Święta jak zawsze przeleciały szybciej od zaplanowanych na ich czas atrakcji. Skończyło się ledwie na spotkaniu z rodzinkami, na jakimś wspólnie obejrzanym kinie familijnym, na zwycięstwie Kolejorza w Szczecinie, na posłuchaniu "z doskoku" muzyki. Poza tym, kilka smakowitych drinków, cała fura jadła, ale już na spacer, to niestety w czapce, szaliku i rękawiczkach, zamiast z baziami w dłoni. Nie pamiętam tak zimnych świąt. A katar też mi jakoś nie ustępuje. Co tam katar, jeszcze przybłąkał się jakiś okropny gruźliczy kaszel. Może dlatego, że nie odpuszczam sobie zimnej Pepsi.
Słucham po kilku latach przerwy, Talk Talk z płyty "Spirit Of Eden". Świetna rzecz. Wysmakowana muzyka. Pełna głębi, przestrzeni, oddechu, balansowania na pograniczu instrumentalnego minimalizmu a ciszy. Kiedyś nie przepadałem za tą płytą, może dlatego, iż zbyt mocno lubiłem te ich wcześniejsze piosenki, do których wydawali się być wręcz stworzeni. Mark Hollis szybciej dojrzał emocjonalnie, niż jego odbiorcy, i chyba dlatego tak wielu szybko przestało go rozumieć. Spójrzcie na okładkę, zerknijcie za okno, rozmarzcie się i odlećcie niczym autor okładki w swojej fantazji. Z muszlami, ślimakami, ptakami, no i tym drzewem rosnącym jako samotnik gdzieś na bezkresnej wodzie. Smutek, melancholia, dostojność. To już nie pop, ale to jeszcze nie rock. Także jeszcze nie jazz, a i do awangardy także nie te drzwi. Wszystkiego tutaj po trochu. Dlatego to wciąga, zaciekawia, fascynuje, ...
Słuchając takiej muzyki można zapomnieć o wielu problemach ludzi, którzy problemów nie mają. Przez co walczą, nienawidzą , i głupieją. Jakże dobrze jest siedzieć z dala od komunistycznej Korei, choć w czapę można dostać i z tak przecież dalekiego miejsca. Dobrze nie myśleć o nadchodzącym 10 kwietnia, a co a tym idzie, kolejnej fali nienawiści ukrytej pod płaszczykiem krzyża i kościoła. Wreszcie, dobrze nie myśleć o tuzinach innych spraw, które do wspólnego kotła wrzucają smutni i źli tego świata.
Dziękuję za maile i smsy. Nie tylko te niedzielne. Dziękuję za życzenia i ciepłe słowa. Przepraszam ponadto pewną rodzinkę, od której otrzymałem życzenia napisane językiem tak wielkiej wiary i miłości, iż odpisałem "dziękuję, ale to pomyłka" , bo tak pomyślałem. Nie jestem nauczony rozmawiać językiem biblijnym, więc jak ktoś mnie takowym obdaruje, wprowadza we mnie nie lada zamęt, a i stawia w zakłopotaniu. Doceniam , ale na przyszłość proszę, nie piszcie do mnie aż tak wzniośle, bo jam naprawdę bliżej Lucyfera, niż dobra Jego Niebieskości i Niebiańskości zarazem.
"Six, six, six, the number of the beast, Hell and fire was spawned to be released" (666 - oto liczba Bestii , Piekło i ogień zostały wyzwolone) :-)
Z "gorącymi" pozdrowieniami ...
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)