BON JOVI - "What About Now" - (ISLAND) - *4/5
Miłym sygnałem był poprzedni longplay "The Circle". Grupa nie zrezygnowała na nim z typowej dla siebie przebojowości, jednak przedstawiła się w formie mniej grzecznej, co przechyliło automatycznie szalę na rockową. Powiedzmy jeszcze, że nawet na bardziej "drapieżną". Korzystną atmosferę podkręcił dodatkowo również ubiegłoroczny album Richiego Sambory. Ta moim zdaniem wyśmienita płyta, dostawała przeważnie średnie prasowe noty, ale pamiętajmy jak nisko upadł w latach ostatnich poziom muzycznego dziennikarstwa. Fani Sambory jednak bili brawo. W tym i ja. A to najważniejsze.
Wydawało się zatem, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Lecz, niestety ...
Album "What About Now", zawiera 16 kompozycji, i to tylko w wersji limitowanej, albowiem wersja podstawowa została okrojona aż o cztery z nich. Od razu dodać należy, że w przypadku tego tytułu, w grę wchodzić powinna tylko pełna wersja, gdyż jak się okazuje, najlepsze dwa kawałki z całości, znajdują się właśnie na niej.
Najnowsze piosenki Bon Jovi są tak miłe i ładne, że po dłuższym z nimi obcowaniu, trzeba sobie chlapnąć "setę" i przegryźć śledziem w occie.
Jest to typowa muzyczka adresowana ku grzecznym dzieciakom, wychowującym się w jakiś bogatszych monitoringowanych dzielnicach, a którym to jedyną łikendową przyjemność i rozrywkę zapewniają korepetycje z matematyki i obowiązkowa godzinka tenisa. Ta oczywiście pod nadzorem tatusia, obserwującego swą pociechę z takiego auta jakie zazwyczaj zabierają ze sobą wszelakiego rodzaju ekspedycje do Australii, w celu tropienia wielkich kotów lub ścigania się z nosorożcami.
Słucham tej płyty od kilku tygodni i wraz z każdym kolejnym podejściem, coraz mniej chętnie i coraz rzadziej..
Najlepszym numerem z całości, pozostaje bonusowy "Every Road Leads Home To You". Ten zaśpiewany przez Richiego Samborę utwór, był ozdobą jego ostatniego długograja "Aftermath Of The Lowdown", jednak na "What About Now" robi już za prawdziwą perłę w koronie. Widać, Jon Bon Jovi i jego koledzy, szybko zdali sobie sprawę jaką to ogólną żałość popełnili, i przynajmniej po części postanowili jakoś to zatuszować.
Drugim pozytywnym akcentem jest "With These Two Hands". Ale to także dodatkowy utwór, którego przecież posiadacze tańszej wersji albumu nie posiądą. A szkoda, bo to akurat bardzo zgrabna melodia, wreszcie zagrana w jakimś żywszym tempie, i co najważniejsze - po prostu chwytliwa i dająca się zapamiętać. Wreszcie słychać prawdziwych Bon Jovi, niczym ze złotych lat, a multi-platynowych płyt, jak: "Slippery When Wet" czy "New Jersey".
Można jeszcze na siłę dostrzec jakieś miłe kołysaneczki, chociażby w postaci "Pictures Of You" czy "Room At The End Of The World" - i te już na szczęście z ogólnie powszechnej edycji albumu. Czy także niezły otwieracz dla całości, jakim jest "Because We Can". Można, oczywiście. Tylko, że za najlepszych lat, uznano by te za słabiaki, bądź nieudane odrzuty sesyjne.
Po co sobie zatem takowymi zawracać głowę, skoro dookoła jest tyle innej dobrej muzyki? Przykro, gdy takie pytanie zadaje spory entuzjasta grupy - taki, jak choćby ja.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)