niedziela, 9 września 2018

pasjożyt

Zapytano mnie, czy nie pomyliłem się opisując płytę Michaela White'a, wykluwając pewność, iż reedycja Rock Candy Records na pewno jest pierwszą na CD? Czytelnik doszukał się w internecie wersji z 2009 roku, autorstwa wytwórni Time Warp Records. Proszę Państwa, znam wytwórnię Time Warp Records, i zapewniam, że ta specjalizuje się tylko w bootlegowo/pirackich wydawnictwach. Zatem, wszystkie jej wydawnictwa proszę traktować jako nieoficjalne!!!. Takie płyty powstają i powstawać będą, i można je niejednokrotnie traktować jako smaczki kolekcjonerskie, jednak bootleg to bootleg (mniejszy wymiar kary, wszak to niepowielane z odpowiednikiem studyjnego albumu piractwo), a bezczelna piracka kopia, czyli przegrana bezprawnie z albumu w skali jeden do jeden, to coś, czego nie toleruję. Dlatego proszę mi również nie pisać o wszelakich wschodnich edycjach z Ukrainy, Białorusi czy Chin, bo jeśli nawet w tamtych regionach bezprawnie i bez licencji wydawane płyty żyją w zgodzie z tam obowiązującym prawem, nie oznacza to, że można je zalegalizować.
Znam kilku takich "oszczędzaczy", którzy kupują u Ruskich, bo niby to oryginalne płyty, i którzy również próbują mnie wciągnąć do podobnej zabawy. Nic z tego. Owszem, wśród mozolnie kolekcjonowanych płyt, może się czasem każdemu z nas przytrafić idealna podróbka. Niekiedy papier bywa dobrze dobrany, podobnież kolory, nadruk, itd... a nawet bywa, że zgadzają się numery na matrycach - takie piraty też widziałem. Co gorsza, młodzi ludzie kompletnie nie przykładają do tego wagi, większość zupełnie się na tym nie zna, więc skoro płyta w miarę wygląda ok., to na pewno musi być oryginał. Jedynie stare pryki są w stanie dostrzec różnice, ponieważ my w tym siedzimy od zawsze, dzięki czemu udaje nam się rozpoznawać piraty nawet po minimalnych detalach. Detalach odbiegających od norm. Trochę mnie boli, że z racji naturalnej biologicznej selekcji jest nas coraz mniej, a wdawanie się w dyskusje z przepraszam: laikami, jest kompletną stratą czasu. Nie da się w kilka minut wytłumaczyć nabywanego latami doświadczenia. Co tam, w moim wieku już się nawet nie chce tego objaśniać. Najczęściej więc macham ręką i przechodzę do kolejnego pytania. Szczególnie czynię tak, gdy mam przed oczyma osobnika, którego temat interesuje tylko przez chwilę. To właśnie z takowych ust najczęściej pada: po czym pan poznaje, że to pirat, a nie oryginał?. Wówczas potrzebowałbym długiej rozmowy, pod ręką mając konkretne przykłady, a przede wszystkim osobę naprawdę zainteresowaną. A takich jak na lekarstwo.
Reasumując, dzisiaj o płytach nie gaworzy się z taką pasją i przekonaniem, co w epoce 70/80', no jeszcze ewentualnie do połowy 90's, przez co pomału wszystko zanika, niczym szewski fach.
Paul McCartney wydał nową płytę. Jej premiera w miniony piątek. Kupiłem ją zaraz po zwolnieniu blokad. Nie trzeba było mnie namawiać, a tym bardziej dopytywać: panie Andrzeju, a wie pan, że ukazał się Paul McCartney? Kupi pan? Przepraszam za mą kolejną nieskromność, ale tego typu pytania troszkę mnie obrażają, nawet jeśli nikt nie zechciał mi dowalić. Bo tylko z powodu zamieszkiwania w Polsce zmuszony byłem kupić nowe CD Macca dopiero po dziesiątej rano. Gdybym osiadł w Londynie, na pewno ustawiłbym się w nocnej kolejce, by po otwarciu sklepu punkt 24.00, być najprawdopodobniej dopiero siedemdziesiątym ósmym w kolejce, albo ze sto pięćdziesiątym. Mało tego, żyjąc w tamtych nieco lżejszych ekonomicznie realiach, od ręki do kompletu zafundowałbym sobie obok CD, wersję winylową, a nawet magnetofonową kasetę, gdyby takowa tylko zaistniała. Zawsze podobało mi się szaleństwo dotyczące nocnego kupowania premierowych dzieł Beatlesów bądź Oasis. Chciałbym, by i u nas coś tak pięknego funkcjonowało. Dlatego ciekaw jestem, czy przy najnowszym McCartneyu "Egypt Station", miało miejsce kultywowanie tej pięknej tradycji. A powątpiewam tylko z powodu upływającego czasu, czyli zmian kulturowo/obyczajowych, a konkretnie wymiany pokoleniowej - z pasjożytniczej na pasożytniczą.
Zapraszam o 22.00 na 98,6 FM Poznań lub na afera.com.pl. Jak zawsze u mnie najlepsza muzyka w radiowym eterze - co także stoi "niewyrywalnym" faktem. 





Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"