Nie wiem, jak to możliwe, że tak średnio podobała mi się w dwa tysiące dwudziestym płyta Pride Of Lions "Lion Heart". Teraz słucham i jest zupełnie inaczej. Albo więc czas zadziałał na jej korzyść, albo wtedy coś mi dolegało. Odbiór muzyki nie tylko zależy od edukacji, wiedzy i pasji, najczęściej chyba od dobrej kondycji, przychylnej pogody i dobrych ludzi wokół. W przeciwnym razie, jak mawiał klasyk: dupa zbita.
No więc, słucham ostatnich jak dotąd Pride Of Lions i już myślę o nadchodzącym nowym albumie "Dream Higher", którego premierę wyznaczono na szesnasty dzień czerwca, miłościwie roku nam panującego. Lecz póki co, głośno o strop biją wciąż jeszcze najnowsze piosenki: "We Play For Free", "Good Thing Gone" czy "Heart Of The Warrior". Cóż za (niedoszłe) hity!
Ex-Survivor'owy Jim Peterik wziął sobie za ambicję tą właśnie grupą przywrócić życie melodyjnemu rockowi lat osiemdziesiątych, a że wynalazł silnopłucnego Toby'ego Hitchcocka, tym bardziej poszło jak z płatka. Chciałbym ich kiedyś posłuchać na żywo. A wzmaga się we mnie silniej, skoro nigdy nie dostąpiłem Survivor.
Oj, ten katar. Ciurkiem z nosa, chusteczek nie starcza, pralka chodzi na okrągło, bo ja jestem z tych, co papierowych jednorazówek nie używają. Dla mnie chustka ma być płachtą (wiem, komasującą te obrzydliwe bakterie), a nie jakieś tam piździbączki.
Facebook podpowiedział o wczorajszej 'pięćdziesiątce' "Houses Of The Holy" Led Zeppelin. Za żadne skarby bym nie pamiętał. Tyle tych rocznic i innych świętowań, głowa taaaka. Choć znam takich, co wszystko pamiętają. Że też ich nadmiar wiedzy nie uwiera. Ja lubię od czasu do czasu łepetynę przewietrzyć, mózg zresetować, wrócić do ustawień, kiedy świat był młodszy i bardziej uśmiechnięty.
Ze czterdzieści lat temu wszyscy ględzili, że 'Cepy' skończyli się po czwartej płycie i nie wiem czemu, przez krótko nawet w to wierzyłem, pomimo iż w sercu wciąż lubiłem, co późniejsze. Mało tego, jako jeden z nielicznych stałem obrońcą "In Through The Out Door", którego to albumu tytuł wielu giełdziarzy tłumaczyło: "wejść drzwiami wyjściowymi". I tak mi do dzisiaj zostało. Inna sprawa, iż jestem z pokolenia, które na "the wall" Floydów, nie mówiło "mur", tylko "ściana". I często tego typu translate'owych chochlików potem używam na antenie, a co bardziej mądralińscy strofują i przywołują do porządku. Z przyzwyczajenia 'Led Zeppelin' czasem wymawiam 'cepelin', zamiast po prostu 'zepelin', ponieważ stare rockmany w użytku miewały wiele językowych wpadek, które obowiązywały regułą. Stąd 'Ceppy', rzadziej 'Zeppy'. Andy, miej się na baczności i przestaw na obecne realia.
Dochodzą też niepokojące wieści -- ex-singer Maidenów, Blaze Bayley w szpitalu. Miał zawał, tym samym najbliższe plany w łeb, a co gorsza, poodwoływane koncerty. Ale ponoć nie jest już źle. Jest opieka, kontrola pacjenta... Zdrowiej Blaze. Up the Irons! Ja też mam skierowanie do szpitala, czekam tylko na sygnał, kiedy mam je uruchomić. Do tego czasu jeszcze parę badań. Damy radę. Obiecuję, mleko będę pił dokładnie tak, jak Duńczyk w 'Vabanku ripoście'.
Na koniec jeszcze info koncertowe: Bryan Adams ponownie w Polsce. To znaczy, jeszcze nie, dopiero dotrze, a konkretnie 18 grudnia br. do gliwickiej Areny. Będzie show, zapewniam. Przed nieco ponad dekadą byłem na jego występie i było fantastycznie. Ostatni album "So Happy It Hurts" znakomity. Ale chyba tylko mnie się podoba. Pamiętam, gdy prezentowałem go u mnie na radio station, odzywali się głównie sami narzekacze. Nie pojmuję krytyki, toż to wyborny, arcymelodyjny, soczysty rock/pop rock/rock'n'roll. Chce się go śpiewać i tańczyć, pomimo iż tańczyć nie umiem, nie lubię, zarobiony jestem.
P.S. Tak swoją drogą, ciekawe, czy współczesne winylowe reedycje "In Through The Out Door", też posiadają koloropodatne wkładki. Pamiętacie, przy pocieraniu wodą wszystkie przedmioty z rozrysowanego zabałaganionego knajpianego stolika nabierały kolorów. Mało tego, mam nawet taką reedycję, ale jeszcze się nie odważyłem. Warto wiedzieć, każdy stary, jeszcze niepodkolorowany egzemplarz z pierwszego nakładu, wart jest dzisiaj krocie.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"