środa, 18 czerwca 2025

żądło w ogonie

Od wczoraj tylko zmieniam płyty Scorpionsów, raz za razem, jedna po drugiej. Człowiek niby wszystko zna na pamięć, ale po tak dobrym koncercie apetyt tylko wzrósł. Kręcą się winyle, a i klarowny obraz dźwięku oddają kompakty. Jednymi słowy: jest cudnie. andy ma przeżywkę. Uświadamiam sobie, jak szalenie kocham tę muzykę. Przez lata tylko umocniłem się w uczuciu do niej. Nic już tego nie zmieni. Głos Klausa Meinego był i będzie jednym z faworytów, podobnie jak kąśliwe riffy Schenkera i solówkowanie Matthiasa, nie zapominając o pierwszym etapie Uliego. No dobra, musi być, na pierwszym longu mieliśmy brata Rudolfa, Michaela, ale o tym pamiętają tylko zgredziki takie, jak ja.
Dopiero po powrocie z Gdańska/Sopotu uświadomiłem sobie, Skorpioni w ogóle nie tknęli płyty "Savage Amusement", którą piekielnie lubię, za to z "Love At First Sting" zagrali aż 6 numerów!, co daje matematyczne dwie/trzecie albumu. W trakcie koncertu tej matmy nie wyczuwałem. Człowiek w transie, ogląda, słucha, przeżywa, analizy i refleksje przychodzą później.
Wspaniale było posłuchać "The Zoo" (... pożeramy noc, spijamy czas, spełniamy marzenia ...) - z długim w czasie talk boxem Matthiasa, ale też, przez chwilę jeszcze trzymając się płyty "Animal Magnetism", kapitalnego "Make It Real" - bo jak to Meine zachęca: "uczyń to rzeczywistością, nie fantazją", i gdzieś w innym miejscu: "jeśli życie traktujesz jak hazard rzuć kostką, wykorzystaj swoją szansę". To przecież o mnie.
Szkoda, że z "Blackout" jedynie tytułowy. Tym bardziej, iż to tutaj mamy jedną z dwóch najpiękniejszych w karierze grupy ballad - "When The Smoke Is Going Down". Drugą stoi "Lady Starlight" - ze wspomnianego wcześniej "Animal Magnetism". Ale oczywiście, co kto lubi, co kto preferuje. By nie było, że nie kocham "Still Loving You". Przy czym, na równi z nią stawiam "Believe In Love" czy "Holiday" i pewnie jeszcze kilka innych. A właśnie, w kwestii ballad, popatrzcie Kochani, jakie cuda skrywa album, już taki z tej najnowszej epoki, jak "Sting In The Tail". Pokroić dałbym się za "The Good Die Young" z Tarją, co także "Lorelei" czy "SLY". Ta ostatnia, to przecież nic innego, jak "Still Loving You numer dwa". Już sam tytuł nas do tej myśli przybliża. Bo, choć "sly" oznajmia "przebiegły" lub "cwany", tak w tym przypadku, owe "still loving you", właśnie wyłania potrzebny sprawie skrót "sly". Do tego dochodzi piękna melodia i uczuciowy tekst: "Still Loving You wróć do domu tej nocy. Świat jest tak zły, że doprowadzasz wszystkich do szaleństwa".
No więc, słucham Skorpionów, kąsają jak trzeba, wręcz jak cholera. Sceniczne żądło z Gdańska/Sopotu wbija się we mnie, wpuszcza śmiertelny jad, potężnie zniewala. Wciąż mam mało, chętnie wyskoczyłbym na koncertową repetę. Niedosyt to przyjemne uczucie i właśnie mi towarzyszy. Pamiętajmy, najlepsze te koncerty, które w nas pozostawiają niedosyt. Dlatego nie przepadam za męczyduszami, którzy wyrażają się po trzy godziny lub dłużej. Z tego powodu np. nigdy nie pragnąłem live'u The Cure. Acz, ku niekonsekwencji, akurat od zawsze długodystansowego Springsteena, przyjąłbym bez popitki. Oooo, albo te wszystkie maratony/festiwale, wielogodzinne przepychanki z mrowiem wykonawców. Nie nie, jeszcze raz nie. Na koncert idzie się dla jednego wykonawcy. Danego wieczoru w pełni oddajemy się czemuś najukochańszemu, nie dzielimy włosa na czworo. Takie mam przekonanie od młodziaka i widzę nic we mnie nie pęka. Dlatego cudownie!, iż w Ergo nie uszczęśliwiano żadnymi supportami. Zero męczenia buły i odbierania potrzebnej energii wobec gwiazdy wieczoru. 

andy

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań) lub radiopoznan.fm