piątek, 29 września 2017

nowoczesność w domu i zagrodzie

W pestkowym Saturnie od rana spore zamieszanie przeżywał dział muzyczny. Klienci dopytywali o nowiuśkiego Davida Gilmoura, bowiem na półkach brak. A że dzień premiery nastał, więc ma być - koniec kropka. Panowie z obsługi szybko towar metkują, co niektóre wydania opancerzając ochronnymi pudełkami... Już na samo dzień dobry zabrakło wydania 2 CD + 2 Blu-ray. Wszystkich pięć egzemplarzy zauważyłem w przegródkach internetowego działu zamówień. I teraz pytanie: tylko tyle dyskont zamówił, czy nastąpiła ze strony dystrybutora reglamentacja? Na szczęście Nawiedzony woli muzyki posłuchać, nawet jeśli to konkretne przedstawienie odbyło się w legendarnym Amfiteatrze w Pompejach.
Zainteresowanie spore. Tylko podczas moich kilkunastu minut kilka osób upomniało się o najważniejszą premierę dnia. Nikt jednak nie wykazał zainteresowania skromną 2-płytową edycją, taką tylko do posłuchania (79,90 zł przy zamówieniu internetowym, 89,90 zł z tzw.buta). Wszystkie pytki tylko, czy jest DVD lub Blu-ray?. Człowiek musi zobaczyć, dotknąć, pomacać... taka natura. Dlatego z kartonów obsługa stoiska muzycznego głównie wyciągała większe okładki - te filmowe - plus kilka 3-płytowych boxów winylowych, za zaledwie dwie i pół stówki. Mimo niemałej ceny, warto. Wszak ta muzyka nigdy nie ulegnie przedawnieniu, a owe dwie i pół setki rozejdzie się na jeden prozaiczny koszyk spożywczych sprawunków.
Podglądając pracę sprzedawców Saturna - a raczej ich zapieprz - pomyślałem, że wciąż nam daleko do prawdziwego świata. Niestety jest on pokutą za wieloletnią nieuczciwość. Pamiętam czasy, gdy nasi dystrybutorzy rozsyłali do sklepów towar odpowiednio wcześniej, a sklepikarze nie trzymali się terminów światowych premier. Gdy jeszcze premiery były w poniedziałki, sklepy najczęściej otrzymywały towar w poprzedzający go piątek, i rzadko który sprzedawca czekał z płytami przez weekend do konkretnego dnia. Hmmm, w poniedziałek raczej faksowało się do dystrybutora już po kolejną partię kompaktów. Z tego tytułu przez lata narosły nieprzyjemności i problemy, co w konsekwencji usztywniło elastyczność dostaw i zaufanie względem nawet tych najuczciwszych sklepów. Doszło do tego, że obecne premiery piątkowe, sklepy otrzymują w konkretny piątek. A tak po prawdzie, towar powinien dotrzeć do magazynów przynajmniej 24h wcześniej, tak by można go przygotować na dzień premiery. Wbić do systemu, pometkować, założyć zabezpieczenia, itd... Klient w taki piątek powinien wejść do składu o dziesiątej rano i ściągnąć interesującą go nowość z półki, a nie dopiero czekać aż panowie się wyrobią na godzinę jedenastą, albo jeszcze później.
Dobrze wspominam dawną niemiecką sieć WOM (World Of Music). Niegdyś regularnie zaglądałem do jednego ze sklepów na berlińskim Kudamie. Sklepu genialnie zaopatrzonego - włącznie z wydaniami amerykańskimi i japońskimi. I tam był taki zwyczaj, że premiery można było wziąć do ręki już na kilka dni przed oficjalną datą. Nie można było ich nabyć, ale pomacać jak najbardziej. Niemcy byli nie do przekupienia. Nie było szans na wyrwanie czegokolwiek przed premierą. Kod paskowy zablokowany i dopiero przykładowego poniedziałku o godzinie
dziesiątej blokady puszczały. Od tamtych wydarzeń upłynęło circa piętnaście, może nawet dwadzieścia lat, ów system wciąż do nas nie dotarł, w zamian zaś dobrze się ma swojska "nowoczesność w domu i zagrodzie".

P.S. A osamotniona Sophie Ellis Bextor "Familia", w wydaniu digibookowym, gnije sobie w dziale przecen za 20 zł. Może ktoś ocali tę piękną płytę od zapomnienia?






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")