wtorek, 25 marca 2025

fool's paradise

Wciąż radują mnie piątkowo-sobotnie łowy w Plazie. Masa znakomitych kompaktów. Żadne wielkie odkrycia, najczęściej duble względem winyli, ale przecież o to chodzi, by nareszcie uwolnić w eter zamrożoną od lat muzykę. Winyl to taki nośnik tylko dla mnie, do domowego użytku, z kompaktu zaś wszyscy gremialnie możemy skorzystać.
Dance With A Stranger - nareszcie na CD. Niby żaden unikat i wcale rzecz nietrudna do ustrzelenia, a jednak omijała mnie latami. Poza tym wiecie, jak to jest, kiedy już coś się ma w winylu, wówczas szuka się od razu na CD nieposiadanych jeszcze tematów, zamiast uganiać za muzyką, którą w sumie już się posiada. Ta zawsze może poczekać. Tak właśnie było z albumem "Fool's Paradise". Bo takie coś trzeba natrafić przypadkiem, na zasadzie: ooo, jak fajnie, że właśnie jest. Tym samym, nie jest to taki tytuł do mozolnego rycia po katalogach, wszystkich ofertach świata, coś takiego trzeba zgarnąć przypadkiem, jakimś miłym zrządzeniem losu. I tak właśnie pod nos podeszła mi w minioną sobotę dyskograficzna 'dwójka' Dance With A Stranger.
Przed nami płyta wiążąca się z moimi berlińskimi wspomnieniami. Marzec tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego i cudowna sieciówka WOMu przy Kudammie. Dużo mieli tego na składzie. Cały stok. Promowano dookoła plakatami, także mniejszymi fotkami, jak i wkładką w gazetce sklepowej. Jednymi słowy, nie dało się nie zauważyć, a wręcz spuścić oka.
Wówczas na długo utrwaliłem sobie, iż Dance'si są Szwedami. Nie wiem, dlaczego. Być może w natłoku opisów/zdjęć, coś mi się wymieszało. Po czasie zorientowałem się, że to grupa norweska, a ma to znaczenie. Bo, choć kraje ze sobą przyspawane, mentalność inna, a już muzycznie to wręcz dwa bieguny. Może też i tego powodem walnęło mi się. Twórczość Dance'ów wydaje się o wiele bliższa melodyjnej naturze Szwedów, niż zazwyczaj mrocznych Norwegów. W każdym razie, od kiedy ich namierzyłem, nie dawali spokoju. A przecież, nie od razu płytę kupiłem. Stało się z pewnym poślizgiem. Niedużym, ale jednak. Trzymam ten winyl po dziś. I właśnie trafia do archiwum. Od teraz na posterunku nośnik CD. Gra tak czysto i dynamicznie, że niech się schowają wypierdziane, szurające rowki czarnego placka.
Klasowy pop z nutką soulu, niekiedy lekki rock i odpowiednio sprzyjające sprawie instrumentarium, acz przede wszystkim super wokalista Elg, o pełnej godności Øivind Elgenes. Licho wie, jak przeczytać. Ale facet dysponuje kapitalnym głosem, z zadziorem, z rwaniem na strzępy. Przypomina mi dobrze nastrojonego Zucchero z domieszką rasowego czarnucha (ale teraz się paru oburzy), a już w co gorszym razie mulata. Chyba stosowna rekomendacja, by nie przejść wobec albumu obojętnie. Wszystko tu lubię, zarówno żywe tempa (szczególnie te z babskimi chórkami), jak i tych czterdzieści procent wolnizn, które notabene również nierzadko chórkami doprawione. Płyta z duszą, nadająca się do posłuchania na siedząco, acz z mile widzianym ciała wirowaniem, co idealna na parkiet. Możliwe przy tych klimatach wyrwać nawet jakąś zmysłową niewiastę. Oby wartą naszych oczekiwań. Chodzi o to, by z czasem nie wyszła z niej zwykła baba, taka do bólu matka polka. Stwór od przyciszania muzyki. Nigdy nie chciałem w podobną wtopić. Gdy tylko o tym pomyślę, jeszcze mocniej doceniam idealną Mundi.
No więc, nadstawcie ucha pod nieźle rozbujane "Do What You Wanna Do", "Stop Looking For Love (Through Blue Eyes)" - Jego Wysokość Znakomitość!, bądź rozhuśtaną balladę "Another Day". Dobra rzecz, acz w kwestii ballad, rządzą tu "African Road" oraz "Show What You Got". Były u mnie w niedzielnym eterze, a kto nie przysnął, zwycięzcą. Wiadomo, przysnęło wielu, mam Was, sprawa rypie się każdego tygodnia. Bezpieczne 'dobry wieczór andy', tak pomiędzy dwudziestą drugą a dwudziestą trzecią, a potem cisza. Odlot w poduchę. Więcej rock'n'rolla Kochani, nie bądźcie pipy, nie przesypiajcie cudownej muzyki, bo pozostanie Wam polski mainstream i równie do porzygania nadwiślańska alternatywka. Dobranocki andy'emu zapodają wciąż ci sami, więc od dawna wiem, kto słucha od deski do deski, a kto nieźle ściemnia. No już dobrze dobrze, tylko mi się nie poobrażajcie, szanuję przecież każdego Słuchacza, nawet tego do bólu selektywnego.
Polecam Dance With A Stranger. Poszukajcie, kupcie, postawcie na półce. Ta płyta nie zhańbi Waszej kolekcji. Jeśli macie kumate bractwo, takie muzycznie wyrobione, osłuchane, ale takie, któremu palma nie odbiła jedynie na jazz, na pewno docenią. Ja zakochałem się w tej muzie na nowo. Słucham od soboty non stop i zaniedbuję wiele innych płyt. Niedobrze, albowiem, jako radiowiec powinienem zachować dystans, nie zdradzać emocji, mieć w krwioobiegu chłód. Dlatego nie jestem dobrym dziennikarzem/radiowcem, ponieważ w muzę się wczuwam i nie potrafię inaczej. 

andy

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Radio Poznań) lub radiopoznan.fm

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl