CZERWONE GITARY - "Port Piratów" - (POLSKIE NAGRANIA "MUZA") - ****1/2
Jedną z pierwszych moich płyt w życiu, był album "Port Piratów" Czerwonych Gitar. Album wydały Polskie Nagrania w 1977 roku, jednak ja go kupiłem jako trzynastolatek rok później. Było to najprawdopodobniej w mojej osiedlowej księgarni, w której sukcesywnie przetrząsałem półki, pomimo iż większość usadowionych tam rzeczy straszyło na odległość. Owszem, zdarzały się jakieś ciekawe licencje, jak kompilacyjne albumy grup Atomic Rooster czy Rare Bird , a nawet "dziewiątka" Procol Harum. Jednak w tamtych latach wolałem zdobyć płytę Abby, a tej wówczas ni widu, ni słychu. Skoro zatem nie było czego pragnąłem, to próbowałem na siłę wydobyć coś z niczego. I właśnie jedną z takich płyt na zasadzie "z braku laku ..." był owy "Port Piratów".
Słuchałem jej na początku bez większych emocji, jednak z czasem wraz z kolejnymi przesłuchaniami ... No właśnie.
Było to dzieło zupełnie odmienne od prostych piosenek grupy, w rodzaju "Nie zadzieraj nosa", "Bo ty się boisz myszy" czy "Takie ładne oczy", itp... Zresztą przyznam, iż nie znosiłem tych piosenek przenigdy. Większość rodaków się w nich kochała, a mnie wychodziła od razu jakaś wysypka. Podobnie reagowałem na Trubadurów czy pozostałych "kolorowych" - z Niebiesko-Czarnymi i Czerwono-Czarnymi na czele. Nie piszę tych słów, by teraz dopiec fanom takowej twórczości, gdyż zapewne nie jest ona aż tak zła, ale dla mnie ...
Zdecydowanie bardziej lubiłem u Czerwonych Gitar te ich białe garniturki, spodnie dzwony, chórki Alibabek, i roześmianą opolską publiczność epoki późnego Gierka. Do tej estetyki może dlatego było mi bliżej, gdyż były to po prostu moje lata szczenięcej młodości, a i pierwsze wzruszenia twórczością artystów brzmiących tak jak grupa dowodzona już wówczas przez Seweryna Krajewskiego. Jako głównego wokalistę i gitarzystę zarazem. Poza tym, zawsze lubiłem tę jego wrażliwość, sentymentalizm i oczywiście sam głos także. Do tego, Seweryn Krajewski jeszcze imponująco występował na scenach z dwugryfową gitarą elektryczną, czyli rzecz jasna 12-strunową.
"Port Piratów" składał się z jedenastu piosenek. Bardzo różnych piosenek, przez co cały album był na swój sposób bardziej atrakcyjny. Tutaj muszę dokonać jednak pewnego wtrętu. Otóż, dzisiaj ta płyta zapewne robi nawet większe wrażenie, i jest przy okazji cenniejsza, niż wówczas, albowiem w tamtych czasach większość pasjonatów muzyki i zbieraczy płyt, miała najczęściej w nosie krajową rozrywkę. Wszyscy szukali płyt Led Zeppelin, Queen, Pink Floyd, Bee Gees czy nawet Donnę Summer, a nie do znudzenia pokazywanych w telewizji lub wydobywających się z radioodbiorników Czerwonych Gitar, Halinę Frąckowiak czy Partitę, których to z kolei dzisiaj w telewizji się praktycznie nie uświadczy, a radio jeśli się nad nimi zlituje, to tylko w porach nocnych, tak aby wyrobić przymusowe 30% polskiego śpiewania wobec wymogów licencyjnych Krajowej Rady Radiofonii i TV.
Ale powróćmy do samej płyty. Tak jak napisałem powyżej, na album złożyło się jedenaście kompozycji, a całość otwierała piosenka tytułowa. Bardzo ją lubiłem kiedyś, a i nic się nie zmieniło po dziś dzień. Ten dynamiczny i pełen energii utwór, z optymizmem otwierał przed słuchaczem drzwi, choć przecież każdy znający Seweryna Krajewskiego wiedział, że ten bardziej gustuje w piosenkach romantycznych, refleksyjnych, no i że takowych musi się tutaj pojawić przynajmniej połowa w całym zestawie. I tak zresztą się stało. Lecz zanim do nich słuchacz dotarł, to musiał jeszcze przejść przez choćby "Jej Uśmiech", piosenkę która bujała w rytm funky, a towarzysząca jej gitara, nieustannie podkreślała swoje wah-wah. Byłby to całkiem fajny utwór, gdyby nie do znudzenia powtarzany bujający refren: "a ona, a ona, nie mówi nic, jej uśmiech , ten uśmiech czy ze mnie drwi". Zapewne wszelacy didżeje mogliby z tej młócki nakręcić dzisiaj niejedną maksisinglową suitę do tych swoich luzackich klubów, z całą masą modnisiów noszących prostokątne i płaskie okularowe szkiełka, plus trampeczki za dwie stówy i obowiązkowe laptopy przy dupie. Oczywiście, by ci chcieli powyginać się przy muzie Czerwonych Gitar, musiałby owy klub zaserwować im tam strefę wi-fi, gdyż facebook nigdy nie śpi.
Na szczęście po tej piosence zblazowane towarzystwo hip-hop-funky-soul-regałowe może już zwijać żagle, gdyż reszta rytmów nie będzie już raczej dla nich. No, może jeszcze z jednym wyjątkiem, o którym za chwilę.
Trzecia piosenka "Sam Niosę Świat" rozpoczyna się od skrzypiec, perkusji a'la conga, i gitary akustycznej. Wydaje się , że będzie to piękna sentymentalna ballada, jednak szybko zwrotka przeradza się w dynamiczny refren skandowany przez Alibabki. Ta krótka kompozycja niesie ze sobą dwa różne muzyczne światy, choć osobiście żałuję, że nie zdominował ją mocniej rozmarzony Krajewski.
Za to następna piosenka jest słodka i przeurocza. Nazywa się "Staromodne Samochody". Została także oparta nieco na rytmach funkowych (a więc tutaj jeszcze mogą zajrzeć "melomani didżeje"), jednak jej melodia bardzo nośna i radosna, zdecydowanie wyprowadzała ją z klubów ku estradowej widowni. Krajewski wspaniale prowadził w niej wokalne dialogi z Alibabkami. Że to nie stało się hitem! Hmm...
Następna piosenka "Próbuj Sam Przez Trudne Lata Przejść" rozwija się powoli niczym jakaś uduchowiona ballada, ale i tutaj refren zostaje zaśpiewany chóralnie i żwawo, tworząc nieco festiwalową otoczkę. Taką do wspólnego śpiewania przez cały amfiteatr. Wówczas tak wielu artystów konstruowało swe piosenki. Taka była moda, tendencja, nurt,... Dzisiaj może takowa twórczość brzmieć nieco obciachowo, ale to była naprawdę ładna piosenka.
Skoro użyłem przed chwilą form obciach i festiwal , to chyba najbardziej pasują one do następnej piosenki, i przy okazji wielkiego hitu grupy, jakim okazało się "Niebo z Moich Stron". Największy przebój z tej płyty, i zarazem jeden z największych przebojów Polskiej Piosenki lat 70-tych. A i kto wie..., być może i całego naszego muzycznego skarbca kulturowego. W tamtych latach piosenka ta grana była niemal wszędzie, aż do znudzenia. Mnie jednak nic jej uroku nie obrzydziło. Tak samo jak następnej na tym albumie, i tylko nieco mniejszego kalibru przebojowości "Trzecia Miłość - Żagle". Ta powiewna i bardzo radosna melodia rzeczywiście dodawała wiatru w żagle, że aż samemu chciało się chwycić za ster. Szczególnie jako ówczesnemu małolatowi bardzo podobały mi się takie radosne songi. Dzisiaj z kolei po latach, potrafię już bardziej docenić piosenki nastrojowe i refleksyjne, które po "żaglach" grały już na tej płycie do samego końca. Szczególnie dwie: "Z Marzeń Powstał Świat" oraz "Na Dach Świata". Obie, zdecydowanie nierockowe i odkrywające pełnię natury i osobowości Seweryna Krajewskiego. Pokazując również jaka będzie muzyczna przyszłość tego muzyka już niebawem. Te dwie piosenki , to istne klejnoty na "Porcie Piratów".
