wtorek, 15 września 2020

Nieobliczalny

Dawno nie byłem w kinie. Ale zdaje się, nie tylko ja. Od pewnego czasu słyszę o kryzysie jaki przeżywa ta branża. I teraz nie wiem, czy wczorajsze pustki w jednej z sal ratajskiego Cinema City to także efekt pandemii strachu czy może nieatrakcyjnego filmu, jaki wybraliśmy z Ziółkiem oraz Grzesiem.
"Nieobliczalnego" na pewno nie da się zaliczyć do kategorii kina familijnego, wszak to thriller pełną gębą. Z Russellem Crowe'em w roli groźnego, wpadającego w szał, pełnego nienawiści osobnika, któremu w życiu nic nie wyszło, a jeszcze na dobitkę większość ludzi zawiodła. Poziom zbieranych latami frustracji wreszcie wybucha, więc miejcie się na baczności, by nie stanąć z nim silnik w silnik na jednych światłach, tym bardziej zatrąbić. Jeśli jednak się zapomnicie, nie zlekceważcie na zaproponowane "przepraszam", nie stanąć kurtuazyjnym rewanżem. Nie zrobiła tego Rachel - grana przez 30-letnią Nowozelandkę Karen Pistorius. Bo była wściekła, bo jej tego dnia też nic nie szło. Właśnie zawoziła syna do szkoły, który już na pewno był spóźniony, ona sama do pracy zresztą też, a w międzyczasie dowiedziała się, że została z niej właśnie za kolejne spóźnienie wyrzucona, do tego jeszcze na głowie rozwód i kilka innych połamanych puzzli. Rachel jest poirytowana, lecz jakoś stara się wszystkiemu stawić czoła, niestety naszemu głównemu bohaterowi jednak to się nie udaje, więc musi komuś urządzić piekło.
Russell roztył się, i nic tylko stale słyszę wobec jego fizyczności uszczypliwe docinki. Nie znoszę, gdy złośliwe chuderlaki dobierają się do skóry ludzi otyłych. Być może dlatego, że i mnie kiedyś nie oszczędzano. Wypominanie komuś wyglądu uważam, nie tyle za nietaktowne, co wręcz prostackie i chamskie. Dlatego życie nauczyło mnie zawsze mieć w zanadrzu dobrą ripostę. O wiele mocniejszą niż cios, który jako pierwszy muszę przyjąć. I wierzę, że już ten spoza ekranu thrillera "Nieobliczalny" Russell Crowe, też takową ma. Byle nie używał jej z "wdziękiem" psychopaty, jakiego przyszło mu w tym filmie zagrać - choć gdzieś przeczytałem, iż tę rolę początkowo powierzano Nicolasowi Cage'owi. Wracając do otyłości Russella Crowe'a. Przydała się ona tutaj jak nic. O wiele wiarygodniej przystaje do roli nabuzowanego psychola zadyszany, spocony facet, garściami łykający stawiające go na nogi ampułki, niż ewentualny zagarnięty z gym klubu przystojniacha, z wyżelowaną na ganc fryzurą, w gangu i pod krawatem. Russell od początku nosi nieświeżą koszulę, na której drobinki krwi. Są one następstwem po niedawnej masakrze, która zresztą inicjuje film. I tych kropelek krwi, a później już plam, narasta tu z każdym kolejnym kadrem.
Jest kilka bardzo mocnych scen. Nie powiem jakich, by nie popsuć Państwu "zabawy". Ale też przestrzec, by nie była to filmowa pamiątka z pierwszej randki.
Oczywiście można zastanowić się, czy twórcy filmu nie zaniedbali postaci Crowe'a, wszak można było rozbudować wokół niego wątek psychologiczny i głębiej przeanalizować jego ciekawą sylwetkę. Sądzę jednak, iż z założenia miał być to na szybką akcję sporządzony thriller, nie dramat psychologiczny. Dlatego ominęło nas circa dodatkowych pół godziny, jakie należałoby jeszcze doszlusować. I trochę szkoda, bo byłoby pikantniej.
Warto niekiedy powiedzieć: przepraszam. Nawet, jeśli czujemy, że nie od nas to słowo pierwsze wyjść powinno. Warto, by nie narobić kłopotów sobie, a co "Nieobliczalny" dowiódł, także innym. Co tam kłopotów, w przypadku niezrównoważonego Crowe'a mówimy o rzezi, której ten nie oszczędza nikomu bliskiemu wobec Rachel.
Oto do jakiej eksplozji nienawiści może dojść, gdy w człowieku narasta zło, nie znajdując sukcesywnego ujścia. "Nieobliczalny" to historia wstrząsająca, gdyby tylko przenieść ją na realistyczny grunt. A jaka jest końcówka, tego tym bardziej nie zdradzę, ponieważ w tym filmie przez cały czas właśnie na nią czekamy.
Trudno powiedzieć, czy taki Russell Crowe spodoba się entuzjastom "Gladiatora" czy "Pięknego Umysłu". Nie nastawiajmy się zatem, ani na Russella szlachetnego, ani na tym bardziej wymagającego troski naukowca, bądź sprawnego detektywa, z jakimi to postaciami mogliśmy go do tej pory kojarzyć. Nieobliczalny Russell to ktoś, z kim nie zechcielibyśmy się podroczyć, a już tym bardziej zajść mu za skórę.







A.M.