H.E.A.T. - "Address The Nation" - (EAR MUSIC / EDEL) - *2/3
W 2010 roku kupiłem płytę "Freedom Rock" niemal w ciemno. Wystarczyły mi tylko dwie rekomendacje, bijące z naklejonego stickera na frontowej części pudełka. Jeden duży napis oznajmiał: "Sweden's Hard Rock Sensation", a drugi wypisany mniejszą czcionką zawierał słowa pochlebstwa wypowiedziane przez samego Joey Tempesta (wokalistę Europe - gdyby ktoś jeszcze nie wiedział). Jak się później okazało, był to drugi album zespołu o nazwie H.E.A.T. , a wewnątrz tegoż kompaktowego wydania siedziała dodatkowo jeszcze jedna płyta, która okazała się ich debiutem. Tak oto w jednej chwili stałem się szczęśliwym posiadaczem pełnej dyskografii tej bardzo fajnej grupy. Grupy, której album "Freedom Rock" czarował mnie nieprzerwanie, czaruje nadal, a i debiutowi niewiele do niego brakuje. Nie mogłem wyjść z podziwu, że w tych często pseudo-muzycznych czasach zaistniał zespół (sekstet!), który gra niczym stary dobry Europe, wymieszany ze współczesnym brzmieniem i kopem a'la grupa Edguy. Nazwa Edguy pojawia się w tym miejscu całkiem nieprzypadkowo, bowiem muzycy H.E.A.T. będąc pod wielkim wrażeniem zespołu dowodzonego przez Tobiasa Sammeta, zaprosili jego lidera przed dwoma laty do zaśpiewania w kapitalnym notabene numerze "Black Night". Każdy smakosz soczystego lekkiego metalu poznał także wartość innych utworów z tamtej bezbłędnej płyty, w rodzaju "We're Gonna Make It To The End" , "Nobody Loves You (Like I Do) czy "I Know What It Takes". Płyty, po której pozostają już tylko nie dające się opisać wspomnienia. Bo oto nadeszła nowa era. Wedle powiedzenia, zamienił stryjek siekierkę na kijek. Odszedł bardzo dobry wokalista Kenny Leckremo, a na jego miejscu pojawił się zupełnie bezbarwny, i przepraszam za określenie, lalusiowaty Erik Gronwall. I bynajmniej wcale nie piję do jego zwycięstwa w szwedzkiej edycji "Idola". Fakt, że te straszne programy produkują jedynie słuszną konfekcję, nie musi przecież przekreślać od razu każdego. Jednak, jak to się dzieje, że z tak znakomitej do niedawna grupy, nie pozostało już nic. Dziesięć pseudo-metalizujących pioseneczek zgrabnie układa się w jeden ulepkowaty potok ściekającego lukru, niczym po jakiejś ulewie. Głos Gronwalla zapewne powinien czarować czytelniczki magazynów "Bravo Girl" czy "Popcorn", o ile te pisemka jeszcze się ukazują. Nawet gitarki budzą grozę niczym jaskinia śmierci w wesołym miasteczku. A do tego jeszcze kaskada fajansiarskich chórków, typu: "oooo", "jejeje" , "ajajaj" , i tym podobnych budzących grozę fajerwerków. Nawet całkiem niezłe melodie, jak te w : "Heartbreaker", "Downtown" czy "Living On The Run" zbezczeszczono jak się tylko da, polerując każdą ich krawędź do połysku niemowlęcej dupci. Cóż..., miała powstać z założenia płytka z leciutkim metalem , a nawet metalikiem, a zrodziła się wysypka uczuleniowa na tylnej i intymnej części mego ciała.
"Address The Nation", to album , który najlepiej omijać z daleka. Chyba, że słowo "rock" pojmujemy przez pryzmat radiostacji typu "Eska Rock" lub inne "Wciąż te same straszne przeboje".
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)
nawiedzonestudio.boo.pl