Robbie to brat słynniejszego Randy'ego, lidera formacji, jej wokalisty, gitarzysty oraz kompozytora. Robbie miał jednak w twórczość tych Kanadyjczyków pewien ekstra, nieoceniony wkład, otóż zaprojektował logo BTO. Kapitalne, ozdoba paru okładek.
Wciąż odczuwam żal po odejściu Jeffa Becka, a tu, teraz, masz ci los. Kruche to życie i dla wielu zamyka się przedwcześnie.
Bębny Robbiego napędzały wiele wspaniałych, klasycznych już dziś hardrockerów BTO, z "You Ain't Seen Nothing Yet" na czele. W ogóle wspaniały zespół, ale co będę się powtarzać, dopiero o tym pisałem, a jeszcze niedawno parę numerów wystąpiło na moim FM.
Grupa w pierwszych trzech/czterech latach postępowała ciężko, ostro, jednocześnie przebojowo. Niesamowitej jakości gitarowe riffy, mocne bębny oraz szorstkie wokale Randy'ego plus drapieżne Freda Turnera. Muzyka wciągała się sama, nie tylko przez nos.
Na dzisiaj czwarty longplay BTO "Four Wheel Drive", wydany w 1975 roku. Następca najsłynniejszego "Not Fragile" (1974). Równie dobry, choć niemający w swych szeregach kopii "You Ain't Seen Nothing Yet", za to następców "Rock Is My Life, And This Is My Song" czy "Roll On Down The Highway", w całym mym zapewnieniu: nie brakuje! Przede wszystkim kapitalna strona A. Tutaj wszystkie cztery numery fantastyczne, z naciskiem na trzy ostatnie: zaczynające się niewinnie, lecz w pewnej chwili eksplodujące "She's A Devil" - z wypluwającym płuca Fredem Turnerem: "ona jest diabłem, jest boska, a ja płonę". Po nim następuje singiel "Hey You" - znowu kapitalny numer, tym razem z wokalem Randy'ego, no i jego nawiązaniem do wspomnianego "You Ain't Seen Nothing Yet". Mamy tu zatem trochę charakterystycznych, wówczas od niedawna rozpoznawalnych 'zacinek', w sensie znajomego z tamtego numeru jąkania, plus arcychwytliwą melodię. Rzecz płonąca aluzją do prześmiewców Randy'ego, którzy jeszcze do niedawna nie dawali w niego wiary, że ten graniem r'n'rolla odniesie sukces. Tak się gra zazdrośnikom na nosie. No i jeszcze finał pierwszej części płyty, kompozycja "Flat Broke Love". Kolejna na piątkę z wykrzyknikiem. To znaczy, na piątkę za mojej edukacji, ponieważ teraz skalę ocen maksymalizuje 'szósteczka'. Pozwalam sobie, pomimo, iż nie znoszę tych wszystkich wykwintnych ugrzecznień w naszym języku. Szlag mnie trafia, gdy podczas opowieści o kulinariach, a szczególnie podczas dawania rad oraz przepisów, najczęściej nasze panie (spokojnie, nie jestem mizoginem, gdyby co), ale niektórzy faceci także, używają: masełka, szyneczki, cebulki, zupki, rybki, chlebka, itp... Wkurwia mnie to strasznie. Oj tak, zdecydowanie. Nawet nie wkurza, ani nie wprowadza w stan lekkiego poddenerwowania. I dopóki nie pojawił się w Cracovii piłkarz Kapustka, to również i to warzywo w owej złagodzonej formie, lekko mówiąc, też rozstrajało mój układ nerwowy. Drodzy Panowie, do Was teraz się zwracam, z kumplami nie umawiamy się na wódeczkę, tylko na wódę!
Wracając jednak na omawianej płyty łono, numer "Flat Broke Love" również zaczyna się jakby znajomo. Czuć tu przyjemną spaleniznę po tytułowej brzytwie z poprzedniego "Not Fragile". Ponownie gardło strzępi Fred Turner. Prima mi się go słucha, szczególnie w szczerym wyznaniu: "cóż, jestem miłością, która jest spłukana".
Drugą stronę (koniecznie nie przegapiając "Lowland Fling") dosłuchajcie Szanowni Państwo bez mojej ingerencji, już w pojedynkę, w czterech ścianach, albo, jeśli ktoś woli, może być w przydomowym ogródku. Wtedy najlepiej na cały regulator, jako, iż na bank Waszym sąsiadem jakiś 'zenkowy' degustator.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"