piątek, 8 czerwca 2012

Pozostały już tylko godziny


















(na powyższych zdjęciach dzisiejsze stop klatki z TVN24.)
U góry: Robert Lewandowski, Wojciech Szczęsny oraz Tomasz Rząsa w jednym z pokoi Hotelu Hyatt w Warszawie, w którym zamieszkała nasza Kadra.
Poniżej: konferencja przy udziale trenera Franciszka Smudy i Kuby Błaszczykowskiego

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Już za chwilę, za chwileczkę... Atmosfera przed inauguracją Euro sięga Zenitu. Nie tylko u mnie w domu, ale to właśnie w nim daje się ona szczególnie odczuć - jego domownikom. Do tego stopnia, że nawet moja żonka, nie mająca do niedawna bladego pojęcia o boiskowej kopanince, teraz już wie kto to Lewandowski, Błaszczykowski czy Szczęsny. Trochę jeszcze nie kojarzy Piszczka, ale wyrobi się pod moim okiem. Zapytałem ją podczas jednego z dzisiejszych kilku wspólnych spacerów, czy obejrzy ze mną jutrzejszą bitwę z Grekami?  Odpowiedziała: "nie wiem,... no może trochę zobaczę, ale na pewno nie w całości". To i tak niezła zapowiedź, albowiem przez nasze dwadzieścia lat zaobrączkowania, nie pamiętam żonki ,by ta wysiedziała ze mną oglądając mecz dłużej, niż wynosi czas zagotowania wody w czajniku. Ale nic to. Najbardziej zaskoczył mnie mój Guziu, w którego sercu futbol zawsze odgrywał rolę szczególną. Niestety piszę to w czasie przeszłym, albowiem od mniej więcej dwóch lat, dyscyplina ta zeszła w jego życiu na absolutny margines. Do tego stopnia, że mniej więcej nieco ponad rok temu, pozwolił jeszcze się informować o co ważniejszych wynikach, jednak w ostatnim czasie kompletnie przestało go to całe futbolisko interesować. Zauważyłem, że nawet podając mu wyniki z co ważniejszych faz pucharowych lub eliminacyjnych do Mistrzostw Europy, kwitował moje newsy, poparte podnietą w głosie, słowami: "acha, fajnie, dzięki daddy". Nic, tylko muzyka i muzyka. Albo, jakieś tam różnorakie party, wyjazdy, koncerty w towarzystwie groupies.... Nie tylko po Polsce. W lipcu chłopaki z B.A.B.E. zagrają nawet na Łotwie. I to ich kręci!
No, ale powróćmy do domowej atmosfery Euro. Największy szok, a raczej porażkę, przeżyłem dzisiaj. Otóż, widząc mego ukochanego maluszka wreszcie w domu, jedzącego grzecznie obiadek przy swoim ukochanym biureczku, tuż obok obowiązkowo włączonego fejsbuka, specjalnie prześlizgnąłem się niewinnie po jego pokoju, przy okazji rzucając słowami: "no Maślaczku, już jutro pierwszy mecz naszych!". Ledwo to wypowiedziałem, oddalając się już pomału dyskretnie ku wyjściu, a tu młodziak po przełknięciu większego kęsa, z obojętnością zapytał: "a z kim?". W tym momencie zrozumiałem, że naprawdę są na tym świecie ludzie, którzy nie tracą nerwów na kibicowanie. A wśród nich mój Guziu. Do niedawna jeszcze taaaki kibic!. W taki sposób jak mój Guziu, ja reaguję na większość pozostałych dyscyplin w sporcie, przy których dobrze zasypiam. Szczególnie przy koszykówce lub bieganiu na dystansie od ośmiuset metrów wzwyż.

Przyznaję, że atmosfera boiskowej kopaninki, udziela mi się nie tylko podczas ważnych meczów naszej reprezentacji, ale w związku ze wszystkim co moje, a więc zarówno kiedy rzecz dotyczy Warty Poznań lub Kolejorza, albo w ogóle wszystkich naszych grających na przykład w pucharach, itp....
Ponoć krzyczę na telewizor, a gdy pada gol, to żoncia cała się trzęsie ze strachu, czy lampy i szafy to przeżyją. Kiedyś mi powiedziała, że mnie sfilmuje, a później mi to pokaże, dodając, i tu cytuję: "jak zobaczysz siebie, to się przerazisz, że to naprawdę ty".
Do dzisiaj nie zapomnę pewnej sytuacji, kiedy jeszcze mój malutki synuś (miał może ze trzy lata), oglądał ze mną pewien mecz. To znaczy, ja oglądałem, a on zapewne się przyglądał z boku dziwnemu facetowi, krzyczącemu na grających ludzików na monitorze telewizora. Nie pamiętam co to był za mecz, ale na pewno naszym nie szło. W takich sytuacjach wyzwala się we mnie Mr Hyde. Pamiętam, że mocno wyzywałem jakieś tam boiskowe łapciuchy, gdyż w pewnej chwili stanął obok mnie malutki gapciuch Guziaczek, i swymi wielkimi ślipkami gapił się, a to raz na telewizor, a to na mnie. Musiały mu się podobać te moje wyczyny, bowiem gdy przeze mnie dopingowana drużyna zaczęła wreszcie dobrze grać, a do tego uspokoiło się również nie tylko moje serce, alem i cały ja, mój zaniepokojony Guziaczek zwrócił się do mnie niecierpiącymi zwłoki słowami: "no ksyc, no ksyc". Przekładając to na język zrozumiały, mój bombel wciąż zagrzewał mnie do boju, smucąc się, że jego tatuś przestał kibicować.

Za kilkanaście godzin zacznie się. W niejednym domu, pubie, strefie kibica...  Zacznie się to, czego już doczekać się nie mogę.  I bez względu na to, czy "naszym" pójdzie dobrze czy źle, zamierzam obejrzeć całe te mistrzostwa. Nawet w niedzielne wieczory, na nawiedzonym radiowym stole, będzie towarzyszyć mi malutki laptopik, i pokazywać co dzieje się na boiskach Polski czy Ukrainy.  Co tylko delikatnie myślę wpłynie na funkcjonowanie Nawiedzonego Studia, w pierwszych kilkudziesięciu minutach programu.
Na pewno będzie troszkę mniej muzykowania w najbliższych trzech tygodniach. Dwa mecze dziennie, to jednak kawał czasu. No, ale i z tym sobie poradzę.  W końcu od czego noc.

Zagrzewajcie Naszych do boju!  Nawet jeśli nie kochacie boiskowej kopaninki - tak jak kocham ja czy miliony innych istot. To piękny sport. Według mnie nawet najpiękniejszy. I nie mówmy teraz o jakiejś minionej korupcji lub nieprzyjemnej polityce PZPN. Zostawmy teraz wszelakie i nie nasze grzeszki. Wrócimy do tego później. Teraz jest pięknie, kolorowo... Cały Świat patrzy na Polskę i naszych wschodnich Sąsiadów. Nacieszmy się tym, na co czekało tak wielu.
Udało się! Są stadiony, drogi, hotele...  Są już goście zza granicy, którym podoba się to wszystko częstokroć bardziej, niż nam samym. Czyż to nie piękne? Oglądać Portugalczyków, Anglików, Czechów, Irlandczyków, Rosjan,... , którzy o nas tak ciepło mówią. O naszej gościnności, o urokach naszego kraju, o miłych ludziach,... Choć przez chwilę dajmy się ponieść radości. Cały świat od teraz wie, że Polska jest piękna, cały świat nauczył się nazw: Warszawa, Wrocław, Poznań, Gdańsk, Kraków,...
 BBC niech sobie w d.... wsadzi te swoje złośliwości o nas. Nawet jeśli pokazany tam marginalny strzępek naszej rzeczywistości, jest najprawdziwszą prawdą.  Taki film to i ja bym nakręcił. Nie widzę problemu, by stworzyć tendencyjny obraz o niejednym na co dzień pięknym kraju, czy znaczącej metropolii, jako o miejscu ubóstwa, albo życiu w slumsach. Czy  tym podobnie. Wszystko można zaaranżować.  My sami przecież  także potrafimy kreować diabłów na świętych, i odwrotnie.

Zapełnijcie zatem lodówki różnymi wspaniałościami, zaproście do swych domostw przyjaciół , bawcie się, kibicujcie, niech będzie pięknie!
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


















(na zdjęciu widoczny znak informujący którędy na (euro)stadion, na trasie Niestachowskiej)

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl