czwartek, 5 stycznia 2023

nora

Niewątpliwie plusem każdego stycznia bywa słuchanie starych płyt. Główną tego składową jest brak nowych. No i... i tak trzymać! No więc, zabrałem się za wertowanie po półkach i nie obywa się bez zaskoczeń. O pewnych albumach całkiem zapomniałem, i to one robią szum. Człowiek z archiwów wyciąga tematy, kiedyś będące bliskimi sercu bez niczyjej namowy, a dziś trzeba fu fu, zdmuchnąć kurz i sprawdzić: czy mnie jeszcze pamiętasz. Zboczeniem każdego radiowca wnet idą kartka i długopis; z tej płyty zagraj 2, 6 i 7, a z tej 1 i 10. Tak sobie zapisuję, a potem wrzucam do odtwarzacza i spisuję tych kawałków czasy, plus sprawdzam końcówki, czy dobrze przycięte lub, czy przechodzi utwór w następny i trzeba wyciszyć, a przy koncertach konieczne ładne wypolerowanie aplauzów, niekiedy przez producentów już źle przyciętych, w czym prym wiodą niemal wszystkie 'live' produkcje Metal Mindu. Dociągam ich niedoróbki na tip top, inaczej każda wtopa pójdzie na moje konto. A Wy Kochani myślicie zapewne, że ja sobie siedzę z nogami na stole, popijam drinka z parasolką i wbitą w rant szklanki cytrynką. Nie nie, to niezła, acz nader przyjemna harówa. A, bo tu trzeba jedną płytę schować, drugą wypakować, w sprzęcie poustawiać, zaprogramować, a jeszcze kolejność nagrań na bieżąco notować, by byków w rozpisce poniedziałkowej nie było.
Tak zawzięcie wertuję i słucham, że w dwa dni przygotowałem się na co najmniej trzy/cztery nawiedzone. Moja nora (bo tak moje królestwo nazywa Mundi - "ooo, wylazł wreszcie ze swej nory" - słyszę niekiedy) przypomina magazyn w trakcie przyjęcia towaru. Nie narzekam, jako młodzian marzyłem tak mieć, więc się spełniło, a ty Andy siedź, słuchaj, gdzie trza przykładaj lupę i lustruj latami poczynione nabytki. 

a.m.