wtorek, 25 września 2018

zagościł na dobre wrzesień-brrr-jesień

Polska jesień wcale nie bywa piękna. W naszym geo-położeniu tej prawdziwej Złotej Polskiej Jesieni starcza na max kilka dni. Resztę uzupełnia nieustępliwa plucha, gnijące liście, no i do spółki wietrzyska z coraz zasobniejszą apteczką.
W tym roku błyskawicznie przeskoczyliśmy z szortów w polary. A dzisiaj nawet i one nie wystarczały. Na wieczorny spacer przyodziałem zestaw grudniowy. Sześć kresek powyżej zera szybko wymusiło cieplejsze obuwie i kubek gorącej herbaty po powrocie. Jedyną atrakcją: wieczorne zbieranie orzechów. Mamy na osiedlu takie stare drzewo, które od kilku dekad radzi sobie bez smyczy, choć niegdyś należało do jednej z wielu przydomowych działek. Orzech rośnie w sąsiedztwie kilku jabłoni, jarzębin oraz licznych ławek, które to w biały dzień dobrze służą emerytom lub matkom z dziećmi, by wieczorem grzać dupska amatorom piwska. Ludzi, których sensem życia: Kolejorz.
Fatalna pogoda nikogo z domu nie przegania, a jednak my z Mundasem (oraz Zuleczką) obowiązkowo każdego dnia wydeptujemy osiedlowe alejki. Dzisiejszą nagrodą dwadzieścia pięć orzechów, podczas gdy wczoraj ledwie kilka, a przecież dzień wcześniej wcale nie było lepiej.
Po pewnym Holendrze trafił mi się potężny pakiet winyli. Całkiem za free. Nie policzyłem, ale jest tego dobra setka. A może nawet półtorej. Trudno określić, bowiem jestem z tych, co płyt nie liczą. Przez to, do teraz nie wiem, ile ich uzbierałem. Nie podniecają mnie liczby, a jedynie muzyka.
W dwóch kartonach nie zabrakło niespodzianek. Szkoda, że sporo w nich muzyki spoza klimatu niedzielnych wieczoro-nocy. Posłużą więc na jesienno-zimowy czas, by ten do wiosny jak najszybciej przeleciał.
Wczorajsze Nawiedzone Studio wg mnie repertuarowo atrakcyjne. Liczyłem więc na pochlebne opinie, m.in. o Lobo bądź Crystal Gayle, jednak chybiłem w Szanownych Państwa upodobania. Chris De Burgh, z genialną płytą "Crusader", też pośpiewał tylko dla mnie. Mam nadzieję, że w marcu przyszłego roku w poznańskiej Arenie ludzie jednak nie wypuszczą Mistrza do garderoby przed pierwszym bisem. Byłby wstyd.
Przeliczyłem się również co do Adoration. Tkwiłem w przekonaniu, że muzyka z ich jedynego LP "Sleepwalking" rozpali wyobraźnię niejednego lunatyka, ale nie, w tym przypadku księżyc także pokryły deszczowe chmury. W ogóle coś nie miałem nosa. Moje muzyczne upodobania widać coraz bardziej odstają od trendów i ogólnych oczekiwań.
Wiem, na kolejną niedzielę nie przygotuję niczego, a po prostu na godzinę przed wyjazdem zapakuję do torby, co ślina na język przyniesie. Bo przecież szóstkę w totka także z reguły trafia gość, który na stacji benzynowej nadaje kupon za wydaną resztę z zatankowanego baku i obowiązkowego hot doga. Późniejszy scenariusz celem wręczenia wygranej szablonowy. Należy uruchomić media, wszystko postawić na głowie, by wszcząć za triumfującym delikwentem pościg. Dopiero po takim gradobiciu gostek znajduje w przeznaczonej do czyszczenia marynarce wymiętolony kupon, a tych kilka baniek odbiera - niczym w amerykańskim kinie akcji - na chwilkę przed wygaśnięciem ostatecznego terminu.





Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"