PROTO~KAW - "Forth" - (NUMAVOX) - ***
Moja fascynacja szeroko pojmowanym rockiem progresywnym zmalała w ostatnich latach znacznie, co nie oznacza, że zupełnie straciłem serce do tego typu grania. Wciąż lubię rozbudowane kompozycje, zapamiętywalne motywy, ładne instrumentalne akrobacje, jak i baśniowość, którą często ta muzyka ze sobą niesie. Niestety, zbyt wielu dzisiaj amatorów próbuje stawać się drugimi Genesis, Yes czy Pink Floyd, co tylko szkodzi tej muzyce, gdyż nie zachęca do dalszych poszukiwań. Prym w tym wiodą szczególnie Włosi, Francuzi lub najwięksi "regresi" z Ameryki Łacińskiej. Mnogość wykonawców z tychże okolic może przyprawić o ból głowy, a poziom artystyczny doprowadzić niemal każdego entuzjastę pięknego grania, do szybszego zejścia z tego świata. Oczywiście, nie należy nikomu odmawiać możliwości tworzenia, chodzi jednak o to, byśmy sami potrafili pośród pola chwastów, wydobyć tylko rośliny szlachetne. Właśnie jedną z takich jest amerykańska grupa Proto~Kaw. Choć ta grupa nie ma nic wspólnego z tą nieszczęsną falą "odnowicielskiego" rocka progresywnego (czytaj: regresywnego). Jeśli nie policzymy ich albumu z wczesnymi sesjami ("Early Recordings From Kansas 1971-1973") z 2002 roku, to "Forth" jest trzecim studyjnym dziełem zespołu, dowodzonego przez Kerry'ego Livgrena. Muzyk ten (gitara, pianino, instr.klaw., śpiew) zasłynął przede wszystkim dzięki grupie Kansas, z którą to występował i odnosił największe sukcesy w latach 70-tych, i nieco mniejsze na początku następnej dekady. Po czym odszedł z zespołu, lecz okazjonalnie go wspierał podczas niektórych występów, jak choćby na niedawnym 35-leciu.
Grupa Proto~Kaw została przez Livgrena założona zanim muzyk ten wylądował w Kansas. Nagrania zrealizowane właśnie we wspomnianych powyżej latach 71-73, wydano na płycie dopiero kiedy grupę Livgren reaktywował na początku XXI wieku.
Faktyczny płytowy debiut zespołu nastał wraz z albumem "Before Became After" (2004). Całkiem nieźle zresztą kontynuowany na następnej płycie "The Wait Of Glory" (2006). Oba albumy zawierały typowo amerykańskie spojrzenie na rocka progresywnego. Choć lepiej pasuje tutaj termin art-rock, albowiem rocka progresywnego nie gra już dzisiaj prawie nikt. Pozostała po nim raczej już tylko nazwa. Oczywiście, większość fanów takiego grania, wciąż nadszarpuje to określenie, które chyba najlepiej pasuje obecnie do twórców grających muzykę kompletnie niezrozumiałą. Zostawmy jednak tychże biedaków i powróćmy do grupy, która w pełni zasługuje na miano zespołu grającego rock artystyczny. W składzie mamy aż siedmiu muzyków + kilku towarzyszących. Całością zarządza wspomniany wcześniej Kerry Livgren, któremu rodzinnie towarzyszy Jake Livgren (kuzyn Kerry'ego), pełniąc rolę okazjonalnego wokalisty, a przede wszystkim saksofonisty. Głównymi wokalistami pozostają tutaj Lynn Meredith oraz Kerry Livgren. Pozostali muzycy ubarwiają kompozycje nie tylko basem czy perkusją , ale i także fletem, saksofonem czy organami. Album "Forth" zawiera 11 kompozycji ocierających się o stylistykę Kansas, Jethro Tull, ale i czasem King Crimson czy Van Der Graaf Generator. Jako, że jest to grupa amerykańska, położono tutaj szczególny nacisk na ładne melodie, jak i również wielogłosowe partie wokalne (szczególnie w refrenach). Ale i nie brakuje tejże płycie także drapieżności, czy wręcz nawet jakiś metalizujących wtrąceń. Mnie szczególnie podobają się cztery utwory, "Pilgrim's Wake" (z gościnnym solo gitarowym Steve'a Morse'a, gitarzysty Deep Purple, który w latach 80-tych grał także przez chwilę w Kansas), następnie "Pollex" (delikatny, nastrojowy, z przygrywającym fletem a'la Ian Anderson, choć w zasadzie będący po prostu ładną piosenką). Trzecim wyróżniającym tę w sumie w całości udaną płytę, jest finałowy 7,5-minutowy "Utopian Dream". Utwór godny finału. Podniosły, dostojny, wielobarwny, ale i z ponownie będącą głównym atutem, piękną melodią. Z niezwykłym wyczuciem i wrażliwością porusza się tutaj na gitarze Kerry Livgren. Na koniec dołożę jeszcze jedną kompozycję "Sleeping Giant". Ten krótki utwór mieni się piękną balladą w zwrotce, za to w refrenie staje się wręcz piosenką lekką i pogodną. A wszystkiemu towarzyszy fajna sekcja dęta, taka trochę w stylu orkiestr Zbigniewa Górnego czy Henryka Debicha.
Proto~Kaw nie jest zespołem napuszonym czy nieporadnie awangardowym. Zadaniem tego septetu jest granie ładnych melodii , lecz w formie, która daleka jest od standardów tradycyjnej piosenki.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)
nawiedzonestudio.boo.pl