wtorek, 22 stycznia 2019

TEN - "Illuminati" - (2018) -








TEN
"Illuminati"
(FRONTIERS RECORDS)

****





Legenda głosi, iż pewnego razu Picasso nie mając forsy wybrał się do knajpy, a gdy na koniec wizyty otrzymał rachunek, szybko coś odręcznie na jego odwrocie narysował, podpisał się Picasso, dodając: oto moja zapłata. Właściciel niebawem sprzedał rysunek za równowartość kilkuset dolców, jednocześnie na całej transakcji wychodząc nieźle do przodu. Niestety Gary Hughes i jego Ten nie stanowią w świecie rocka aż takiej marki, by pozwolić sobie na podobną obcesowość i zadęcie. Muzycy muszą ciężko harować na pajdę chleba, bo choć osobiście cenię ich muzykę jak jasna cholercia, to jednak w gąszczu utalentowanych artystów od dawna przysługuje im marka tylko solidnych wyrobników. I najnowsza płyta "Illuminati" niczego nie zmieni. Chociaż widnieje pewna szansa na pozyskanie dodatkowych sympatyków, albowiem dzięki powrotowi w 2016 roku do stajni Frontiers Records, wytwórnia niebawem odpłaci się grupie wyemitowaniem specjalnego boxu zawierającego wszystkie dotychczasowe albumy. A więc, kąsek dla oddanych fanów, jak też kuszący przyczynek dla wszelakich młodziaków, którzy bez ewentualnego wysiłku związanego ze żmudnym kompletowaniem ich muzyki, otrzymają kompletny pakiet na start. Póki jednak ta idylla nastąpi, polecam posłuchać wciąż świeżej "Illuminati", bowiem to bardzo dobra płyta. Zarówno muzycznie jak też w warstwie lirycznej. Już sam tytuł "Iluminaci" wiele tłumaczy. Otrzymujemy kolejny sugestywny policzek ze świata rocka w stronę polityków, a więc niejednokrotnie ludzi cwanych, przebiegłych, wpływowych, chciwych, którzy konsekwencją własnych działań - niczym dawni Iluminaci - pragną zdobywać kontrolę i władzę nad nami wszystkimi.
Gary Hughes skrywa bardzo przyjemny głos. Nie tej miary, co Gillan czy Coverdale, ale także rozpoznawalny. A kiedy trzeba, mocny i dosadny, choć paradoksalnie na swój sposób stonowany, by nie rzec, że jak na metalowca: szepczący. Oprócz panowania na wokalnym tronie, Hughes gra również na gitarze - najchętniej akustycznej - a do pomocy posiada jeszcze, uwaga: trzech gitarzystów!, plus basistę, klawiszowca i perkusistę. Policzmy, wychodzi na septet. Dobrze, iż Hughes zmontował taką ekipę, jednak wcale tego nie słychać. Ludzkie ucho wychwyci z tego maksymalnie rasowy kwintet, choć przyznaję, że pod względem twórczym wchodzimy tutaj na obszar ekstraligi. Pomijam, iż cały album - jak na hard'n'heavy - brzmi nieco tajemniczo, dostarczając każdej z kompozycji swoistego pierwiastka magii, który rozbudza wyobraźnię. Gary Hughes także bywa mroczny, by nie rzec: gotycki, i na pewno jest o wiele bardziej przekonujący od wszelakich pseudo upiorów rocka gotyckiego, które przyodziane w czarne peleryny oraz buchnięte z wypożyczalni cylindry raczej śmieszą, zamiast wzbudzać oczekiwaną grozę. Poza tym, jakby nie spojrzeć, przecież poprzednia płyta Ten zwała się właśnie "Gothica", i też na niej przyjemnie "straszyło".
Na "Illuminati" być może nie znajdziemy piosenek, które odmienią nasze życie, ale gwarantuję, że nawet na moment nie zajedzie gastronomią. Ten, jak zawsze trzymają fason, będąc synonimem hard-rockowego grania i niepowtarzalnego historycznego, a wraz z genami przenoszonego brytyjskiego intelektu. Jednak proszę nie podejrzewać grupy o zimny intelektualizm. Ich sztuka jest wyrafinowana, lecz nie wyrachowana.
Najlepsze fragmenty? Otwierające album 8-minutowe "Be As You Are Forever", a także tasiemiec 5-minutowców: "Shield Wall", "Heaven And The Holier-Than-Thou", "Exile", "Of Battles Lost And Won" i tytułowe "Illuminati", ponadto rewelacyjna 6-minutowa ballada "Rosetta Stone".






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
 
  ==================================
 
 Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"