sobota, 2 maja 2020

NIGHTWISH "Human. :II: Nature." (2020)










NIGHTWISH
"Human. :II: Nature."
(NUCLEAR BLAST)

***1/2






Bez wątpienia zasilenie Nightwish przestronnie widzącym Troyem Donockleyem nadało Finom dodatkowej gracji. I kolejna płyta z jego udziałem też to potwierdza. Zamiast więc wtórnego, zazwyczaj szablonowego symfoniczno-operowego metalu, nagromadzone tu przebogate folk wtręty wydatnie ubarwiają ten coraz bardziej przewidywalny muzyczny obszar.
Nie wydaje się konieczne traktowanie "Human. :II: Nature." jako concept albumu, wszak każda kompozycja rysuje osobliwą historię, jednak również prawdą stoi, iż całość równie swobodnie się zazębia. I tak chyba najlepiej, albowiem większość tych wszystkich napuszonych konceptualnych dzieł najczęściej dłuży się niemiłosiernie, z reguły nie chcąc nigdy dobrnąć kresu.
Tym razem Nightwish przygotowali dwie płyty. Pierwszą określa spodziewany styl, na który składa się tkwiąca tu w zwartej harmonii mikstura heavy metalu, symfonii oraz opery, drugą zaś wypełnia półgodzinna folk-symfoniczna, niemal instrumentalna wiązanka, jakby poniekąd skrobnięta nastrojem wobec podstawowego dysku. Tyle, że całkowicie odarta z rocka.
Koncentrując uwagę na trzonowych dziewięciu rock-kompozycjach podstawowego albumu, muszę grupie oddać, że z reguły ich nietaranująca twórczość jakoś mimochodem potrafi przykuć uwagę. Jednak, by nie było uprzedzam, z Nightwish żadne miernoty. Gdy trzeba potrafią przyłożyć, o czym przekonują, ciężkie i mroczne "Pan", jak również, podszyte mocnymi, a raczej (co jednocześnie tytuł sugeruje) rytualnymi bębnami "Tribal". Jednak w przewadze na "Human. :II: Nature." rozciąga się wielobarwny, niejednoznaczny, choć melodyjny folk-metal, któremu wciąż blisko do opery, nawet jeśli w płucach diablicy Floor Jansen drzemie znacznie mniej powietrza niż u potrafiącej tłuc żyrandole Tarji.
Nie sądzę, by "Human. :II: Nature." wyrastało ponad wszystkie wcześniejsze dokonania grupy, niemniej przynajmniej połowę tego albumu wypełniają pokaźne wieże z kości słoniowej pomysłów.
Otwierające album, sugestywnie zatytułowane "Music", zawiera w swych 7-minutowych ramionach całą naszą historię muzyki. Począwszy od nastrojowego intro, którego zdobią proste uderzenia, poprzez rytualne bębnienie, aż po muzykę rozwiniętą, o głębszej strukturze. My jednak od samego początku oczekujemy jakiegoś metalowego uderzenia, jednak zanim do niego ludzkość doszła, po drodze wielopokoleniowo jeszcze fascynowała się sztuką uprawianą na polu filharmonii oraz opery. I wszystkie te elementy zaakcentowane w "Music" płynnie przechodzą poprzez siebie, tworząc konstrukcję od pianissimo po fortissimo. Jest też nośne, przebojowe "How's The Heart?", z wyrazistą zwrotką, uwypuklonym refrenem + stosownymi folk-akcentami. Jeden z tych metalsongów, zdających się sugerować, iż prawdziwymi aniołami naszego serca, duszy oraz natury, są miłość oraz empatia. Na wyróżnienie zasługuje też "Harvest". Tym razem, z wiodącym wokalem Donockleya, gdzie przy takiej okazji nie mogło przecież zabraknąć zwiększonej dawki koloryt-ludowych akcentów. Pod tym względem wspomniany utwór momentami wręcz kipi. Podoba mi się również kilkuwątkowe, choć wcale nie tak długie "Procession". W dużej mierze, z anielskim śpiewem Floor, natomiast do jedynie sporadycznie występującego tu metalu dorzucono przeróżne folklorystyczne chwyty i smaczki Donockleya. No i jeszcze ze sporą dawką opery "Shoemaker". Zresztą, gdzie jej tu nie ma. To utwór ślący ukłony w stronę amerykańskiego geologa Eugene'a Shoemakera; jednego z inicjatorów nauk planetarnych, którego część prochów wcale nie bez sensu spoczywa na Księżycu. Za kompozytorską ciekawostkę możemy uznać udział Johanny Kurkeli - żony pianisty Nightwish, Tuomasa Holopainena, która w drugiej części tego nagrania wygłasza frazę mówioną.
I tylko indywidualną kwestią gustu okaże się, czy w finałowym "Endlessness" przypadnie komuś do gustu, raczej mało uwodzicielski śpiew basisty Marco Hietali, bądź niepotrzebnie momentami spowalniane, acz przyjemnie wampirycznie nastrojone "Noise".






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"