poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Też zawsze byłem najlepszy

Jak widać w dzisiaj utrwalonym kadrze, wiosna już jest. Wciąż nieśmiała, ale jest. Pięknie od tygodnia, i oby tak dalej. A ja wciąż nie mogę dojść do siebie po jeszcze zimowym katarze. Zainfekowane gardło męczy, a i głos mam chyba dużo lepszy od Joe Cockera, Boba Segera czy Roda Stewarta,  razem wziętymi. Nie ma żartów, mój wujek lekarz twierdzi, że muszę się udać do specjalisty, bo kto wie czy w ruch nie pójdą antybiotyki. Boże, i znowu tyle dni bez alkoholu :-)
Ale jak tu wyleczyć infekcję, gdy się człowiek źle prowadzi. Dopiero od dwóch dni zastąpiłem zimne uroki Pepsi, przeróżnymi herbatkami, a to z miodem, a to z jakimiś innymi diabelstwami ...

Cieszy mnie wygrana Kolejorza nad przeciętnym Zagłębiem z Lubina, choć jak wczorajsze boisko pokazało, drużyna miedziowych jest bardzo ambitna i wcale nie musiało być trzy do jednego dla naszych. Biało-niebiescy zagrali fatalnie, jednak na tyle skutecznie, co i zarazem szczęśliwie. Golem meczu wcale nie było piękne trafienie Hamalainena, a kuriozalna bramka wpuszczona przez ślamazarę Burica. Wstyd Jasio, takich bramek to nawet ja nie puszczałem. Niech zaświadczą moi kumple harcerze, z którymi w piątej klasie podstawówki, odpadliśmy w ogólno-poznańskim turnieju co prawda już w pierwszej rundzie, za to po błędach wszystkich, tylko nie moich. Dostaliśmy jeden do sześciu, choć nawet prowadziliśmy jeden zero. Wracając do wczorajszej męczarni , najważniejsze trzy punkty i wciąż szansa na wyszarpnięcie mistrzostwa. Choć trzeba uczciwie przyznać, że w tej naszej futbolowej beznadziei, ta Legia jest w tej chwili najlepsza. Co piszę z nieukrywanym bólem. Modlę się tylko, by na puchary Śląskowi się nie skapnęło, bo znowu wstydu na całą Europę wypuszczą, że ten polski futbol to gorszy jeszcze niż wszyscy i tak od dawna wiedzą. To najgorszy i najbardziej obciachowy klub, który tylko przez nieporozumienie został mistrzem, a teraz straszy trzecim miejscem w tabeli. Oj, bierzcie się Górnicy do roboty, ratujcie honor przed ekipą Stanislava Levy'ego.
Szkoda mi mojej Warcinki. Dwa jeden z Cracovią w plecy na wyjeździe, nie wydaje się złym wynikiem, ale cóż z tego, znowu zero punktów. I gdyby nie walkower z upadłym ŁKS-em, dzieliłby nas tylko jeden punkt przewagi nad Stomilem, a więc tyle zaledwie od strefy spadkowej do ligi, z której się później podnieść jest mało prawdopodobnym.
Zostawmy boiskową kopaninkę. Po co początek tygodnia sobie zarywać.

Słucham dużo wiosennych piosenek. Głównie starych, bo te zawsze najlepsze. Ale nie do końca, gdyż najczęściej kręcącą się płytką jest Player "Too Many Reasons". Peter Beckett z Ridgem Forresterem z "Mody na Sukces". Niedawno się dowiedziałem, choć zespół znam już od ho ho ho ... Zawsze powtarzam, że człowiek głupim umrze. Ronn Moss, basista i okazjonalny wokalista Player, od lat jest bohaterem tasiemca "Moda na Sukces". Tak chętnie oglądanego na całym świecie, a i w Polsce od ponad pięciu tysięcy odcinków. Z dumą mogę obwieścić, ze nie widziałem ani jednego !!! Nigdy. Never Forever !!! Ale Ronna Mossa znałem dotąd tylko jako Ronna Mossa. Jednak ten prowadzi podwójne życie i podobno na ekranie romansuje jako Ridge Forrester. To dobre. Ciekawe czego to ja się jeszcze w życiu dowiem. Może, że Curie-Skłodowska była kobietą?, bo to że Pana Tadeusza dokończył Olek Fredro wiemy już wszyscy.
Muszę opisać nieco płyt, wiem, wiem, obiecałem...., ale albo nie mam czasu, albo po prostu mi się nie chce.
O Player na pewno napiszę, bo chcę, aby wszyscy to poznali, bo warto.

Na chwilę zajrzał do mnie do roboty wyspiarski Andrzej, który wczoraj przyleciał na kilka dni na ukochaną ziemię ojczystą, i znalazł nieco czasu, a także przywiózł mi sympatyczny prezencik. Oj, ja to mam szczęście. To specjalna ep-ka Jethro Tull. Specjalna, bo wydana na Record Store Day. Czyli na taki dzień, którego piękna nigdy nie pojmą złodzieje i renegaci, jak i śmierdzące lenie pocące się z podniety na niskie ceny w Allegro. Portalu dla tych co najtaniej, a nie z tym co zazwyczaj najlepsze.
Dzisiaj najlepiej w ogóle z domu nie trza się ruszać. Wszystko na telefon, na kliknięcie myszką. Bilety do kina, proszę, klik, pstryk - zamówione. Śniadanko?- proszę bardzo, zakupy na zasadzie nie ruszaj dupy, przywieziemy. Niebawem wprowadzimy nowe usługi, wpakujemy ci do gęby, przemielimy, przetrawimy i czego dusza zapragnie. Przyjdą takie czasy, że każdy będzie chodzić z pampersem przy dupie, bo do domowego kibla będzie mu zbyt daleko.

Jak to Paweł Zarzeczny mawia, warto rozmawiać z trzema procentami. Chyba się do tego przychylam Panie Pawle. Jak Wisła szeroka, a Warta niewylewna, no i ta cholerna Pańska Legia w dupsko kopana, to akurat w tym wypadku rację ma Pan absolutną. Bo jak to Pan Paweł ochrzcił swą książkę? Już wiem "Zawsze byłem najlepszy". Gdy tak patrzę dookoła, to też w inną skórę wleźć bym nie chciał. Bo tylko ja mam najlepsze płyty. Może dlatego, że zawsze na jakość, nie na ilość stawiałem.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 

(4 godziny na żywo!!!)