czwartek, 11 stycznia 2018

nie żyje EDDIE "FAST" CLARKE (5.X.1950 - 10.I.2018)

"...jedynej karty, jakiej potrzebuję, to As Pik..."
Spójrzmy na okładkę najsłynniejszego albumu Motörhead "Ace Of Spades"... przedstawia ona trzech zbirów z Dzikiego Zachodu, przyodzianych w czarne skóry, a każdą z nich przeplatają jeszcze kowbojskie pasy z nabojami i kaburami. Spotkanie na drodze takich osobników może tylko zwiastować problemy.
Od lewej: perkusista Phil "Animal" Taylor. Pożegnaliśmy go jako pierwszego w dniu 11 listopada 2015 roku. Kilka krótkich tygodni później, a konkretnie 28 grudnia 2015 roku, odszedł kapitan okrętu, a w kwestii muzycznej: wokalista i basista Lemmy Kilmister. Tym samym Motörhead zakończyli swą misję ostatecznie. Aby nie było dość, wczoraj, tj. 10 stycznia br. odszedł ostatni z "wielkiej trójki", gitarzysta "Fast" Eddie Clarke. Jego ksywa doskonale odzwierciedlała nie tylko sam gitarowy galop, lecz przede wszystkim charakter wykonywanej przez cały zespół muzyki. I proszę uwierzyć: w 1980 roku nikt nie grał szybciej i mocniej. Motörhead uprawianą sztuką dali podwaliny pod wszystkie Slayery, Metalliki, Anthraxy, itd... I niech nareszcie miłośnicy metalurgicznej rzeźni przyjmą to z pokorą.
od lewej: Animal, Fast i Lemmy
Aż trudno uwierzyć, gdy właśnie wpatruję się w okładkę "Ace of Spades", że o każdym z jej bohaterów przychodzi już mówić w czasie przeszłym.
Oczywiście w tym składzie grupa nie grała już od ponad trzech dekad, ale dla mnie właśnie ten line-up zawsze będzie tym najważniejszym. Bowiem od tej trójcy wszystko się rozpoczęło. Gdy jako 15-latek w 1980 roku usłyszałem długograja "Ace Of Spades", z nie tylko genialnym nagraniem tytułowym, ale jeszcze "(We Are) The Road Crew" czy "Fast And Loose" pomyślałem, że umrę z wrażenia. W roku następnym wpadł w me sidła gorący wówczas żywiec "No Sleep 'Till Hammersmith", i był to istny show mych marzeń. Do dzisiaj kocham je obie, jak również ostatnią spłodzoną w tym składzie płytę "Iron Fist" oraz wszystkie wcześniejsze. No, może najmniej debiut z 1977 roku, gdzie motorowa machina dopiero się rozkręcała.
Lemmy, Fast i Animal - o ile istnieje życie pozaziemskie - świetnie się teraz bawią. Zapewne siedzą przy barowym blacie, z kilkoma fajnymi tyłeczkami, popijają Jacka Danielsa, właśnie otwierają kolejną paczkę bezfiltrowych Cameli, a w tle łuzgają nuty "Love Me Like A Reptile". Dlatego na nic nasze szlochy, zmartwienia i ceremonialne pożegnania. Te pozostawmy nostalgikom. Oni wszyscy życzyliby sobie, byśmy pomyśleli o nich w czysto rock'n'rollowym kontekście.
Eddie "Fast" Clarke
"Fast" w pierwszej połowie lat 70-tych grał w psychodeliczno-funk-glamowej formacji Curtis Knight Zeus, po upadku której dobił do świeżych Motörhead, a gdy odszedł od Lemmy'ego i Phila, założył bardzo fajną hard'n'heavy-glamową grupę Fastway. I w zasadzie wszystkie ich płyty jak najbardziej zasługują na polecenie. Samych Motörhead przecież polecać nie muszę.
Chylę czoła przed Eddiem Fastem Clarke'iem oraz pozostałymi ze złotej trójcy: Lemmym oraz Zwierzakiem. Posłuchajmy może dzisiaj dla ich upamiętnienia którejś z pierwszych Motörhead'owych płyt - właśnie z ich wspólnym udziałem, albo "przebojów" w pigułce ze wspomnianego powyżej koncertowego "No Sleep 'Til Hammersmith".
Jako oficjalną przyczynę śmierci byłego gitarzysty Motörhead podano komplikacje po zapaleniu płuc. 
Dzięki "Fast" za wszystkie dokonane muzyczne dobra, a teraz brnij do świata lepszego...






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"