Od razu na samym wstępie pragnę podziękować wszystkim Słuchaczom, którzy wczoraj podesłali mi gorące i "pokoncertowe" sms/y. Ponoć TSA zagrali z przysłowiowej grubej rury. No i o to w sumie chodzi!
Przepraszam jednocześnie, ze nie miałem jak wdać się w klawiaturową dyskusję, ale prowadzenie audycji rządzi się swoimi prawami. Krótkie utwory oraz częste wejścia na antenę, nie pozwalają na oderwanie się od tego co w danym momencie jest na "tapecie". Wszystko uważnie przeczytałem, lecz czasu na odpisanie już nie było. Prowadzenie audycji to przyjemność, a do tego możliwość wspólnego posłuchania bliskiej nam muzyki, ale przede wszystkim jest to praca, podczas której zasuwam niczym mrówka z ustawianiem repertuaru, przy okazji chowając i wyciągając płyty. Także, brakuje często takiej chwili, by zapisać choćby kilka słów w telefonie. Stąd przy okazji prośba, jeśli zadajecie pytania, to raczej nie oczekujcie ,że odpiszę na nie od razu podczas Nawiedzonego Studia. Bardzo chętnie to uczynię w normalnym trybie tygodnia, a już najlepszą do tego porą wydaje się późny wieczór, kiedy to bywam zazwyczaj zrelaksowany po całym chaotycznym dniu, i wiem, na co, i co zarazem odpisuję.
Trochę zazdroszczę Wam wczorajszego koncertu, tym bardziej, że wszyscy rozpisywali się o nim z taaakim entuzjazmem! Dla przykładu Hubert napisał: "...było znakomicie, by nie powiedzieć zajebiście. Piekarczyk w formie, ale powalił mnie swoim zachowaniem scenicznym i grą Andrzej Nowak. Świetny showman, że o umiejętnościach gry na gitarze nie wspomnę. Grali wspaniale, Eskulap wypełniony ..." Z kolei, Kuba napisał m.in. tak: "... zespół w świetnej formie, nie zwalniał ani na chwilę. Marka Piekarczyka gardło i głos - rewelacyjne, a kipiący energią gitarzysta Andrzej Nowak daje popisy w stylu Angusa (chodzi o Angusa Younga z AC/DC - przyp. A.M.). A spokojniutki Stefan Machel jest dla zespołu idealnym uzupełnieniem. Ogólnie czadowy blues metalowy koncert z fenomenalnie bawiącą się do samych bisów publicznością ...".
Od siebie dodam, że gdyby to nie była niedziela, pewnie przeszedłbym się również z wielką chęcią na ten koncert. Nie chciałem jednak poświęcać Nawiedzonego Studia na koncert zespołu, którego obecnie w zasadzie raczej nie słucham. Co oczywiście może się w każdej chwili przecież zmienić. Wystarczy do tego na przykład jakiś ewentualny zabójczy nowy album, i ponownie wskoczę w portki sympatyka TSA, jakim byłem w młodości. Kto wie, być może gdybym uczestniczył wczoraj wraz z Wami w towarzystwie czadowych TSA, to dzisiejszy dzień rozpocząłbym od "Maratończyka", albo od "Wpadki". Who knows?...
Skoro już o koncertach mowa, to chciałbym w tym roku zaliczyć przynajmniej ze dwa-trzy jakieś takie wyjątkowo wystrzałowe. Jak na przykład, polskie występy Erica Claptona czy Bon Jovi (absolutne marzenie !!!), lub czerwcowy KISS w Berlinie. Na żadnym z powyższych wykonawców nigdy dotąd nie byłem, więc na pewno byłoby to dla mnie wielkie przeżycie. Na szczęście, mój ukochany Pendragon wystąpi w maju w Poznaniu. Nie powinno być zatem problemu z dotarciem do Blue Note'u na ich występ. To nic, że będę już na nich jakiś "tysięczny raz". Jest to jedna z takich grup, na której mógłbym bywać regularnie, przynajmniej raz na kilka miesięcy.
Szkoda, że środków nie mam zbyt dużo na to wszystko. Trudno jest pogodzić kolekcjonowanie płyt (podstawowa i największa pasja!) z dodatkowym chodzeniem na coraz to droższe koncerty. Bo proszę sobie wyobrazić, że na większość z nich trzeba wydać niemal fortunę. Z racji, iż w Poznaniu nie dzieje się zbyt wiele, trzeba na prawdziwe gwiazdy jeździć po Polsce (przeważnie Warszawa, Katowice, a ostatnio coraz częściej Gdańsk czy Łódź). A zatem, bilet średnio dwie stówy, podróż drugie tyle, do tego koszta przeżycia i ewentualnego kupna okolicznościowych pamiątek z danego wyjazdu, równa się totalne spustoszenie portfela. Nie, nie ! - nie narzekam. Absolutnie. To dobrze mieć na co wydawać pieniądze, w końcu za komuny człowiek najczęściej posiadał pieniądze, lecz nie mógł nic za nie kupić. Dzisiaj pretensje można mieć do Fenicjan, którzy wynaleźli pieniądze, lecz niestety zbyt mało!
Poza tym, nie jest źle. Wielkim moim szczęściem ostatniego okresu jest moja fantastyczna dwumiesięczna psinka Zulka (a raczej Gryzulka), która dzisiaj zgotowała mi tak radosne poranne powitanie, że liżąc mnie po twarzy, i podgryzając ją zarazem, tak mnie w pewnej chwili chapnęła w nochala, że aż mnie krew zalała. I to dosłownie. Także, na czubku nosa mam teraz taką szpanerską krechę, niczym raperski "twardziel" Nelly, który kiedyś na jednym z policzków posiadał obowiązkowy plasterek. Co w konfrontacji z jego "groźnym" spojrzeniem, zapewne budziło respekt wśród gimnazjalnego grona odbiorców.
Tak z innej beczki, cieszę się, że zima odpuściła choć na moment. Dość już mam nieustających mrozów. Trzęsę się, cierpię i w ogóle mam doła, widząc ten cholerny śnieg. Niech już stopnieje całe to paskudztwo i pójdzie sobie raz na dobre w jasną cholerę. Cieszę się, że styczeń dobiega końca. Luty na szczęście jest krótki, i także jakoś przeleci, a później nadejdzie już marzec - cieplejszy, a co najważniejsze, miesiąc to wiosenny. A potem, to już tylko będzie lepiej. Zrobi się cieplutko (czyli - jak być zawsze powinno!!!), powróci Liga Mistrzów, a także nawet i ta słabiutka nasza kopaninka, ale to przynajmniej już w otoczce zielonej trawki. I bynajmniej wcale nie mam na myśli tej z dymkiem :-)
Jak zapewne zauważyliście, nie tykam ostatnimi czasy polityki. Może dlatego, że wartościowe argumenty zazwyczaj siedzą w milczącym kącie, a prostacki tłum japy rozdziawia.
Kłaniam się uniżenie, życząc udanego tygodnia. Najlepiej pełnego muzycznych wrażeń oraz w otoczeniu tylko dobrych ludzi.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)
nawiedzonestudio.boo.pl