środa, 30 października 2019

analogi plus wino

Obleciałem dzisiaj kawał Poznania. Zajrzałem do kilku bliskich mi miejsc, no i... zmiany, zmiany, zmiany. Może nie wstrząsające, acz zauważalne. Miasto nie pięknieje, ale bardzo się stara.
ul. Dąbrowskiego 46
Wizyta u doktorki, po czym fryzjer - choć dzisiaj sam szef zajęty, więc w obroty wzięła mnie kierowniczka działu damskiego - następnie zakupy w papierniczym, a jeszcze w międzyczasie Poczta, którą przynajmniej na kwadrans odwiedzam niemal codziennie. No chyba, że opchnę dużo płyt, wówczas okupuję okienko trochę dłużej, zaś za plecami towarzyszą wówczas wszystkie odgłosy zniecierpliwienia. Ciamkanie, mlaskanie, wzdychanie, cykanie lub sapanie - od koloru do wyboru.
Zacząwszy od Placu Wiosny Ludów po Rynek Jeżycki dzielnym krokiem, wte i wewte. Obowiązki połączyłem z podróżą sentymentalną. I wiecie co, po dawnym Modicie najmniejszego śladu. Nikt już go nie pamięta, więc na siłę też przypominać nie trzeba, ale kto wie, ten wie. Czego to po nim nie było; po 2005 roku próbowały upominki (czyli rzeczy niepotrzebne, stanowiące za wabik dla kurzu), później przez wiele lat tanie buty, a teraz szczęścia próbuje ciuchowy second hand.
W miejscu pewnego sklepu z płytami przy ul. Taczaka powstał podobny punkt. Przechodziłem, cyknąłem fotkę, choć do środka nie zajrzałem. Zwie się "Wino i winyle". Fajnie. Zgrabne połączenie. Klimatyczne. Oby dobrze było. Poprzednik zbyt drogi, jak na miasto, w którym płyt szuka się po złotówce, i jeszcze najlepiej, gdyby w tej cenie tylko Pink Floyd, bądź Pink Floyd, no i może jeszcze dla odmiany Pink Floyd. Życzę nowemu sprzedającemu mniej pytań o Pink Floyd, Queen i Led Zeppelin. Może jego klienci zechcą na modnych winylkach posłuchać jeszcze setek innych artystów.
Wino i muzyka dobrze się łączą - szczególnie
tuż przy Rynku Jeżyckim
jesienią. Zimą niby też, choć w mroźnej fazie stawiałbym raczej na grzańca. Podobnie dobrego, jak ten za sto koron na jarmarku przedświątecznym w Pradze. Kilka kubeczków i też faza. Hmmm, pomyśleć, że sto koron w sklepie Supraphonu kosztowało nowiuśkie CD Karela Gotta " '77". Ale wracając do "Wino i winyle", sklepik nieduży, bo nigdy duży nie był. Od ulicy dostrzegłem, że winyle trzymają tam w drewnianych skrzyniach, chyba takich po butelkach od wina. Nie wiem, może nawet z siankiem. Proponuję jeszcze odpowiednie figurki i dopiero będzie szopka. Zajrzę do nich kiedyś na dłużej. A może nawet kupię płytę, bądź wino. Na wystawie kilka okładek, m.in. "Scary Monsters" Davida Bowiego, polskie wydanie "Greatest Hits Vol. 2" Johnny'ego Casha, ponadto coś dżezowego, choć nie przyjrzałem się uważniej, plus niewidoczny na udostępnionej fotce Lech Janerka "Historia Podwodna". Dobra płyta. Solo debiut byłego Mittfoch'owca. Jest na niej "Ta Zabawa Nie Jest Dla Dziewczynek" oraz "Lola". Płyta powszechnie znana, dlatego nie muszę przypominać w audycjach. O ironio, Janerka zawsze
trochę dalej, ale to wciąż ten cypel
niezależny i alternatywny, a ta płyta chcąc nie chcąc wyszła mu mainstreamowo. I dobrze, przecież sukces nie upokarza. Zaraz odszukam na półce i chyba sobie nastawię. Nie słuchałem ze sto lat, a że sam liczę tysiąc, czas najwyższy.
Na jednej nodze wrzuciłem zaległą niedzielną rozpiskę z nawiedzonego. Przepraszam za opóźnienie, ale czasu mało, poza tym, wahałem się. I choć, waham się nadal, rozpiska jest.








Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"




ul. Taczaka się rewitalizuje.
ul. Taczaka 21