środa, 25 kwietnia 2012

O tym i owym

Zawiozłem wreszcie dzisiaj PIT.  Pogoda nie zachęcała do wcześniejszego wyjścia z domu.  Zimno, do tego  wiatr, a nawet lekki deszczyk, ale cóż..., nie ma zmiłuj. Musiałem rozkręcić w domu i w pracy kaloryfery, bo taka piękna wiosna nam się trafiła w tym roku, że.... Końcówka kwietnia, a do tej pory może ze dwa-trzy dni naprawdę ładne. Myślałem, że na weekend majowy sypnie ciepłem, a wczoraj żoncia mnie sprowadziła na ziemię, bo oglądała jakąś prognozę, w której obiecywali dla wschodniej Polski pięknie na majówkę, a u nas w Poznaniu tak sobie. Niech to szlag! Chciałbym, by chociaż 1 maja było milutko. Tego dnia z kolegą Piotrkiem jedziemy do Wrocławia na koncert Europe. Cieszę się. Nie tylko z koncertu. We Wrocławiu nie byłem od 1988 roku. Ponoć miasto wypiękniało, o czym mnie wszyscy przekonują. No, może jedynie poza dwoma mieszkańcami tego miasta, których niedawno poznałem. Oni twierdzą, że te zachwyty są przesadne. Pojadę, sam zobaczę, ocenię, pogadamy....
Ostatnia moja wizyta we Wrocławiu, to jak nietrudno się domyślić, wypad po płyty.  Była tam niegdyś taka  giełda w "Pałacyku", nieopodal słynnego wrocławskiego Zoo (dowodzonego niegdyś przez państwa Gucwińskich). Na tamtej giełdzie można było dostać wiele skarbów, a i nowości handlarze sukcesywnie także przywozili. W Poznaniu niby było to samo, tylko tak na oko gdzieś z 70% mniej. Pamiętam, że przywiozłem wówczas longplaye: Judas Priest "Ram It Down", Scorpions "Savage Amusement", Metallica "...And Justice For All", i coś jeszcze, ale już niestety nie pamiętam co. Czas nieco przyćmił pamięć. Z tamtego dnia zapamiętałem jeszcze ohydną zimową aurę, z taką typową pluchą, a także puste ulice. Co dziwić nie powinno, gdyż była to niedziela i pora przedobiadowa. Oby tym razem było inaczej. Chciałbym porobić trochę fotek, powłóczyć się po mieście i jego obrzeżach, a także zjeść coś dobrego tu i ówdzie.
Zanim do Wrocławia wyjadę, to jeszcze czeka mnie ślub DJ'a Seby. Na uroczystość cieszę się bardzo, na ohydny elegancki ubiór spoglądam jednak z obrzydzeniem. Coś wymyślę, jeszcze nie wiem, ale garniturem się nie zhańbię. Nie ma takich mocnych, jak mawiał Kaźmirz Pawlak. Nie wiem jak można się tak ubierać? Nikt mi nie powie , że to ładne i wygodne. Obiecałem sobie, że do końca życia nie wydam złotówki na garnitur, i słowa dotrzymam.
Dwa dni temu spotkałem się z Andrzejem z Zielonej Wyspy, który na chwilę wpadł do kraju. Fajnie się pogadało, a czas jak zwykle w takich przypadkach, przeleciał błyskawicznie.
Miłe wiadomości dochodzą z obozu Robina Gibba, słynnego Bee Gees'a. Ponoć artysta pokonał nowotwór, a i ostre zapalenie płuc ustąpiło. Muzyka wybudzono ze śpiączki, a ten już myśli o koncertowaniu i nagrywaniu nowej płyty.  Tak trzymać Panie Robinie.
Rad jestem, że brat zmarłego niedawno Pana Tomasza (naszego Słuchacza), a także jego kolega, słuchali wraz z nami muzyki podczas ostatniego Nawiedzonego Studia. Dzięki wyjątkowej muzyce byliśmy wszyscy razem.
Na koniec muszę jeszcze kilka słów szepnąć o futbolu. Lech ograł Legię na Pepsi Arenie, co smakuje nawet lepiej od szklaneczki Szkockiej. Niestety, nie wszyscy podzielali ze mną tę radość. Co szczególnie dało się zauważyć, gdy po zakończonym meczu komentatorzy nie rozpływali się w zachwytach nad zwycięstwem Kolejorza, tylko od razu postanowili oddać głos do Studia w Warszawie. To się nazywa obiektywizm. Moja ty WarszaFko. Pamiętam, jak nie tak dawno temu, Lech przegrał w Warszawie 1:2, prowadząc długo 1:0, wówczas WarszaFska tv nie mogła ochłonąć z zachwytu przez kilka dni. Powtórki goli dla Legii, straszyły widzów o każdej porze dnia i nocy. Teraz zapanowała cisza. Do wczoraj. W Pucharze Polski Legia trafiła na słabo dysponowany (tego dnia) Ruch Chorzów, i wygrała. Radości i słów nie brakowało na żadnym pasku czy ustach prezenterów. Brawa należą się Panu Maciejowi Terleckiemu, który współkomentując mecz na TVN Turbo, wyraźnie odcinał się od wazelinowania WarszaFce. Dlatego uważam, że nie tylko sędziowie powinni być obiektywni, ale komentatorzy także. A nawet przede wszystkim. Nie byłem w stanie oglądać Legia-Ruch w TV Publicznej, bo choć nie mam nic do Pana Dariusza Szpakowskiego, to jego sympatia do Legii, aż śmierdzi przez kineskop.
Barca odpadła wczoraj z Chelsea. Finał nie dla niej. Dzisiaj się wyjaśni czy Chelsea powalczy w finale z Realem czy Bayernem. Szkoda mi Barcy. Cały sezon grali genialnie, a teraz na jego końcu, się zacięli. Porażka z Realem przekreśliła ewentualne mistrzostwo kraju, a wczoraj odpadli z przeciętną w tym sezonie Chelsea. Której to Chelsea, akurat forma wróciła właśnie teraz. I na tym polega piękno i nieprzewidywalność futbolu. Najlepszy klub Świata dostaje po nosie w chwili, w której wydawać by się mogło, że sukces leży u ich stóp. Brawo Chelsea! Co z tego, że Messi trzasnął wczoraj efektownie w poprzeczkę i w słupek, skoro w futbolu bardziej się liczy efektywność.
Sporo słucham ostatnio starych piosenek. Takich nie rockowych. Typowe piosenkarstwo. Dużo pięknych wspominkowych rzeczy. Chciałbym mieć osobną audycję na tego typu muzykę. Wiem, że w Nawiedzonym Studio takie numery nie przejdą. Szkoda. Ale może kiedyś.....


 Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl