środa, 17 stycznia 2018

YES - "Topographic Drama - Live Across America" - (2017) -








YES
"Topographic Drama - Live Across America"
(RHINO RECORDS)

**





Od kilku ostatnich lat panowie z Yes konsekwentnie reanimują podczas koncertów swe klasyczne dzieła lat siedemdziesiątych. Do tej pory na płytach opublikowali rejestracje występów z brytyjskiego Bristolu - pełne wersje albumów "Going For The One" i "The Yes Album", a także z arizońskiej Mesy, gdzie zaprezentowali w całości "Close To The Edge" oraz "Fragile". Na tym jednak nie koniec. Pomimo niedawnej śmierci zespołowego filaru - w osobie basisty Chrisa Squire'a - grupa nie straciła impetu, szybko w jego miejsce wstawiając pamiętnego z dwóch Yes'owskich płyt: beznadziejnej "Open Your Eyes" oraz znacznie ciekawszej "The Ladder", także śpiewającego basistę Billy'ego Sherwooda. Machina więc działa bez zadyszki, i nic to, że w jej składzie z prawdziwego Yes ostali się już tylko gitarzysta Steve Howe oraz perkusista Alan White. Można by jeszcze pochylić się nad klawiszowcem Geoffreyem Downesem - znanym przede wszystkim z Anderson'owskiej "Dramy" i wzmożonej aktywności lat ostatnich, lecz jego postać chyba na zawsze wpisała się jednak w zasługi Asii.
Yes ambitnie i nieco pospiesznie realizują się ostatnio pod szyldem starego zespołowego logo Rogera Deana, zupełnie jakby się bali wkrótce je utracić na rzecz obozu Jona Andersona, Ricka Wakemana oraz Trevora Rabina. Być może w oczy zajrzał strach, szczególnie po niedawno uzyskanych prawach powyższej trójki do poruszania się nazwą Yes, choć na razie jeszcze bez możliwości przyswojenia oryginalnego logotypu.
Tytuł najnowszego wydawnictwa "Topographic Drama - Live Across America" wiele wyjaśnia. Po pierwsze, otrzymujemy nagrania z różnych miejsc Stanów Zjednoczonych z lutego 2017 roku, po drugie: tym razem do głosu doszły albumy "Drama" (z bardzo popularnym u nas utworem "Into The Lens") oraz "Tales From Topographic Oceans". Z tym, że o ile "Dramę" zaprezentowano w pełnej okazałości, o tyle z Topograficznych Oceanów pojawiają się jedynie dwie z czterech suit, tj: "The Revealing Science Of God" oraz "Ritual", plus element z suitowej topograficznej układanki "The Ancient", w postaci "Leaves Of Green". Aby nie było zbyt krótko, oba kompakty wzbogacono o zagrane podczas tej samej trasy najstarsze i zarazem szczególnie lubiane przez zespołowych sympatyków kompozycje: "And You And I", "Heart Of The Sunrise", "Roundabout" oraz "Starship Trooper".
Można nawet docenić pomysł prezentowania dawnych albumów na żywo, jednak nie bardzo przychylam się do napinającego głosowe struny Jona Davisona - w przeszłości stojącego na czele karykaturalnie podszywającej się pod Yes formacji Glass Hammer. Muzyk przesadnie stara się wcielić w drugiego Jona Andersona, pręży więc Amerykanin muskuły, podczas gdy ten jego falsecik wypłowiały jakiś. O ile poprzedni wokalista Benoit David  (znany z LP "Far From Here") miał w a'la Andersonowskim naśladownictwie sporo wdzięku, o tyle Jon Davison nasuwa skojarzenia z szefem prowincjonalnego kościelnego chóru zbitego z parafialnych gospodyń i ich panoczków. Słucha się tego okropnie, choć przyznaję, że w samej warstwie muzycznej, trudno się do czegokolwiek przyczepić. Sądzę ponadto, iż każdy sympatyk tego zasłużonego dla prog/rocka zespołu, i tak będzie sięgać po pierwowzory - niepodważalne i najpiękniejsze.
Gdyby nie barwna charakterystyczna gitarowa gra Steve'a Howe'a, pozostałą piątkę muzykantów należałoby umieścić w dziale: kolejny Yes tribute band. Czekam zatem niecierpliwie za przejęciem od lat lubianego znaku firmowego "Yes" przez Andersona i spółkę, nawet jeśli z repertuaru znikną takie "And You And I", bądź "Ritual", a w ich miejscu zagoszczą przebojowe "cyferki" lub "wielki generator".







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"