środa, 19 października 2022

face it alone

Ostatnio w obozie fanów Queen zrobiło się gwarniej, ponieważ odszukano kolejną nieznaną piosenkę - "Face It Alone". Wkrótce zostanie wydana na reedycji "The Miracle", co jednocześnie odpowiednio zwiększy nakład tej bez potrzeby 'wzmacniania' i tak bardzo dobrej płyty. Płyty, którą każdy ma, bo i trudno bez niej udawać wielbiciela Queen. A co ja o tym myślę? Myślę, że nie lubię takiego dzióbdziania po jednej piosence co kilka lat. Takiego brania fanów pod siusiu za jedną piosenkę. Bo i tak wiadomo, że wszystkie najlepsze dawno poszły na "The Miracle", a teraz dokłada się niechcianego niegdyś średniaka i szlifuje pod diament. Co tu dużo deliberować, piosenka okay, ale nic więcej, i nie tak dobra, jak każda inna na "The Miracle". Nie sądzę też, byśmy do niej zbyt często powracali, ale wiadomo, mieć trzeba.
Wytwórnie szukają sposobów, by koniecznie ugrać coś na dawnych najlepszych, albowiem co tu sprzedawać? Pomału kończą się pomysły. A obecna muzyka jest tak zsyfiała, że zastanawia mnie, czy naprawdę ktoś ją przeżywa, czy pomału zbliżamy się do końca?
Ile można oszukiwać Sanah'ami, Irenkami, rapem i tymi wszystkimi "voice of"? Może więc jest to jakiś sposób, by niekiedy odkrywać nawet średniaki wielkich, bowiem ich sredniaki to i tak poziom wielu niedostępny. Zaś Queen przyklasnąłbym szczególnie, gdyby ci zabrali się do roboty, uczciwie przetrząsając archiwa i odkopując od razu z dziesięć nieznanych dotąd kawałków. Może wtedy mielibyśmy jakąś gratkę. Nawet, jeśli w takiej 'dyszce' trudno byłoby wyłowić choć jedną prawdziwą perłę. Oczywiście kupię nowe "The Miracle", to mój obowiązek, zarówno jako wielbiciela tego zespołu, co jednocześnie radiowca. Ale droga wytwórnio, zacznijcie działać w imię muzyki, a nie jedynie zysku.

a.m.