czwartek, 30 marca 2023

tropiciel bootlegów

Znalazłem w sieci fascynujący i o niezłej jakości piętnastominutowy film z 1972 roku. Kamerzysta wchodzi do niewielkiego sklepu z płytami/kasetami w Los Angeles, gdzie akurat w analogach zanurzony Neil Young. Szybko wyjaśnia się cel jego wizyty, otóż maestro tropi powiązane ze sobą oraz kolegami z grupy CSN pirackie płyty i od razu reaguje. Spokojnie, bez chamstwa, ale stanowczo. Niezły instruktaż wobec wszystkich złodziei muzyki, szczególnie typu dzisiejsze Spotify czy Tidal. Te zalegalizowane platformy od lat rżną artystów na kasie i robią to w rytmie prawa, a co gorsza, także za ich przyzwoleniem. Nie pojmuję. Taka forma pośrednictwa mocno ich rujnuje, rujnuje samą sztukę, a większość z nich upatruje w tym gałązki promocji. Rozgościło się chamstwo w najlepsze.
Owa scenka powinna zostać przeniesiona do współczesności i oczywiście odpowiednio tą współczesnością podrasowana. Wyobraźmy sobie Neila Younga w biurach Spotify z kałachem w dłoniach, jak demoluje tych wszystkich 'zarobionych' cwaniaków. Zbójnictwu należy zaciskać pętlę na szyi - oprócz Janosika.

Mimo wszystko trochę zrobiło mi się żal tego nieźle zakłopotanego sprzedawcy. W sumie kulturalny chłop, do końca trzymający klasę, któremu zapewne jeden z dostawców wsunął na półkę jeden czy drugi nielegalny 'skarb' i obiecał godziwą prowizję. To trochę takie antidotum na pławiące się w luksusach sieciówki. Jakiś smaczek na półce, jakiego tamci nie mieli.
Neil Young to jednak nieugięty twardziel, jasno konsekwentny, znamy go przecież. Z wielu jego piosenek też to jak najdobitniej wynika.
Jakże rajcowny amatorski film, z cudownej dla rocka epoki. Ciekawi mnie, czy ten sprzedawca jeszcze żyje i czy ewentualnie pamięta całe to niedające się zapomnieć zdarzenie. Było nie było, nieźle mu przed kamerą metaforycznie dokopał nie żaden chłystek, a sam Neil Young. Pomyślmy, że już wtedy miał na sumieniu genialną płytę "Harvest".
Polecam jeszcze zwrócić uwagę na muzykę w tym sklepie. Kilka od razu rozpoznawalnych kawałków oraz cały czas będące wtedy w modzie "Green-Eyed Lady" grupy Sugarloaf. Kapitalne coś. Czuję się winny tego przypomnienia.
Podobne dreszcze do tych, jakie towarzyszyły mi podczas oglądania Eltona Johna w Tower Records. Atmosfera inna, choć okres podobny, bodaj połowa lat siedemdziesiątych. Ciarki.

a.m. 


"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"