niedziela, 2 czerwca 2019

zamknięte

Dawno nie pisałem. Od czego tu zacząć?. Może od poprzedniej niedzieli, bo w radio w pewnych kwestiach należy mordę w kubeł. W przeciwnym razie różnie może być. Ale wiecie Kochani, miałem polewkę z tych wszystkich sukcesywnych szpicli, którzy nigdy z nami muzyki nie posłuchają, natomiast w niedziele wyborcze zawsze poświęcą się na pełne cztery godziny. Uważnie nasłuchują, co też sypnie ten Masłowski, co na niego donieść. A Masłowski sobie gra, słucha, świetnie się bawi. W tym czasie jeden z drugim trzymają makówy przy podkręconym potencjometrze, by nie przegapić, gdyby mu się czasem cosik wyrwało. Muzyczka jednak sączy się, jest milutko, atmosferycznie. W międzyczasie spoglądam na zegar, jest piętnaście po północy, a ci wciąż ambitnie nasłuchują - wyłoży się, nie wyłoży. Bo jak się wyłoży, to zdejmą mu tę najlepszą audycję, no i może mu ją podbiorę, a i jeszcze może ten mój koleżka didżej, który właśnie kupił na "o-el-iksie" gramofon, plus kilka tanich płyt, też się załapie na autorskie plumplanie. Niestety, Masłowski pięknie gra i ani słówka o pisiorach. Motyla noga, ranek nadszedł, a ten jednak się nie wyłożył. Pewnie łajza jedna wspomni tylko co nieco na blogu, a tam to już go możemy cmoknąć.
Masłowski wytrwał, nie pękł, nie wyłożył się, ale niestety wyłożyła się Polska. Znowu ludzie dali dupy. Nie nie, my tu w poznańskim akurat nie. My są ok. Wyniki pokazały, że niegłupie te pyrusy, a jeszcze pełne wrażliwości. Na Koalicję poszło ponad pięćdziesiąt procent, na moją Wiosnę ponad dycha, a pozostali? - pozostali są tylko tłem. Zapraszam szpicli jesienią. Oj, będzie się działo.
Chyba jako jeden z nielicznych czułem, że przerypiemy te wybory. I te jesienne oraz prezydenckie niestety też przerypiemy. Mówię Wam Kochani, przerypiemy, nie ma co deliberować. Bo jesteśmy nie tyle bezradni, co nieporadni. Nie oferujemy nic, poza przyzwoitością, oni zaś dają kubeł szmalu. Dla przeciętnego Kowalskiego, takiego od muzyczki Zenka czy Sławomira, tylko szmal w życiu się liczy. Trzymajmy zatem kciuki, by przychodzące na świat dzieciaki poczynano z miłości, nie z patriotyzmu plus, nie z pińćsyt plus, bo wyrosną kolejne "bóg, honor, ojczyzna". Jak pewna rodzinka z mego osiedla. A czterech ich. On, ona i dwójka kurdupli, co w schedzie po staruszkach chwilowo bawią się w ministrantów, a za chwilę już awans na tacowych. Ubrani spod jednego szablonu, całym kwartetem śmigali do urn. Na ich cztery głosy potrzeba pięciu pojedynczych mądrych osobników, którzy wyłożą mocniejszą kartę. A łatwo nie jest. Po bólach znajdujesz bracie takiego pokera, a tu za chwilę skądś podąża kolejna kareta takich patriotycznych garniturków, i znowu to oni mają przewagę. Człowiek się zaharuje, a i tak patologia przykryje światłość umysłu. Zawsze wyjdą spod kanałów. Już myślisz bracie, że opanowałeś sytuację, a ci spod ukrycia hops, i raz, dwa, trzy, cztery, i poszło pod młotek.
I właśnie na powyższej podstawie łatwo pojąć, dlaczego mistrzem Polski Piast Gliwice. Bo wynika to nie tylko z taktyki, ale i wrażliwości oraz inteligencji. Bo jeśli trener Fornalik konstruuje strategię na bazie swoich ulubionych Pink Floyd, to trudno, by taka taktyka nie dokopała tym wszystkim piłkarskim Zenkom i Sławomirom.
A skoro o piłce. Finał LM Liverpool - Tottenham nudny, po szpik. Widać, nie pomogli na rozgrzewkę Imagine Dragons, którzy ewidentnie chcieli przypodobać się fanom Coldplay.
W nocy trochę mnie rwało girsko. Obudziłem się po ampułkę, włączyłem TV, a tam Norbi w "jaka to melodia". Obejrzałem, bo jakoś nigdy dotąd nie było okazji. Poza tym, moje pachole Tomek niedawno osobiście poznał Norbiego, i stwierdził, że to wporzo gość, choć muzę serwuje syfiastą. Ja też tak uważam, więc myślę, zerknę na mistrza od hitu "Kobiety są gorące", jak temu idzie rozbawianie ludu w rządowej tiwi. W studio konkurujący ze sobą zacni goście, czyli Eleni, Pan Yapa oraz Ryszard Rynkowski. Ten ostatni toż to przecież playboy polskiej piosenki. Taki niby nasz Joe Cocker czy Rod Stewart, tyle, że jeszcze bardziej napruty. No i głupio jednak Pan Rysio wygląda na trzeźwo, jeszcze głupiej, gdy musi być przy tym miły, bowiem do jego twarzy najlepiej przystaje kolt i pięść waląca po babskim ryjsku. Stoi więc poczciwina i zgaduje. Idzie mu nawet nieźle. Wszak Pan Rychu zna się na piosenkach, typu: "kamień z napisem love", choć dla przeciwwagi tytułu "Gimme, Gimme, Gimme" Abby, za cholerę przypomnieć mu nie sposób. I tak gapi się ten Norbi na tego Rycha, gapi i gapi, nawet niekiedy próbuje go skomplementować. Łatwo nie jest, wiem, rzucić coś miłego w stronę faceta, którego twarz przypomina koński zad, gdy ku niemu brnie bat, nie lada sztuką. Ale Norbi dostrzega w klapie marynary Rycha order uśmiechu, więc swojsko, choć nie po wódeczce, wali znienacka: "Rysiu, co by nie było, jesteś właścicielem orderu uśmiechu". Rysiu docenia spostrzegawczość Norbiego, choć jego twarz wciąż skuta lodem. Order Panu Rysiowi pasuje tak, jak do mnie robolskie ogrodniczki, plus wiertarka Stilla w prawym łapsku.
A teraz już na poważnie. Po dwudziestu siedmiu latach zamknąłem istotny w mym życiu zawodowy rozdział. Czuję ulgę, a i niepewność. Współczucia nie oczekuję, a za pomoc - we wszystkim !!! - dziękuję nieocenionemu Korfantemu. Człowiekowi, który wykazał się pracowitością, rzetelnością, a przede wszystkim przyjacielską dłonią. To się nazywa zero słów, maksimum czynów. Właśnie w takich chwilach człowiek wie, kto tak serio stoi u jego boku. Thanks, i'll never forget Mr. Korfanty.
front zeite
Pan Artur w okularach, którego nazwisko znam, lecz nie oznacza to wystawiania jego na widok publiczny, podarował mi ostatnio kwietniowy numer Audio Video. Zdziwił się bowiem facio, że pisuję do tego ogólnokrajowca od blisko dwudziestu lat, a sam nie wiem, co w nim drukują, z tego, co napiszę. Fakt, nie kupuję prasy, a już tym bardziej tej, do której pisuję, bądź pisywałem. A pisywałem do Gazety Poznańskiej, do Motoru, do Metropolii, i jeszcze tu i ówdzie, natomiast do prestiżowego Audio Video pisuję i jeszcze mi płacą. Niewiele, ale płacą. Na wódę, ćmiki i kilka kompaktdysków starczy, a dla mnie to naprawdę dużo. Tym bardziej, że z muzycznej dziennikarki żyją w tym kraju tylko ikony, jak Niedźwiecki lub Rogowiecki.
Zobaczyłem nareszcie, jak wygląda pismo wewnątrz. Jak ładną mam w nim rubrykę, no i w ogóle. Wklejam zatem kilka fotek z jego wnętrza. Z tej wielostronicowej i głównie audiofilskiej epopei.
moje poletko
Ostatnio poprawiam sobie nastrój Hiacyntą, Rychem i Powolniakami, dlatego na koniec taka oto scenka. Rychu prowadzi auto, Hiacynta zaś pilotuje trasę. Rychu drogę zna, choć wiadomo, Hiacynta zna lepiej.
Hiacynta: "Ryszardzie, skręć w lewo",
Ryszard: "Tak jest. Lepiej zbłądzić, niż nie usłuchać".



Dział "płyta miesiąca". Moja recka w prawym dolnym narożniku - Mötley Crüe "OST - The Dirt".



Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"


 
Tak głosowałem, no i gratuluję Pani Sylwio !
Poprosiłem niedawno moją Mundi o chili con carne z krakersami, bo takie jadał porucznik Columbo.