wtorek, 12 maja 2020

czarne pumy

Ostatniej niedzieli wleciał mój Tomek z trzema kompaktami. Daddy, posłuchaj sobie, zostawiam ci na parę dni - zarzucił pomiędzy wierszami, zanim zasiadł do obiadu. I powiem Szanownym Państwu, dwóch sidików jeszcze nie tknąłem, cały czas słucham jednego - Black Pumas. Kapitalna czarna muzyka, choć tworzona przez parę mieszanych Amerykanów z Teksasu. Na razie mają tylko jeden album - wydany w ubiegłym roku. Cóż za niesamowite granie. To ja tu wlewałem sobie niedawne odkrycie Leona Bridgesa, a to jest jeszcze lepsze i sporo efektowniejsze. Nawet od arcy obecnie popularnego Michaela Kiwanuki, którego też lubię. Ciepłe klubowe soulowanie, z nutką retro psychodelii, z fajnym klawiszem, niekiedy
lekko postrzępioną i tylko uzupełniającą braki w tle gitarą, plus śpiewem pod Marvina Gaye'a. Kręci się ta muzyka nieprzerwanie i głowę daję, że w Nawiedzonym Studio, gdzieś w granicach godzin północnych, poprzetrącałaby Wasze szkło. Idealna odskocznia od hałaśliwych gitar i naparzających w ich struny niewyżytków. W muzyce Black Pumas liczy się namiętna i nieco gangsterska atmosfera, i jeśli ktoś poszukuje czegoś świeżego, a zatrzymał się na dokonaniach Al Greena, Curtisa Mayfielda, Smokeya Robinsona, Billa Withersa czy Otisa Reddinga, niech nie zlekceważy mojej rekomendacji względem twórczości panów Erica Burtona oraz Adriana Quesady. Ich bezbłędne "Confines", "Know You Better", "Old Man" czy "Black Moon Rising", kręcą się nieprzerwanie. To ewidentnie muzyka z zapyziałych i zdemolowanych czarnych dzielnic, do których wstępu białasy nie mają nawet za jasności dnia, a jednak spragnionych mocnych wrażeń ciągnie w tę stronę lasu. Koniecznie dotrzyjcie do tego. Na mnie chwilowo nie liczcie. Do radia jeszcze daleka droga. Nie chcę nawet komentować kolejnego odsuniętego w czasie powrotu do radiowej rzeczywistości, o czym zostałem poinformowany we wczorajszym komunikacie. Nawet na tym blogu nie jestem bezpieczny i muszę ubierać własne odczucia w powściągliwość. Gdybym wyrażał się nazbyt jasno, byłoby po mnie. A chyba wszyscy pragniemy spotkać się jeszcze raz czy drugi. I przy tej okazji, dziękuję za słowa wsparcia. Często od osób, o których dotąd nie miałem pojęcia.
I jeszcze na koniec, tak a propos czarnych rytmów. Kto przegapił nadanego wczoraj na Canale+ "Jamajczyka", niech przyfiluje ewentualną powtórkę. Co prawda, tematyka narkotykowa zbrzydła mi za sprawą trzeciosortowych amerykańskich gniotów, jednak Brytyjczycy umiejętnie uchwycili murzyński półświatek, jednocześnie w tło wplatając podobną muzykę, o której powyżej. I choć nie zabrakło przelewu krwi plus kilku pościgów, całość owiano klimatem 70's, z odpowiednimi autami, wystrojami klubów, ulic czy sklepów. Bardzo fajne kino, i wcale niekoniecznie tylko na raz. Film sprzed dwóch lat i zapewne nadawany w naszych kinach, bowiem całości przyświeca bogatsza, nietelewizyjna produkcja.







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"