czwartek, 6 kwietnia 2023

Derek Shulman

Należy się Państwu Szanownym suplement do GentleGiant'owego Raya Shulmana. A raczej, sprawa będzie o jego braciszku, Dereku. Bo on najbardziej osławiony z trojga braci Shulman. Chodzi o etap kariery już po Gentle Giant, w którym to najlepszy progres zanotował właśnie Derek. Dla mnie sprawa od zawsze ważna, wypada więc nareszcie o niej słówko, bo gdy już przyschnie, znowu zapomnę na lata.
Derek Shulman to dla prog'fanatyków ważna postać grup Simon Dupree And The Big Sound oraz Gentle Giant, grup współtworzonych rodzinnie, wraz z Philem oraz zmarłym ostatnio Rayem. I to jest raz, lecz dla mnie Derek to także jedna z najbarwniejszych postaci w przemyśle glam/hair/blues/hard rock'metalowym - że pozwolę sobie na taki ogrom łatek. Każda z nich istotna, albowiem razem tworzą wierny upodobaniom Dereka konglomerat. Ten facet Drodzy Państwo, w drugiej połowie 80' wyrwał dla PolyGram/Polydor (dla których pracował, także jako wiceprezes) wiele przefantastycznych kontraktów, głównie dla ówcześnie młodych, często dopiero zapowiadających się grup. Dlatego wystarczy przejrzeć przynajmniej kilka kompaktowych książeczek, wkładek do winyli lub zerknąć na rewersy okładek, by dostrzec wśród nich godność Dereka Shulmana. Najczęściej w bazie podziękowań, ale bywa, że i muzyka pomocniczego - bo tak też się zdarzało. Do dzisiaj czuję spory rajc, gdy dostrzegam jego dane na choćby genialnej 'jedynce' Kingdom Come, równie potężnemu "Long Cold Winter" Cinderelli, co oszałamiającego kalibru wypasowi "Slippery When Wet" u Bon Jovi. A więc, na płytach należących do kanonu hair/rock'n'rolla, jak i mego serca. Bez nich bym nie istniał. Gdyby nie ta muzyka oraz eliksir skautingowego talentu Dereka Shulmana, ominęłyby nas kapitalne zespoły, a ja zamiast kręcić płyty, być może całymi dniami stałbym dzisiaj w kanale upierdolony smarami, dokręcając autom śruby. Dzięki więc Derek za tę muzykę. Oczywiście tych list wdzięczności wobec tego Pana sporo więcej, lecz jak kiepską pełniłbym dziennikarską misję, gdybym przy każdej tego typu okazji odsłaniał wszystkie karty. Dobry pokerzysta, który przejmuje pulę, bo na przykład bije trzy króle trzema asami, nie pokazuje pokonanemu ewentualnego czwartego asa. Ponieważ trzy wystarczą, a pozostałe dwie karty idą w sferę niedomówień. To pomaga poblefować w kolejnych rozdaniach. Każdy, kto na sianko tasował karty musi mieć na gębie niedogolone i naznaczone znojem.
Nie obiecuję przy nadchodzącej niedzieli, ale na pewno znajdę stosowną inną w mym kalendarzu, kiedy 'nawiedzone studio' uchyli poza progrockowe fascynacje Dereka Shulmana.

a.m. 


"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"