czwartek, 10 września 2020

CLAN OF XYMOX "Spider On The Wall" (2020)








CLAN OF XYMOX
"Spider On The Wall"
(TRISOL)

***




Rock gotycki powstał w Anglii, ale to właśnie holenderscy (o pardon, od pewnego czasu niderlandzcy) Clan Of Xymox kontynuują jego misję. Obecni Wyspiarze nawet nie żyją historią tego zacnego gatunku, woląc frytki z octem, nieustannie jeżdżąc po złej stronie ulicznego pasa, a z muzycznych doznań dostrzegając mikro dorobek Harry'ego Stylesa bądź Gregory'ego Portera. Dla kogo więc najnowsze Klanowe "Spider On The Wall"? Ano dla tych, którzy zechcą poświętować w domowym zaciszu 35-lecie ich debiutanckiego longplaya "Clan Of Xymox", przypomnieć pierwsze westchnienia wobec MTV, kiedy ta młodziutka wówczas stacja emitowała teledysk do "A Day", ale to także album dla lubiących się przy odpowiednio dostrojonych boleści duszy dźwiękach posmucić.
Lider Clan Of Xymox, Ronny Moorings, to inteligentny jegomość, a jak na każdego myślącego wrażliwca przypada, wiele go wkurza - jego akurat najbardziej Donald Trump oraz odbywający światowe tournee COVID-19. Dlatego też jego najnowsze dzieło - jak zresztą i każde wcześniejsze - nie mogło zakończyć misji na etapie podkładów instrumentalnych. Oprócz spodziewanych odniesień do życia pozagrobowego, wiecznej miłości czy samotności, Ronny także dotyka problemów współczesnego człowieka uzależnionego od wszelakich komputero-smartfonów. Do rangi powagi wznosi problem poszukiwania szczęścia przez ludzi, którzy teoretycznie mając cywilizacyjny dostęp do wszelakich dóbr, tej upragnionej łaski boskiej nie dostępują.
Tytułowa ballada "Spider On The Wall" odnosi się do pająka, którego mamy na ścianie, a który to pająk widząc wszystkie nasze nieszczęścia, nie może z tym nic zrobić. Nie może o nich z nami porozmawiać, ani też tymi spostrzeżeniami podzielić się z nikim innym. Z kolei, "Into The Unknown" jawi początek nowego życia, z sugestią pozostawienia starego za sobą. Natomiast, trochę nudnawe "Black Mirror", z nazbyt nachalnie wałkowanym repeat w refrenie: "black mirror", to ukłon w stronę pewnego mrocznego serialu, którego Ronny jest fanem. Wypadałoby więc na niego zarzucić sieć.
Na pocieszenie, Clan Of Xymox nadal uprawiają na gotycko zabarwione new wave, w którym doszukamy się nutek odległego nowego romantyzmu, ale i powiewu industrialu.
Na wyróżnienie zasługuje, mające w sobie ducha dawnych dokonań grupy, singlowe "She", podobnie jak wyłaniające się po nim "Lovers" - tutaj szczególną podnietę czynią okazjonalne wtręty ejtisowych klawiszy. Żałować jedynie można, iż na głównej osi staje współczesny, mniej przyjazny sędziwym uszom elektro-napęd. Podobnie przyjemną myszką trącają "I Don't Like Myself" czy "My New Lows", zaś do mrocznych dyskotek niemal wampirycznie wabią "All I Ever Know" oraz "See You On The Other Side". Najmniej efektownie wypadają, wspomniane "Black Mirror" oraz mroczne, ponad miarę przytłaczające, a w efekcie nudnawe "When We Were Young" - pomimo, iż sam tytuł sugeruje, że będzie miło i nostalgicznie.
Nowa płyta Klanów przyjemna, pomimo iż w żaden sposób nie powiewa historycznie. Za kilka lat, na hasło: "Clan Of Xymox", i tak sięgniemy po płytowy debiut, plus "Medusę" oraz prześliczne "Twist Of Shadows". To ostanie, firmowane brakiem przedrostka "Clan Of". A może by tak powtórka z rozrywki?


A.M.