czwartek, 5 kwietnia 2012

ostatnio bywam rzadziej, ale wciąż jestem

Nie miałem ostatnio czasu , by napisać cokolwiek na blogu. Wprawdzie nie należę do osób pochłoniętych przedświątecznym szaleństwem, ale jakoś dużo i szybko się dzieje, że i przysiąść, chwycić za pióro, po prostu nie ma kiedy.  Okazją zatem, niech będzie moje zaproszenie do najbliższego Nawiedzonego Studia, które przygotuję najlepiej jak potrafię, a i z wielką przyjemnością w ten świąteczny czas je poprowadzę.

Pomimo, iż zupełnie nie udzielam się na facebooku, to konta na nim nie zlikwidowałem, przez co często otrzymuję na pocztę informację, że ktoś jeden czy drugi, chce dołączyć do grona moich znajomych. Oczywiście, wszystkich chcących dołączyć akceptuję, przy okazji informując, że ja tam się nie udzielam, gdyż nie lubię, nie chce mi się, i w ogóle jak to mówią, zarobiony jestem. Tak więc, przede wszystkim zapraszam Was na mój blog, jak i na oficjalną stronę Nawiedzonego Studia. Mój blog to jest mój portal. Facebook to dla dzieciaków.  I to tych leniwych, którym nie chce się tyłka od klawiatury oderwać i zobaczyć jak wygląda świat realny.

Wracając do mojego zalatania. Doszło do tego, że gotycki Krzysiek podrzucił mi single, maxi single i longplaye Bazooka Joe, w celu przegrania na CD, a ja nie mam kiedy się za to wziąć. Choć chciałbym zdążyć na tę niedzielę. Zobaczymy. To bardzo unikatowe płyty. Zdobyć je graniczy niemal z cudem, a jeśli już, to za potworne pieniądze.

Pierwszy raz, odkąd jestem w Aferze (blisko 18 lat!), zapisałem się na listę chętnych do pójścia gratisowo na koncert Nazareth, 12 kwietnia br. Brak funduszy, a przy okazji wielka pokusa zobaczenia na żywo legendy rocka, schowały mą ambicję do kieszeni, i zasępiłem. Okazało się, że w naszym radyjku nie mają mego zdjęcia, które do czegoś tam przy rozdawaniu zaproszeń jest potrzebne, przez co skomplikowało to moje starania o wejściówkę na tę imprezę. Na szczęście nie na długo, gdyż jeden z kolegów radiowych, postanowił mi pomóc, i zamiast mnie wysyłać do fotografa, fotografa przyśle do mnie. Piękne prawda?. Nawet bardzo piękne. Tym bardziej, że kolega radiowy napisał mi, że będzie mu bardzo miło wysłać mnie na ten koncert. To jedna z najsympatyczniejszych rzeczy jakie spotkały mnie w tym roku. Równie niesamowicie radosna, okazała się paczka niespodzianka, od Pana Darka z Mystic Production, z 11 promocyjnymi płytami. Nie znajduję słów by wyrazić mą wdzięczność. Nie jest na tym świecie aż tak źle, jak czasem wielu ludziom mówię. Najlepsze jest to, że spodziewałem się nagany za pewien popełniony grzeszek, a dostałem nagrodę. O ironio losu.
A co do tego nieszczęsnego zdjęcia, to i tak muszę wkrótce przejść się do fotografa, albowiem od stycznia żyję na nieważnym paszporcie i dowodzie osobistym. Jestem zatem obywatelem wykolejeńcem. Na szczęście podczas kilku potrzeb okazania dowodu osobistego w ostatnim czasie, nikt nie sprawdził jego ważności.
Uff!

Od niedawna także wiem, że nie pójdę na kwietniowy koncert RPWL. Tego dnia mój serdeczny kumpel ma ślub, i zaprosił nas z żoncią na udział w jego przebiegu, a także i na późniejszą uroczystość. To dla mnie wielkie wyróżnienie, choć niestety przyjdzie mi się ubrać elegancko, czego nienawidzę. Garnitur to największy syf w dziejach ubioru i mody.  Niech ja tylko dorwę tego, który go zaprojektował. Dla fana rock'n'rolla garnitur to hańba, a przy okazji najbardziej niewygodne sztywniackie wdzianko, wynalezione dla nieurodziwych dupków, by podnieść swoje ego. Zupełnie jak u współczesnych kurdupli jeżdżących Dodge'ami i Range Roverami. Najczęściej ich metr siedemdziesiąt wzrostu daje dowartościowanie wobec dwumetrowca siedzącego w nisko zawieszonym Volkswageniku polo. Tak dla przykładu. Nie ma w tym lokowania produktu. Wracając do garnituru, przepraszam przy okazji urażonych, noszących to, lub nie daj Boże hołdującym temu okropieństwu.

Sławek taksówkarz, który w ubiegłym roku cudem uciekł z objęć kostuchy, ponownie nie spędzi Świąt Wielkanocnych w domu. Poprzednie Święta spędził w śpiączce trwającej kilkadziesiąt dni, a lekarze nie dawali jego bliskim wielu szans i nadziei. Facet wyzdrowiał. Cudem. Jednak pozostały cielesne rany, do których doprowadzili medycy papudracy. Na szczęście, znalazł się profesor, który amatorów odsunął na bok i wziął sprawy w swoje ręce. Dzięki niemu i kilku fachowcom, rany się goją, ale po roku Sławek musiał pójść znowu na stół, by odleżyny już tylko operacyjnie zaleczyć. Koszmar. Uwierzcie, że te nasze codzienne problemy to tylko problemiki, wobec człowieka, któremu waga zeszła o ponad 50 kg w dwa miesiące, a mięśnie po wybudzeniu ze śpiączki, długo się regenerowały. Musiałem to napisać. Jestem Sławkowi to winien, gdyż facet kocha muzykę, bywa z nami co tydzień przed odbiornikiem, a teraz trzymam kciuki, by wreszcie się wszystko raz na zawsze dobrze zakończyło. Być może za czas jakiś, znowu będę cotygodniowym klientem jego taksówki w powrocie z radia do domu?.

Co do muzyki, to najchętniej słucham nowego Sunstorm (genialna  płyta, pomimo, że wtórna pod każdym względem), a także coraz bardziej wciągają mnie The Stranglers, ze świetną płytą "Giants". Szkoda, że nikt nie dołączył tutaj jakiegoś apelu dla odbiorcy, by słuchać jej tylko głośno. Wówczas ta muzyka dopiero smakuje wybornie. Poza tym, wróciłem do wielu starych płyt. Nie powiem jakich, gdyż chciałbym z co niektórych zagrać muzykę w najbliższym Nawiedzonym. Nie lubię zdradzać, lubię niespodzianki, dlatego nie pytajcie o tytuły, i tak rąbka tajemnicy nie uchylę.
Na życzenia świąteczne jeszcze nie pora. Odezwę się niebawem.
A zatem, do zobaczenia wkrótce...


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl