niedziela, 21 lipca 2019

HOLLYWOOD VAMPIRES - "Rise" - (2019) -








HOLLYWOOD VAMPIRES
"Rise"
(EDEL)

****





Na okładce książę Dracula, w domyśle Christopher Lee. Bliska postać Alice'owi Cooperowi, co w ogóle całej paczce Hollywood Vampires. Głos Księcia Ciemności - w chwilę po jego śmierci - pojawił się przecież na wydanym przed czterema laty płytowym debiucie skonsolidowanych sił Alice'a Coopera, Johnny'ego Deppa, Joe Perry'ego oraz równie istotnego, choć będącego jakby nienaturalnie poza oficjalną trójcą, Tommy'ego Henriksena. Na tamtej płycie muzycy porozsiewali niemal same covery (m.in. z rep. The Who, Led Zeppelin czy The Doors). Tylko trzy kompozycje pokazały ich kompozytorską moc, ale już wiadomym było, że to krępa ekipa. Płyta radowała, obiecując dobre dalsze dzieje. Na "Rise" jest dokładnie odwrotnie.
Tutaj królują kompozycje własne, natomiast liczba "trzy", dotyczy właśnie ilości przeróbek. Są nimi: "Heroes" - Davida Bowiego, ponadto zaśpiewane przez Joe Perry'ego "You Can't Put Your Arms Around A Memory" - z rep. Johnny'ego Thundersa (nieżyjącego gitarzysty New York Dolls), a także "People Who Died" - nowofalowych The Jim Carroll Band. Głos Johnny'ego Deppa zwinnie poczuł się w asyście narkotycznych gitar, a "Heroes" dzięki kolejnemu nowemu obliczu dowiodło, że nie da się nawet drasnąć upływającym latom. Depp równie swobodnie radzi sobie w na pół-anarchistycznym śpiewaniu punkowego coveru "People Who Died" - jest moc. A Alice Cooper? W formie, gdybyś ktoś się zamartwiał. Alicja dominuje i zaczaruje nas od pierwszego wykrojonego z brzegu, rock'n'roll/metalowego, niekiedy transowego, przy tym 7-minutowego "I Want My Now". W głosie mistrza grozy ni śladu po gilotynie, która na koncertach obowiązkowo tnie mu łeb. Smakoszom talentu jego horror-rockowej wysokości szczególnie polecam pełen niepokoju "Mr. Spider" ("... ciemność jest dla mnie wszystkim, jestem Mr. Spider i cię zjem. Mój głód doprowadza mnie do szału, nie potrafię go kontrolować. Gdybym posiadł serce i duszę, mógłbym okazać ci litość..."). Ku odmianie, w innym fragmencie albumu wyłoni się pełen luzu rhythm'n'bluesujący "Welcome To Bushwhackers" - w którego wnętrzu harcują kultowy filmowiec John Waters oraz łamiący wszelkie zasady klasycyzujących konwenansów, cudotwórczy gitarowy wirtuoz Jeff Beck.
Tę opatrzoną w różnorodne piosenki płytę przedzielają zgrabne instrumentalne horror miniaturki. Dlatego jeszcze lepiej po choćby jednej z nich zasmakuje "New Threat" ("... pobito mnie jak psa, uwiązano jak świnię, opuszczono niczym popsutą zabawkę, wyrzucono we mgle..."). Sporo tu podobnych historii, najczęściej dopieszczonych rockowym pazurem, jak w muskularnym "Git From Round Me" - zaśpiewanym przez Deppa i Henriksena do spółki, choć ten kawał żelastwa aż wyciąga szpony ku złowieszczo nastrojonemu gardłu Gene'a Simmonsa, który na domiar wszystkiego jeszcze by machnął jęzorem. Nieźle dzieje się też w "Who's Laughing Now" czy w temacie "We Gotta Rise" - wbitym muzycznie pod parodię jakiegoś marszu wojskowego, rozpoczynającego się od chóralnego jednostajnego refrenu: "... musimy wstać i wznieść się ponad kłamstwa...", aż na samym końcu spotka nas nastrojowe i po kolei przez Hollywoodzkich Wampirów
melorecytowane "Congratulations" ("... chadzam po dolinie cienia śmierci, nie bojąc się zła. Ono podchodzi do mnie, uśmiecha się, szczerzy kły, kpiąc z mej twarzy, zamiast wiary..."). Szkoda, że w miejscu ostatniego wypowiedzianego tu słowa "congratulations", zabrakło Alice Cooper'owej wizytówki: "Steven, Steven...".







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"