wtorek, 15 marca 2016

DREAM THEATER - The Astonishing - (2016) -






DREAM THEATER
"The Astonishing"
(ROADRUNNER)
****


Tym razem gitarzysta John Petrucci stworzył historię (do muzyki wspólnie skomponowanej z Jordanem Rudessem) umiejscowioną w futurystycznym i totalitarnym świecie. W takim, gdzie człowiek nie odgrywa znaczącej roli, ponieważ władzę niemal nad wszystkim sprawują maszyny. Także nad sztuką. Dotyczy to rzecz jasna również i samej muzyki. Główny bohater ma za zadanie przywołać porządek normalnego świata. Czy to możliwe...?
Petrucci jest zapalonym miłośnikiem gier komputerowych, przez co od dawna nosił w sobie ambicję przełożenia wirtualnego świata do muzycznej twórczości Dream Theater. Zilustrował zatem ów pomysł, dopisując przy tym do zespołowej dyskografii kolejny concept album.
Panowie LaBrie-Petrucci-Rudess-Myung-Mangini zaprosili do współpracy praskich filharmoników, a nawet dudziarza Erica Riglera, i nagrali 130 minut wciągającej i porywającej muzyki - z podziałem na dwa akty, jak na ambitne sceniczne dzieło przystało.
"The Astonishing" jest chyba najdelikatniejszym albumem grupy, przez co najprawdopodobniej rozczaruje wszelakich wyznawców dyskretnego szczęku blach, jak i samych amatorów gry kombinatorskiej, która mocno panowała w grupie jeszcze za niedawnych czasów byłego już perkusisty, producenta, ale też znaczącego kompozytora Mike'a Portnoya. Od płyty "A Dramatic Turn Of Events" wyczuwa się jednak w Dream Theater większy nacisk na melodie, uporządkowane harmonie, natomiast wirtuozerskie zapędy i wszelakie inne akrobacje, bywają od tamtego czasu jedynie pewnym smaczkiem, nie zaś siłą nośną. Dla mnie to dobra zmiana (o ile nie zabrzmi to niesmacznie), choć zdaję sobie sprawę, że będą też głosy rozczarowania. Czy jednak Dream Theater zmienili się całkowicie? Przecież nie zabrakło grania w dawnym duchu. Wystarczy przyjrzeć się utworom: "The Gift Of Music", "A Better Life", "Lord Nafaryus", bądź "A Moment Of Betrayal". Trzeba jednak też uczciwie dodać, iż tego typu twórczość stanowi jednak za zdecydowaną mniejszość. Na pewno Dream Theater puszczają oko w stronę archeo art rocka, spod znaku Marillion, Areny, bądź lżejszego oblicza choćby takich Threshold, ale i ponadto również do modnych szczególnie w latach 70-tych rockowych oper. Za przykład niech posłużą bardzo udane kompozycje "When Your Time Has Come" i "Losing Faythe". Ozdobę stanowią też autentycznie świetne, niemal marillionowskie ballady: "Act Of Faythe" oraz "Begin Again", a także podniosła pieśń "Brother, Can You Hear Me?" - niosąca w sobie motyw przewodni całego dzieła, który to zresztą zgrabnie utkano w kilku fragmentach "The Astonishing". Wrażenie robi również podniosły finał płyty, za sprawą samego nagrania tytułowego. To sześć minut, o które trudno było grupę podejrzewać jeszcze kilka niedawnych lat temu. I choć wszystkich utworów można słuchać z osobna, albowiem Petrucci nie łączył ich ze sobą na siłę, to jednak najlepiej nie odrywać uwagi od przeróżnych miniatur czy innych krótszych fragmentów, które z początku mogą nie absorbować większej uwagi.
Nigdy nie zaliczałem się do wielkich fanów Dream Theater, szanując dotąd grupę głównie za sprawą nad wyraz udanej "Metropolis Pt.2 - Scenes From A Memory" oraz prawie początkowej "Images And Words". Z kolei nigdy nie uległem mocno przereklamowanej "Falling Into Infinity". Teraz jednak "teatrzyki" wstąpiły na tor, którym podążają do mojego muzycznego teatru marzeń.





Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"