Atmosfera sklepów nie do zastąpienia. Dlatego 'nie' dla pazerności objazdowych handlarzy (unikających wielu opłat oraz pielęgnacji codziennego sklepu), najczęściej niemających wiele wspólnego z miłością do muzyki. Ich wiedza ogranicza się zazwyczaj do katalogów, do konfrontowania wydań oraz systemu gradacji nośników względem podbijania cen. Nie zaś melomańską znajomością tematu, jaką mają w sobie jedynie muzyczne świry. Czyli ludzie znający płyty na pamięć. Często nawet po odcieniach rowków potrafiący rozszyfrować zapis danych (czy szybko, czy wolno, cicho lub głośno...). Ja właśnie jestem z takiego pokolenia, które już tylko oglądając pod słońcem płytę wiedzą, czego się po niej spodziewać. Ale to wiedza nabywana latami. Nosem, uszami, ciałem, no i zmysłami emocjonalnymi. I jest to coś, czego nie da się ot tak po prostu wylicytować. Ale też zwyczajnie komuś odstąpić. To siedzi w nas. Dlatego niech Record Store Day sprzyja tylko prawdziwym pasjonatom. Wszak dla nich przed piętnastoma laty powstało to święto.
Pamiętajmy, że nazwa Record Store Day, też jest po coś. Ważne jest to "Store"!. To inne słowo od np. "bazaar".
a.m.