy Brecker, i wielu wielu innych. I gdzieś pomiędzy wierszami, także Tina. W dwóch kawałkach. Oba wczoraj na moim FM. Bomba muzyka, choć mało na co dzień ustępliwi poza granice tradycji bluesmani, nie znoszą tej płyty.
- Tearing Us Apart - {duet with Tina Turner}
- Hold On - {background vocals by Tina Turner}

LEAF HOUND "Growers Of Mushroom" (1971) -- za chwilę na trzech koncertach w Polsce legendarni Atomic Rooster. Wiadomo, obecnie inni w personaliach niż w chwalebnych dla nich czasach, ale mało kto po upływie tylu lat może poszczycić się oryginalnym teamem. W zasadzie, chyba nie ma takiej ekipy. Co do Atomic'ków, szczególnie myślę o ich pierwszych trzech albumach. Każdy inny, ale każdy wspaniały. Kolejne dwa, to już z sekcji: 'może być', a potem w zasadzie niewiele nagrali i lepiej dać sobie spokój, nawet jeśli na jednej z płyt trochę struny porozciągał PinkFloyd'owy David Gilmour. O koncertach też wszystko już wiemy, wszak stale o nich przypominam, jak i podkreślam wartość dzisiejszych Atomic Rooster - a to z uwagi na wciąż uczestniczące w grupie dwie legendy, w osobach Pete'a Frencha oraz Steve'a Boltona. Na pewno warto ich zobaczyć, tym szczególniej namawiam. -- 16 czerwca w Poznaniu, w klubie "2Progi". To tam, gdzie kiedyś kasyno w byłym hotelu Polonez. -- U mnie lansowanie tego koncertu przebiega nietypowo, zamiast prezentacji stricte Atomic Rooster, biorę się za ich okolice. Przed tygodniem na konto grupy poszli Skin Alley oraz Andromeda, na wczoraj obeszła mnie chęć na dwa numery z jedynego longa Leaf Hound. Zespołu, w którym śpiewał właśnie Pete French, a więc jeden z wokalistów Atomic Rooster (był na ich trzecim albumie), którego notabene ujrzymy na polskiej trasie. Nooo, już taką reklamę robię temu koncertowi, że nieskromnie liczę na wejściówkę.
- Growers Of Mushroom
- Work My Body

IRON MAIDEN "No Prayer For The Dying" (1990) -- edycja 2 CD z 1995 roku
z dodatkowej płyty:
- Kill Me Ce Soir - {Golden Earring cover}

STRAY "Stray" (1970) -- 'jedynkę' Stray mam jeszcze w takim wydaniu 2 CD, pt. "All In Your Mind", a więc ochrzczonej tytułem pierwszego numeru z debiutanckiego LP. Czyli tego, który przed nami. Tamta edycja nosiła się inną okładką oraz tytułem lekko sugerującym, iż może to być dwukompaktowa kompilacja. W pewnym sensie nawet tak było, pomimo iż żadne z tego 'the best', a po prostu na obu kompaktach dwa konkretne albumy - w tym przypadku pierwszy i trzeci od startowej przystani.
- Around The World In Eighty Days
- Time Machine
- Yesterday's Promises

KANSAS "Point Of Know Return" Live & Beyond (2021) -- Kansas cały czas koncertują, więc i u mnie szczypta ich scenicznych możliwości. Nie mam jeszcze nagrań z nowym skrzypkiem Joe Deninzonem, absolutnie gorącym nabytkiem, który oficjalnie z grupą zadebiutował przed trzema dniami podczas występu w Pittsburghu. Z tej racji w eter poszybował jeden z nowszych występów zapisanych na coraz niemodniejszym CD. -- Szczęśliwcami, którzy dostąpili historycznej chwili jego pierwszego występu z Kansasami. Tym bardziej, że Deninzon wycinający na siedmiostrunowym violinie uważany jest za Jimiego Hendrixa tego instrumentu.
- People Of The South Wind

BUDGIE "The Last Stage" (2004) -- Tina Turner in memoriam -- rarytasy okresu 1979-85 -- tej płyty posiadam dwa egzemplarze. Identyczne. Jeden wciąż zafoliowany. Tak na wszelki wypadek. Niekiedy poczynam świadome duble, szczególnie, gdy sprawa dotyczy bardziej lubianych wykonawców. Taka troska, w razie, gdyby jeden nawalił. Niedawno dokupiłem remaster "Nightflight", i wcale niekoniecznie z uwagi na niby lepszy dźwięk, a na obawę wytrzymałości starego, mocno eksploatowanego Repertoire'owskiego wydania. Faktem też, iż "Nightflight" lokuję w czubie albumowych życiówek.
- Nutbush City Limits - {Ike & Tina Turner cover}

DEF LEPPARD "Drastic Symphonies" (2023) -- mogłem kupić wydanie w digipaku z dodatkowym DVD, na którym to bonusowym nośniku zainstalowano brakujące w standardowej edycji "Have You Ever Needed Someone So Bad", ale co mi tam po DVD. W zasadzie nie używam, a i do radia też nieprzydatne. Także, nie myślcie sobie winylowi modnisie, że tylko ten kawałek funkcjonuje w edycji 2 LP, w dodatku wycenionej przez cwanych wydawców na prawie dwie stówy. To jest dopiero mistrzostwo manipulacji. Obecna tendencja przemknęła na drugą stronę. Kompakty do muzeum, a faworyzowane winyle gratyfikuje się jednym czy drugim bonusikiem, za który ostatecznie trzeba wybulić kupę szmalu.
- Animal



"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"