piątek, 7 kwietnia 2017

"zawsze byłem najlepszy"

7 kwietnia 2017 r. staje się ważną datą dla Deep Purple. Premiera nowego albumu "InFinite" właśnie nastąpiła. Dla zespołowych losów wydarzenie to niezwykłe. Kto wie, czy to nie ostatnia ich płyta, a i też nadchodząca trasa "The Long Goodbye Tour" brzmi równie wymownie. Co prawda, muzycy w ostatnich wywiadach już tak wcale chórem pewności nie głoszą o zmierzchu kariery, ale też żadnych innych gwarancji nie stawiają.
Zerknąłem do płytowego kalendarium. 7 kwietnia 1987 roku ukazało się Whitesnake "Whitesnake" - album przez niektórych nazywany skrótowo "1987". A w zasadzie, owe "1987" w niektórych rejonach było przecież także oficjalnym tytułem. To ta płyta od balladki "Is This Love", czy mega hiciora, a i przy okazji nowej wersji "Here I Go Again" (pierwotna na LP "Saints Are Sinners" w 1982 r.), no i oczywiście obrośniętego a'la Zeppelin'owskim mchem "Still Of The Night". Dla mnie cała płyta genialna, choć obecnie nie słucham jej tak często, jak to się działo w epoce. Pierwszy raz usłyszałem "1987" w Polskim Radio w programie drugim, w takiej audycji "Wieczór płytowy". Nawet w miarę szybko zdobyłem ją na winylu, lecz trafiła mi się europejska edycja, nie zawierająca "Here I Go Again '87". Jakież rozczarowanie. Myślałem, że się poryczę. Największy ówczesny hit, a tu go nie ma. Okazało się wkrótce, że owa nowa wersja szlagieru "Here I Go Again" dostępna była jedynie na niektórych edycjach. Na amerykańskiej, a nawet na bułgarskiej, która łączyła obie edycje z Nowego i Starego Kontynentu. Dawny analog zachowałem w zbiorach po dziś dzień, lecz nie słucham. Złości mnie brak kompletu nagrań. Na szczęście posiadam także dwie edycje CD, z których jubileuszowa na 20-lecie też jest nie do słuchania. Proszę sobie wyobrazić, że jakiś kretyn zmiksował całość w monolit. To nie wszystko, na dodatek wytwórnia spaskudziła dawną jakże cudowną okładkę. Jej "uwspółcześnienie" miało się tak, jak obleśna linia wzornicza Opla lat 90-tych, do amerykańskich Chevroletów epoki wczesnego Columbo. Choć akurat mój ukochany porucznik jeździł Peugeotem.
Drugi jubilat, choć może nie taki stricte, to Judas Priest "Sin After Sin". W przypadku tego albumu świeczki na torcie pojawią się dopiero jutro. A będzie ich czterdzieści. I właśnie na podstawie płyt, czy toczących się wokół nich wydarzeń widać, jak ten czas przelatuje. Dopiero jako smarkacz wsłuchiwałem się w tę kapitalną płytę - produkcji Rogera Glovera (basisty Deep Purple) - a tu już czterdziecha. Dla ścisłości, w 1977 roku miałem dwanaście lat, więc jeszcze nie byłem świadom tej płyty, ale o ile nos mnie nie zawodzi, to posiadłem ją bodaj rok później, no może niespełna dwa. Nie zapomnę, jakie wrażenie pozostawiło "Diamonds And Rust". Nie mogłem się nasłuchać. Wówczas nie miałem zielonego pojęcia, że to przeróbka jakiejś bardzistki o imieniu Joan Baez. Też fajnej, ale o tym przekonałem się dopiero po kilku kolejnych latach.
Tak lekko abstrahując od powyższych wydarzeń, wtrącę jeszcze, iż pewien mi znany jegomość zgłosił akces nabycia winyli Collage. A konkretnie "Baśnie" oraz "Moonshine". O ile się orientuję, to "Moonshine" na winylu nigdy nie wydano, natomiast "Baśnie" mam nawet w chałupie. Ale figa z makiem, jak sprzedam. Za ile? Za nędznych sto, dwieście lub trzysta złotych? I co ja z tym pocznę?. Wydam w Biedronce na jogurt, zgrzewkę Pepsi, kilka serków i wędlin? Nie ma głupich. Forsa rozejdzie się na pierdoły, a takie cacko zniknie na zawsze. Gdyby za taki rarytas można było kupić działkę za Poznaniem, to jeszcze bym pomyślał, ale te dwie lub trzy stówy... Proszę mnie nie rozśmieszać. Nie pozbywajcie się Szanowni Państwo skarbów. Po forsie już jutro nie będzie śladu, a z domu wyjedzie piękna muzyka, niezliczone ilość wspomnień, dobrych emocji, plus świadomość opuszczenia naszych progów przez coś istotnego. Dla mnie tego typu zjawiska/symbole mają wielkie znaczenie. I w nosie mam, czy z takiego powodu uchodzę w oczach innych za świra, bądź jakiegokolwiek innego typa, którego najlepiej omijać szerokim łukiem.
Na dworze brzydko, niemniej życzę Państwu udanego weekendu, a w niedzielę o 22.00 zapraszam przed odbiorniki. Mam pewną mega niespodziankę, której datę premiery wyznaczono dopiero na 21 kwietnia. Tak więc owe cacuszko mam tylko ja. I pozwolę sobie przy tejże okazji zacytować zmarłego niedawno Pawła Zarzecznego: "zawsze byłem najlepszy". :-)





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"