W.E.T. - "Rise Up" - (FRONTIERS RECORDS) - ***
Te skandynawsko-amerykańskie trio, stanowi w sumie za supergrupę, jednak przeciętnemu zjadaczowi chleba, niewiele chyba powiedzą nazwiska jego twórców, czy zespołów, w których tworzą na co dzień. Najbardziej znaną postacią wydaje się być wokalista Jeff Scott Soto, który ma za sobą bardzo bogate doświadczenia, zdobyte choćby u boku Yngwiego Malmsteena, Axel Rudi Pella czy przede wszystkim we własnej grupie Talisman. Zresztą Talisman, ma również reprezentatywny związek z nazwą W.E.T., gdyż ów skrót, spleciono z pierwszych liter zespołów, w których na co dzień występują poszczególni jej muzycy. I tak, poza J.S.Soto , czyli "T" jak Talisman, kolejne literki reprezentują: gitarzysta i basista Erik Martensson - "E" jako grupa Eclipse, a także instrumentalista klawiszowy Robert Sall - "W" jako Work Of Art.
"Rise Up" jest drugim albumem AOR'owców z W.E.T.. Dla przypomnienia dodam, iż debiutancki ukazał się przed 4 laty i zawierał całą masę fantastycznych piosenek, z przebojowymi "One Love" czy "Brothers In Arms" (nie mylić z klasykiem Dire Straits!) na czele. Na tamtej płycie zdążył jeszcze zagrać świetny i nieodżałowany gitarzysta Marcel Jacob, który wkrótce potem zginął śmiercią samobójczą.
Najnowszy W.E.T. został przyrządzony według podobnych składników co jego poprzednik, i także wpada do uszu niemal od razu przy pierwszym podejściu. Tych 12 piosenek, posiada w sobie duży potencjał w postaci doskonałej produkcji oraz zachwycających linii melodycznych. Nawet sam Erik Martensson w jednym z wywiadów powiedział: "to melodyjny rock nowych czasów", i trudno się z nim nie zgodzić. Grupa dorobiła się własnego stylu i brzmienia, co wcale nie jest takie oczywiste, szczególnie jeśli zdamy sobie sprawę, że dzisiaj już prawie nikt gór nie przestawia. I tutaj także wielką zasługą jest wszechobecna zespołowa komitywa, zamiast promowania tylko własnego ego.
Na pierwszy singiel grupa rzuciła nośny "Learn To Live Again", ale równie dobrze na tym samym fotelu mogłyby zasiąść "Walk Away", "Rise Up", "Love Heals", "On The Run" czy "Shot". Wszystkie są równie chwytliwe co przebojowe, z rytmicznymi zwrotkami i eksplodującymi refrenami. Można zatem odnieść wrażenie, że wybór przeboju jest raczej kwestią przypadku lub konkretnego "widzimisię" ze strony promotorów albumu. Jeff Scott Soto śpiewa siłowo i nieco muskularnie, lecz paradoksalnie słucha się go z dużą lekkością. Być może na ten stan rzeczy, mają wpływ soczyste i lekkie partie klawiszowo-gitarowe, które temperują nieco zadziorny charakter wokalisty. Pomimo, iż w sumie W.E.T. grają bardziej hard rockowo, i bliżej im raczej do (Stanley'owskiego) Kiss czy Def Leppard , niż do powiewnych przebojów Toto lub Foreigner. Zdarzają się tutaj także i pewne akcenty jawnych zapożyczeń, jak choćby dla przykładu partia klawiszowa w "Broken Wings", która łudząco nasuwa skojarzenia z "Blood On Blood" - ćwierć wiecznego klasyka Bon Jovi.
Jak na dobrą hard/melodic rockową płytę przystało, nie mogło zabraknąć w zestawie przynajmniej jednej poruszającej ballady, którą tutaj reprezentuje kompozycja "Still Believe". I choć często takie rozpruwacze serc finalizują całe płyty, to "Rise Up" zamyka nie mniej porywająca "Still Unbroken". Tak, aby nie było szablonowo, a i podkreślało przy okazji zdecydowanie rockowy charakter grupy i całego albumu.
Bardzo dobrego, wciągającego i chwytliwego zarazem, choć poszukiwacze nowinek i wszelacy eksperymentatorzy, nie mają tutaj niczego do szukania.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)