Z kolei dwie ostatnie kompozycje z "Portu Piratów", były na pewne swoistą odskocznią od wszystkiego co dotąd. Kiedyś ich nie znosiłem. Nudziły mnie doszczętnie, a do tego kłóciły mi się z moim wyobrażeniem o radośniejszej twórczości zespołu. Krajewski, który na tej płycie nie tylko do śpiewu używał gitary, a także mandoliny, skrzypiec, cytry i lutni, miał także wielkie zacięcie do piosenki literackiej czy aktorskiej, czemu właśnie dał upust emocjonalny w finalizujących całość piosenkach "Kochałem Panią" (do tekstu A.Puszkina) oraz "Dobra Pogoda Na Szczęście". Czerwone Gitary dzięki nim zabrzmiały bardziej jak dzisiejsi koledzy Stanisława Sojki czy Grzegorza Turnaua. I choć nadal nie jest to moja bajka, to po latach słucham ich z większym zainteresowaniem. Jeśli jednak wezmę pod uwagę, że na jedenaście piosenek, wciąż po latach kocham tutaj tych bitych osiem, to i tak jest to wynik znakomity. Tym bardziej, że wcześniejszy longplay "Rytm Ziemi", podoba mi się już tylko w połowie, a świąteczną i naprawdę uroczą płytę "Dzień Jeden w Roku", należy jednak mierzyć w nieco innych kategoriach - nierozrywkowych.
SUPLEMENT
Miałem całkiem niedawno ochotę przypomnieć sobie tę płytę. Odszukałem ją w szafie i nastawiłem na gramofonie. Wspomnienia powróciły, a także przyszła chęć zagrania jej po raz pierwszy w Nawiedzonym Studio, w kąciku "Szanujmy Wspomnienia, czyli cudze chwalicie swego nie znacie". Niestety płyta okazała się mocno wysłużona (przez te blisko 35 lat) i nie bardzo nadawała się do publicznej prezentacji. Postanowiłem zdobyć wreszcie kompakt z tą muzyką. I jak to w takich przypadkach bywa, okazuje się , że płyta jest nieprodukowana, a co za tym idzie nieosiągalna. Na Allegro stare egzemplarze CD Polskich Nagrań kosztują po około 100 zł, co trochę graniczy z szaleństwem. Dałbym nawet i tyle, ale postanowiłem spróbować jednak obejść tę drogę i napisałem maila do dzisiejszych (istnieją !) Czerwonych Gitar. Zapytałem: kiedy wznowicie płyty "Rytm Ziemi" oraz "Port Piratów", bo je najbardziej lubię i chcę mieć te płyty w swoim zbiorze?. Po kilku dniach otrzymałem odpowiedź od pewnej pani, która zasugerowała mi zajrzenie do ich firmowego sklepu internetowego, który znajduje się właśnie na tejże stronie. Po chwili oczy przecierałem ze zdziwienia, gdyż raptem ujrzałem w ofercie poszukiwane płyty, po których ni śladu w sklepach fizycznych, jak i wirtualnych także. Nie trudno się domyślić, że od razu złożyłem zamówienie. Po kilku następnych dniach otrzymałem wiadomość, że "Rytm Ziemi" jest jednak nieosiągalny, za to "Port Piratów" jak najbardziej tak, i że właśnie został on dla mnie zapakowany i za chwilę będzie wysłany. Po kilku następnych dniach (wysłali pobraniową pocztą ekonomiczną) koperta z płytą w środku wylądowała w moim domu. Nadawcą przesyłki okazał się sam Pan Jerzy Skrzypczyk - perkusista zespołu, a także od wielu lat jej szef, o ile dobrze wiem. Płyta kosztowała ledwie 30 zł, przesyłka 10,50 zł. Pięknie. To zawsze lepiej niż 100, prawda? A do tego okazało się, że jest !!! Ludzie nawet nie wiedzą , że to możliwe. Szkoda, że zespół nie dociera z tymi płytami do sklepów, i na odwrót. Mało tego, sprawdziłem ostatnio dwa sklepy kontrolnie, i okazało się, że na swych półkach nie mieli nawet składanek Czerwonych Gitar. Za to kurwa mać, Kult czy Pidżama Porno, napierdzielone do boleści jelit.
Na koniec jeszcze, najbardziej się zdziwiłem, że nowiuśka płyta "Port Piratów" jaką posiadłem, to edycja z 2003 roku, firmy Yesterday, na licencji Polskich Nagrań, wydana w ładnym digipacku, co widać zresztą na powyższym zdjęciu.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)
nawiedzonestudio.boo.pl