czwartek, 15 maja 2025

miód malina

Przeważnie sympatyczna pani z osiedlowego zieleniaka, tym razem wkurzona. Maliny są? - nie ma! Po chwili kolejna baba: są maliny? - nie ma! No wściec się można. Pięknie wyeksponowane truskawki - i te polskie, i niepolskie - pod nosem winogrona, jagody, jabłka i licho wie, co jeszcze, a tu wszystkie tylko pytają o maliny. Wiecie co, chyba kobietkę rozumiem. Bo zrozumie tylko osoba znająca znój stania za ladą. Praca, która fizycznie lżejsza od harówy w górnictwie czy hutnictwie, ale psychicznie nieźle potrafi obciążyć. I choć nie ma co narzekać, wszak kto żyw obiera swój los, to jednak każdy kto liznął takiego fachu wie, że na mecie przydałby się order za całokształt.
Jako sprzedawca płyt miałem trochę lepiej obsługując jednak ściśle wyselekcjonowaną, czytaj wyżej wymagającą klientelę, opartą o miłość do kultury i sztuki, a jednak i ona potrafiła nieźle dać w kość. Szczególnie, gdy po zerwaniu sztab, jako pierwsza nawiedzała skład jakaś niezdecydowana, marudna baba, która jednocześnie ustawiała cały dzień. Wiadomo było, że to już dzień na straty. Nic potem do końca dnia się nie układało. A zatem, stara zasada, przesąd sklepikarzy, pierwsza baba-klientka zwiastuje jedynie kłopoty, sprawdzało się z dokładnością do trzech miejsc po przecinku.
Inna sprawa, iż stanie za ladą uczyniło mnie psychologiem. Z czasem potrafiłem za pstryknięciem środkowym o kciuk, wytypować cel wizyty. I tu płeć nie grała roli. Po ubiorze, po twarzy, częściej nawet po samym spojrzeniu, a niekiedy też po sposobie poruszania, niemal bezbłędnie potrafiłem określić muzyczne preferencje kupującej/kupującego. Bywało, że z okazjonalnym kolegą/pomagierem (acz kolegą okazało się potem nie był żadnym) zabawialiśmy się i obstawialiśmy zakłady, o co zaraz padnie zapytanie. Ten na bank przyszedł po składanki techno, ta kobitka po nowych Ich Troje, ooo, a tu proszę, właśnie przed ladą wyrósł jakiś inteligencik, który wtem oznajmił o zakupie drogiego sprzętu, więc szykuj się andy na jazz lub muzykę klasyczną miary labelu Deutsche Grammophon.
Jednak, co do tych malin... i ja miewałem dni, kiedy w godzinę po otwarciu drzwi skończył mi się jakiś tytuł, i wtedy tak, jak mało kto o niego dopytywał wczoraj lub przedwczoraj, tak po zniknięciu ostatniego egzemplarza następowała lawina o niego zapytań. W połowie dnia nachodziła mnie ochota każdemu takiemu marudzie przyłożyć but do pośladka, zamknąć budę i udać się na relaks do Parku Sołackiego. No niech ich szlag, jak by się umówili, jak gdyby dostali sraczki. Jeden wyłowił brak na półce Brathanków, Ich Troje lub składanki Bravo numer pińcet pińć, tak do końca dnia wszyscy pozostali przekraczający mój próg, nie odpuszczali. Mówię Wam, miód malina. Ale oczywiście należy pamiętać - klient nasz per pan. 

P.S. Kolejny brzydki majowy dzień. Tegoroczna wiosna do dupy. A tak się na jej nadejście cieszyłem.

andy

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 
 

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań) lub radiopoznan.fm